Nowa awantura w sieci. Gracze odkryli, że kobiety w grach wyglądają jak... prawdziwe kobiety

Zuzanna Tomaszewicz
Skoro ludzkość dynamicznie rozwija się pod względem technologicznym, to oczywiste jest, że gry wideo powoli będą starały się jak najprecyzyjniej oddawać zastaną przez nas rzeczywistość. Niestety, niektórych mężczyzn razi to, że "kartonowe" postaci kobiece zaczynają być zastępowane przez bohaterki bez makijażu, z dodatkowymi kilogramami to tu, to tam, oraz ze zmierzwionymi włosami. Panowie, to nie w Aloy z "Horizon Forbidden West" tkwi problem, ale w Was.
Wygląd Aloy z gry "Horizon Forbidden West" nie spodobał się niektórym graczom. Bohaterkę nazwano brzydką. Fot. Youtube.com/PlayStation
Wiadomo, ktoś może zaraz powiedzieć, że gra w gry po to, aby choć na chwilę uciec od otaczającego go świata lub po prostu dobrze się bawić. Oba z tych powodów są z założenia dobre pod warunkiem, że nie wypaczają sposobu postrzegania prawdziwego życia.


Są gracze, którzy bronią się w dyskusji argumentem "ucieczki od codzienności", bo przykładowo woleliby widzieć w grze wojowniczkę bez zbroi, za to w samym żelaznym bikini opinającym jej nieskalane ciało. Fantazji samej w sobie pozwolę sobie nie oceniać (każdy lubi to, co lubi), ale jeżeli przez taki wizerunek wirtualnej postaci będziemy wymagać od żywych kobiet niemożliwego, to oznacza, że jesteśmy w kłopocie.

Super, że przetrwała apokalipsę, ale gdzie makijaż?

Aloy, bohaterka gry "Horizon Zero Dawn" i nadchodzącej kontynuacji zatytułowanej "Horizon Forbidden West", znalazła się niedawno na celowniku graczy. Wygląd bohaterki nie był mi obcy, więc widząc zapowiedź kolejnej odsłony serii nie zauważyłam, by jej aparycja uległa aż tak drastycznej zmianie.

Aloy wciąż ma rude włosy poprzeplatane warkoczykami, piegi i charakterystyczny biały dodatek na skroni. Na pierwszy rzut oka wygląda tak, jak ją zapamiętałam. Okej, może w drugiej części jest nieco starsza, a jej ogólny wygląd zmienił się na korzyść dzięki grafice uzyskanej na konsoli nowej generacji, czyli PlayStation 5, która pod względem graficznym jest osiem razy mocniejsza od swojej poprzedniczki ("Horizon Zero Dawn" wyszedł premierowo na PS4).
Aloy z gry "Horizon Forbidden West".Fot. Youtube.com/PlayStation
Wiedząc, jak działają nowe generacje kart i konsol, nawet nie pomyślałabym o tym, aby przyczepić się do czegokolwiek, co dotyczyłoby wizerunku Aloy. Dzięki ulepszonej technice facial motion capture uchwycona została nie tylko ekspresja dziewczyny, ale także drobny detal pod postacią jej podwójnego podbródka ujętego z żabiej perspektywy.

No właśnie, ten nieszczęsny podbródek, pyzate policzki i brak makijażu wstrząsnęły częścią graczy do tego stopnia, że w sieci pojawiły się przeróbki zdjęć Aloy, na których bohaterka przypomina raczej lalkę Barbie niż protagonistkę walczącą o przetrwanie w postapokaliptycznym świecie z plemionami i polowaniem na dinozauropodobne maszyny w tle.

"Czy tylko ja mam wrażenie, że Sony robi wszystko, żeby protagonistki wyglądały męsko jak cholera? (...) Tak samo było *kaszel*kaszel* z Ellie z 'The Last of Us 2'" – czytamy we wpisie ApexAlphaJ, który rozpoczął zaciekłą dyskusję na temat "nowej" Aloy.

Na Twitterze nie brakuje niepochlebnych epitetów kierowanych pod adresem bohaterki. Przeglądając tablicę pod hashtagiem gry widzimy między innymi komentarze mówiące o tym, że postać jest "gruba", "brzydka" i przypomina "babochłopa" (tak samo nazywano zresztą Abby z "The Last of Us 2"). Użytkownik ApexAlphaJ załączył do swojego wpisu również grafikę z "podrasowaną" Aloy, która szczerzy zęby w uśmiechu (w końcu uśmiech to najlepsza ozdoba kobiety), ma błyszczyk na ustach, maskarę na rzęsach i wyregulowane brwi. Jedni powiedzieliby, że to ideał kobiety, natomiast drudzy, że to seksizm w jego najczystszej formie.

Ku mojemu zdziwieniu w gąszczu nieprzyzwoitych komentarzy wielu mężczyzn wstawiło się za fikcyjną bohaterką, której daleko do kobiet przedstawionych w grach z serii "Devil May Cry" czy "Final Fantasy". "Kto niby miałby zrobić jej przedłużane rzęsy lub korektę brwi w czasie apokalipsy, dupku? Chyba nigdy nie widziałeś kobiety na oczy" – skomentował jeden z internautów. Wygląda na to, że rozmowy na temat przedstawiania kobiet w grach lub w innych tekstach kultury przynoszą jako takie owoce. Porównując nagonkę na wspominaną Ellie i Abby z "The Last of Us 2" z awanturą o Aloy z "Horizon Forbidden West", można dostrzec pewien postęp w zachowaniu graczy, a także w zdeterminowanym podejściu twórców gier, którzy mimo ciągłych fal hejtu starają się systematycznie wprowadzać różnorodność do gier.

W oczekiwaniu na kolejny ból d*** graczy

Zdaje się, że kłótnie tego pokroju nie będą miały końca. Z marketingowej perspektywy głównym celem wielu gier jest dotarcie do męskiej publiczności, choć według szacunków odsetek kobiet grających w gry ciągle rośnie. Dla przykładu – w 2019 roku w Stanach Zjednoczonych graczki stanowiły 41 proc. wszystkich graczy, mężczyźni zaś 59 proc. Zgodnie z danymi z 2020 roku 47 proc. graczy w Polsce to kobiety.

Branża gier w obliczu zmian, nie tylko statystycznych, ale również społecznych (takich jak ruch Black Lives Matter czy nowa fala feminizmu), musi bądź co bądź uczestniczyć w dialogu, który rozgrywa się w szeroko pojętej polityce. Stąd też twórcy gier zaczynają krok po kroku myśleć o tym, jak z rozsądkiem ugryźć temat płci, seksualności, rasizmu i koniec końców seksizmu.

Dotychczas byliśmy przyzwyczajeni w grach do archetypu białego protagonisty. Każde odchylenie od tego wzorca będzie najpewniej skutkowało niezadowoleniem wśród wielu graczy. Dlaczego? Myślę, że mało kto lubi zmiany, ale niekiedy są one nieubłagane.

Wygląd Aloy pokazuje, że protagonistki nie muszą uwodzić lub być typowymi femme fatale. Mniejszości przejmują role protagonistów i uwalniają się z okowów stereotypizacji, która dotyczy też mężczyzn. Protagonista nie musi być męskim, silnym macho, aby być postacią z krwi i kości.

Granie ciągle tymi samymi postaciami utrwala w nas pewną niechęć do – nazwijmy to – inności. Inności, która tak na dobrą sprawę nie jest nam nieznana. W końcu tworzymy gry na "nasze podobieństwo", prawda?
Czytaj także: Jestem gamerką i wstyd mi za innych graczy. Wystarczy tęcza, aby doprowadzić ich do szału