"Nie poznałem go, miał tak zmasakrowaną twarz". Kosmala o tragicznym wypadku Krawczyka
Krzysztof Krawczyk ponad 30 lat temu uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Andrzej Kosmala wieloletni menadżer muzyka w ostatnim wywiadzie z przejęciem wspomina to zdarzenie. "Nie poznałem go, miał tak zmasakrowaną twarz" – opisuje.
Tymczasem jego wieloletni menadżer, Andrzej Kosmala w wywiadzie dla "Vivy", wrócił wspomnieniami do ważnych chwil z życia gwiazdora. Mężczyzna opisał przerażające zdarzenie, gdy Krawczyk wraz ze swoją żoną Ewą i synem Krzysztofem Igorem Krawczykiem ulegli poważnemu wypadkowi. Wokalista siedział wtedy za kierownicą Fiata 125p.
– To stało się pod Buszkowem, na zakręcie śmierci, gdzie wcześniej zabili się Kobiela i żona Baszanowskiego – opisuje Kosmala.
– W bydgoskim szpitalu nie poznałem Krzysztofa i wyszedłem. A jak wróciłem, musiałem stać oparty o ścianę, żeby nie zemdleć. Tak miał zmasakrowaną twarz. Na drugi dzień powiedział przez zadrutowane zęby: "Dbaj o zespół, trzeba też kupić nowy samochód". Pomyślałem wtedy, że wyjdzie z tej tragedii – mówi menadżer.
Czytaj także: Menadżer Krawczyka zdradził, jak wyglądały ostatnie chwile muzyka. "Zdążył się pożegnać"
Na szczęście muzyk wrócił do zdrowia, a wypadek uznał za bożą lekcję. Choć po śmierci ojca stał się ateistą, to w czasie swojej emigracji w USA przeszedł nawrócenie.– Poznałem go jako człowieka niewierzącego. Kiedy w wieku 16 lat stracił ojca, wykrzyczał Panu Bogu na cmentarzu: "Boże, zabrałeś mi ojca, więc nie ma Ciebie. Nie jesteś dobrem, nie jesteś miłością" – wspomina przyjaciel zmarłego muzyka.
– Był silnie związany z ojcem, aktorem i śpiewakiem operowym, śpiewającym pięknym barytonem romanse rosyjskie. Po jego śmierci matka wpadła w depresję i Krzysztof został gońcem, żeby zarobić na utrzymanie rodziny – opowiada menadżer w rozmowie z "Vivą".
– Ale tak naprawdę wrócił do Boga po wypadku w Polsce. Nagrał wtedy płytę z Psalmami króla Dawida i poznał słynnego ojca Górę (...) Potem, jak się zaprzyjaźnili, ojciec Góra zrobił nam piękny wybór Psalmów w nowych wersjach językowych – opisuje Kosmala.Ale zaczął wracać do Boga już na emigracji w Ameryce. Jak trwoga, to do Boga, a nie wiodło mu się tam najlepiej. Dorabiał na budowach, żeby się utrzymać. Którejś niedzieli Ewa zaciągnęła go do polskiego kościoła na Jackowie. Krzysztof przez całą mszę żuł gumę i ksiądz go zrugał przy wszystkich. Zrobiło mu się wstyd. Po powrocie do domu wziął książeczkę do nabożeństwa i natrafił na takie zdanie: "Pan Bóg mieszka w nas, a my w Panu Bogu". Od tego czasu, jak mi powiedział, coraz częściej o Nim myślał