Szefowa klubu PiS w Szczecinie przekracza granice: "Srał kot tę stępkę"

Agata Sucharska
Szczecińska stępka miała być nadzieją na rozwój Stoczni Szczecińskiej oraz symbolem podźwignięcia przez PiS Polski z ruiny. Z czasem konstrukcja stała się obiektem drwin i żartów, ponieważ - mimo zapowiedzi - nie była dalej rozwijana. "Srał kot tę stępkę" – skwitowała właśnie przedsięwzięcie szefowa klubu PiS w Szczecinie, a jednocześnie szefowa rady nadzorczej spółki Stocznia Szczecińska Małgorzata Jacyna-Witt.
Szefowa klubu PiS w Szczecinie o inwestycji partii: "Srał kot tę Stępkę". Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Dyskusja z przewodnicząca klubu PiS w Szczecinie wywiązała się pod postem dziennikarki Bianki Mikołajczyk na temat nowego szefa Polski Press. Jeden z użytkowników po zauważaniu komentarza Małgorzaty Jancyny-Witt zadał jej pytanie. "A co tam w Stoczni, mówią, że zabierają stępkę promu do Gdańska. Czy Rada Nadzorcza coś powie stoczniowcom?" – napisał.

"Gdyby Platforma nie zlikwidowała stoczni w Szczecinie, a następnie gdyby nie zablokowała budowy statków do 2019, to już dawno mielibyśmy nowe statki. A tak, to budujemy na razie dok dla stoczni remontowej za 130 milionów zł przy współpracy z prywatnymi kooperantami. Łyso?" – odpowiedziała.


"Ale uprzejmie proszę o odpowiedź na temat stępki promu – czy to prawda, że ma popłynąć do Trójmiasta?" – dopytywał jednak mężczyzna. "Nie wiem. Nie jestem prezesem stoczni. A nawet jak, to co z tego? Jaki problem? Co Pana to obchodzi? Pana stępka?" – stwierdziła polityk.

"Jako przewodnicząca RN powinna to pani wiedzieć. To przecież było wasze (PiS-u – przyp. red.) przedsięwzięcie. I co po nim zostało" – skomentował.

"To były plany. I gdyby stoczni nie zniszczono, zostałyby zrealizowane. PO zablokowało w stoczni produkcję statków do 2019 roku. Ile razy jeszcze mam to tłumaczyć? Zrobiliśmy w Polsce bardzo dużo. Srał kot tę stępkę" – zakończyła dyskusję Jacyna-Witt.
Przypomnijmy, że w 2017 roku w ramach "planu Morawieckiego" przyjęto plan budowy promu Batory dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Statek, który miał zostać zbudowany w stoczni w Szczecinie, miał pomieścić na pokładzie 400 pasażerów, 150 ciężarówek i 50 samochodów osobowych. Po czterech lat prace wciąż jednak nie ruszyły.
Tymczasem z majowego raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, ze realizacja programu kosztowała już podatników 14 milionów złotych, z czego 10 milionów to nierozliczona wciąż zaliczka, a 4 miliony – koszt obsługi prawnej. Zdaniem NIK nierzetelnie wybrano wykonawcę, nie wykonano też dokładnego projektu i planu mimo położenia stępki pod budowę.

"Zawsze gdy patrzę na te zdjęcia zastanawiam się, czy im zwyczajnie nie jest wstyd. W kraju może ludzie nie znają się na budowie statków. W Szczecinie z tej szopki śmiano się od pierwszego dnia. Marek Gróbarczyk, Joachim Brudziński jeszcze w to brnęli, choć opinie w Szczecinie słyszeli" – skomentował sprawę na Twitterze dziennikarz RMF FM Paweł Żuchowski.
Czytaj także: "Szczecin pęka ze śmiechu". PiS pochwalił się lodołamaczem, którego kadłub... sklejono taśmą