Krzysztof Antkowiak przez nałogi znalazł się na skraju. "Chciałem zniknąć, żeby sobie ulżyć"
W latach 80. Krzysztof Antkowiak był prawdziwą dziecięcą gwiazdą. "Zakazany owoc" był piosenką, którą dzieci i dorośli nucili na każdym podwórku. 48-letni dziś artysta zwierzył się w rozmowie z Markiem Sekielskim z uzależnienia od alkoholu i hazardu. Wyznał, że był o krok od samobójstwa. Zdradził też, co pomogło mu w walce z nałogiem.
Niedawno otworzył się i udzielił szczerego wywiadu do cyklu "Sekielski o nałogach". Okazuje się, że jego młodość nie była usłana różami, mimo sławy i wzdychających do niego fanek. Życie gwiazdy nie szło w parze ze szkolnymi obowiązkami, dlatego przestał koncertować. "Cała rzeczywistość się wokół mnie zmieniła" – powiedział.
Już wtedy zaczął uciekać w alkohol. Przyznał, że pił wino, "żeby się zagłuszyć". Pierwsza miłość także dała mu w kość. Dochodziło do tego, że podcinał sobie żyły. "Chciałem zniknąć, żeby sobie ulżyć, żeby stać się niewidzialnym" – oznajmił.
Krzysztof Antkowiak o uzależnieniach. Pomogła mu wiara
Na uzależnieniu od alkoholu się nie skończyło. Wokalista zdradził, że w pewnego sylwestra w Nowym Jorku kierowca pokazał mu kasyno. Od tamtej pory grał bez opamiętania. W rozmowie z Sekielskim wyznał, że to już przeszłość i jest wolny od hazardu od 9 lat."U mnie już było tak, że chciałem skończyć ze sobą. Czułem, że sięgnąłem dna i nie jestem w stanie sobie z tym poradzić" – wyznał. "Zacząłem czytać jak to zrobić (red. popełnić samobójstwo). Miałem wszystko zaplanowane" – dodał.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut