Polak przebojem zdobywa amerykański rynek. "Gamer" rozbił trzeciego rywala w UFC
To było kolejne cenne zwycięstwo Polaka w amerykańskiej organizacji mieszanych sztuk walki UFC. Mateusz Gamrot przebija się przez kolejne szczeble w prestiżowym gronie, chcąc w niedalekiej przyszłości powalczyć o tytuł. Polak pokonał minionej nocy Brazylijczyka Diego Ferreirę.
Polak po niejednogłośnej porażce w debiucie w UFC, w kolejnych dwóch pojedynkach bez problemów poradził sobie z rywalami. Walka z Brazylijczykiem Diego Ferreirą miała dać jasny sygnał, czy Polak jest już gotów do wskoczenia do pierwszej dziesiątki rankingu UFC.
Amerykanie cenią polskiego zawodnika, widząc w nim potencjał zarówno w kwestii sportowej, ale i marketingowej. "Gamer" walczy bowiem widowiskowo, dodatkowo nie gryząc się w język już po zakończonych pojedynkach. Co zresztą potwierdził również po zwycięstwie nad Ferreirą. Zaczepiając kilku rywali...
Za to Gamrot, który zdominował pojedynek, równie aktywny był także przed mikrofonem. Po zwycięstwie nad Ferreirą zaczepił dwóch przeciwników, co w przypadku USA bywa "w cenie" nawet bardziej od zwycięstw w oktagonie.
– Każdy wyzywa McGregora? Ale on tu był pięć lat temu. Teraz jest biznesmenem, nie zawodnikiem – przyznał Polak, wspominając Conora McGregora, legendę UFC.
Dostało się od "Gamera" również Michaelowi Chandlerowi.
– Wszedłeś tu i masz teraz bilans 1-2. Podobno jesteś zapaśnikiem, tak? Sprawdźmy się – spoglądał prosto w kamerę Polak, wzywając do walki.
Wydaje się, że w obu przypadkach trudno wyobrazić sobie, żeby "Gamer" mógł już teraz zawalczyć z publicznie wyzwanymi. Ale Gamrot z pewnością robi pozytywne zamieszanie, nie tylko wygrywając po raz kolejny, ale też pokazując show poza walką. Wygląda na to, że rośnie dobry kandydat na kontynuacje polskich tradycji w UFC - spoglądając w ostatnich latach chociażby na Jana Błachowicza.