"Rosja chce, żebyśmy się jej bali". Ekspert tłumaczy, dlaczego nie możemy panikować

Anna Świerczek
Czy będzie wojna w Polsce? Jak rosyjski atak na Ukrainę wpłynie na nasz kraj? Tego typu pytania zadaje sobie coraz więcej osób, choć eksperci apelują, by z góry nie panikować. "Rosja chce, żebyśmy się jej bali" – podkreśla prawnik i dziennikarz Jakub Wiech, który w mediach społecznościowych wyjaśnił, dlaczego nie musimy biegać na stację benzynową, a Polska nie jest zdana na energetyczną łaskę Rosji.
Kolejka na stację benzynową w Gdańsku 24 lutego 2022 r. Fot. Wojciech Stróżyk / Reporter

"Rosja chce, żebyśmy się jej bali. Z pewnością wpompuje w obieg bardzo dużo dezinformacji, której celem jest wywołanie u nas paniki. Może się ona zasadzać np. na kwestiach energetyki, które Moskwa często wykorzystuje politycznie. Nie możemy jej w tym pomagać" – zaapelował na Instagramie Jakub Wiech, ekspert z portalu Energetyka24.com.

Dziennikarz w kilku slajdach podzielił się podstawowymi informacjami na temat obecnej sytuacji w Polsce, z których wynika przede wszystkim, że nasz kraj "nie jest zdany na energetyczną łaskę Rosji".


"Dzięki własnym zasoby surowcowym, infrastrukturze do odbioru paliw i energii, magazynom oraz połączeniom z innymi państwami możemy skutecznie bronić się przed szantażem energetycznym Rosji" – podkreślił Jakub Wiech.

Ekspert zaapelował, by nie biegać niepotrzebnie na stację benzynową, ponieważ nie ma to żadnego uzasadnienia. "Polska znacznie obniżyła w ostatnich latach import ropy z Rosji. Nasze spółki naftowe kupują surowiec np. z Arabii Saudyjskiej czy USA" – wskazał. Dziennikarz przypomniał też, że w 2019 r. musieliśmy się przez pewien czas obyć bez ropy z Rosji i daliśmy wówczas radę.
Jakub Wiech podkreślił, że najwięcej spustoszenia mogą spowodować spanikowani ludzie, którzy masowo pojadą na stacje i zaczną hurtowo wykupywać paliwo. "Przy takim nagłym obłożeniu mogą wystąpić problemy z podażą – bez udziału Rosjan, przez naszą nierozwagę" – podsumował.

Rosyjska inwazja a sytuacja w Polsce. Czy wypłacać pieniądze?


Przypomnijmy, że jeszcze na początku tego tygodnia eksperci podkreślali, iż w razie ataku Rosjan na Ukrainę nie powinniśmy obawiać się braków środków w bankomatach.
Tym, co faktycznie może stanowić problem, są zagrożenia w cyberprzestrzeni, blokujące sieć teleinformatyczną. – Jeśli do takich by doszło na terenie naszego kraju, to nie tyle, że zabraknie gotówki, ile bankomaty mogą przestać działać, podobnie zresztą jak strony logowania w bankach i bankowe aplikacje mobilne – mówił w rozmowie z SuperBiz dyrektor polskiego oddziału Conotoxia Ltd. Daniel Kostecki.

Należy jednak podkreślić, że skutki ewentualnych ataków hakerskich są tymczasowe, a systemy informatyczne są obecnie ściśle monitorowane przez służby państwowe.

– Tutaj panika i nasz sposób reagowania zgodnie z mechanizmem "fight or flight", czyli walcz albo uciekaj, sprawi, że ruszymy grupowo wypłacać pieniądze do banków. Jeżeli zrobi to dostatecznie dużo z nas, to w pewnym momencie banki zaczną mieć problem z płynnością finansową. I wtedy naprawdę możemy wygenerować realny ekonomiczny problem – podkreślała w rozmowie z Interią dyrektorka Centrum Badań nad Terroryzmem dr Paulina Piasecka.
Czytaj także: Dramatyczna noc w Ukrainie. Walki trwają w praktycznie całym Kijowie

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut