Youtuber znokautował byłego mistrza UFC. Efektowny cios zakończył bitwę w USA

Maciej Piasecki
Drugi raz stanęli do walki w ringu i ponownie lepszy okazał się ten sam fighter. Jake Paul tym razem przez nokaut pokonał Tyrona Woodley'a w pojedynku, który w nocy z soboty na niedzielę odbył się w Amalie Arena w Tampa na Florydzie. Paul z wyszczekanego Youtubera staje się niezłym bokserem.
Jake Paul pokonał przez nokaut Tyrona Woodley'a, drugi raz udowadniając, kto jest lepszy w tej nietypowej rywalizacji Fot. CHANDAN KHANNA/AFP/East News
Historia pięściarskiej drogi zwycięzcy sobotniego pojedynku jest zupełnie niecodzienna. Jake Paul jeszcze do niedawna był dużo bardziej znany ze swoich mocnych uderzeń słownych, będąc znanym youtuberem.

Od 2018 roku Paul razem ze swoimi braćmi rozpoczęli swoją drogę w boksie amatorskim. Swój pierwszy pojedynek w wydaniu zawodowym youtuber stoczył w grudniu 2019. Pokonał wówczas rywala również na co dzień zajmującego się treściami wideo w internecie, mianowicie AnEsonGibow. Paul wygrał walkę przez TKO już w pierwszej rundzie.

Od tego czasu Amerykanin wygrał cztery kolejne pojedynki na zawodowym ringu, wliczając sobotnie zwycięstwo. Po raz drugi w pokonanym polu został Tyron Woodley, były mistrz Ultimate Fighting Championship w wadze półśredniej.


O ile za pierwszym podejściem walka była bardziej wyrównana, a ostateczny werdykt był niejednogłośny (77-75 dla Woodleya oraz 77-75 i 78-74 dla Paula), w sobotę 18 grudnia nie było już wątpliwości, kto był górą. Zwycięzca popisał się bardzo efektownym KO, po którym były mistrz UFC padł nieprzytomny na deski.
Paul ma 24 lata i pojawiają się pytania, co dalej zrobi ze swoją karierą sportową. Póki co na pięć pojedynków może legitymować się mianem niepokonanego na zawodowych ringach.

Amerykanin ma z pewnością kilka pomysłów na życie, zwłaszcza, że jest bardzo popularny. Swoją karierę - w wersji publicznej - rozpoczął we wrześniu 2013 roku, publikując na Vine. Paul zgromadził wówczas 5,3 miliona fanów i 2 miliardy wyświetleń w aplikacji.
Czytaj także: Przerażające sceny podczas KSW 65. Chalidow nie podnosił się kilka minut