Gdzie w Warszawie są schrony? Urząd Miasta: „Jako miasto nie mamy żadnych”

Daria Siemion
04 marca 2022, 13:24 • 1 minuta czytania
Mieszkańcy Ukrainy chronią się przed brutalnym atakiem Putina w schronach i w metrze. Choć na ten moment Polsce nie grozi niebezpieczeństwo ze strony Rosji, ludzie zadają pytania o schrony u nas. Postanowiliśmy sprawdzić, jak to wygląda w Warszawie. Nie mamy dobrych wieści.
Wnętrze schronu przeciwlotniczego fot. Albin Marciniak /East News
– Po wybuchu wojny w Ukrainie dzwoni i pisze do mnie wiele osób. Pytają o schrony. To nie są paranoicy. Ludzie po prostu chcą wiedzieć, gdzie są schrony. Odpowiadam im, że w Polsce nie ma żadnych schronów. Mariusz WasilewskiPortal "Schrony w Łodzi"

Urzędy umywają ręce

Dyskusja o schronach w Warszawie zaczęła się ponad 8 lat temu, kiedy na jednym z posiedzeń Maciej Maciejowski (warszawski radny) zapytał Hannę Gronkiewicz-Waltz (ówczesną prezydent) o ilość i dostępność schronów. Odpowiedź była zaskakująca.

– W aktualnie obowiązujących przepisach nie występuje definicja schronu i ukrycia, a co za tym idzie nie ma właściwego organu w zakresie planowania, wznoszenia i utrzymania takich obiektów - powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Prezydent miasta przyznała, że nie wie, czy w Warszawie są schrony, ile może ich być i gdzie ich szukać. Od tamtej sytuacji minęło 8 lat. Sprawdziliśmy, czy coś się zmieniło.

Zadzwoniliśmy do stołecznego ratusza. Rozmowa trwała kilka sekund. Powiedziano nam, że miasto nie ma żadnych schronów. Poproszono nas, żebyśmy zadzwonili do MON. Tak zrobiliśmy. Stamtąd odesłano nas do MSWiA. Wysłaliśmy pytanie, mija tydzień, odpowiedzi brak.

Sytuację skomentował Mariusz Wasilewski, specjalista w zakresie schronów.

Ze schronów robi się wiedzę tajemną. Powinna być ogólnodostępna. Każdy człowiek powinien wiedzieć, gdzie znajduje się najbliższy schron, niezależnie od tego, czy akurat jest wojna, czy nie.

Podkreśla, że nie ma czegoś takiego jak ewidencja schronów. Śmieje się, że urzędnicy odsyłają interesantów na jego stronę internetową, gdzie opublikował listę schronów w Łodzi.

Spółdzielnie i wspólnoty bez kluczy

W czasach zimnej wojny władze ZSRR przygotowywały się na amerykański atak atomowy. Nie doszło do niego, ale ślady ówczesnych lęków zostały w Warszawie do dzisiaj. Wiele budynków, w których mieszkają Warszawiacy, posiada schrony. Czy ktoś o nie dba?

W sieci znajdujemy informację, że schrony zlokalizowane pod budynkami mieszkalnymi, znajdują się pod opieką wspólnot i spółdzielni. Taka informacja miała wyjść od urzędników ze stołecznego ratusza. Dzwonimy do zarządcy jednej z warszawskich wspólnot.

– To bzdura – mówi. – Za komuny schronami zarządzała Liga Obrony Kraju, która współpracowała w tym zakresie z Urzędem Miasta. Po rozwiązaniu LOK, z tego co widzę, nikt się tym zajmuje. Nie mam tam dostępu, nie wiem jak to wszystko wygląda – mówi nasz rozmówca, który chce zachować anonimowość.

Pytamy go o klucze do schronów. Nie wie kto je ma. Nie on.

Opowiadamy tę sytuację Wasilewskiemu. Śmieje się, choć jak podkreśla - nie ma z czego.

– Rozmowy, żeby otworzyć jakiś schron trwają tygodniami. A to ktoś zgubił klucze, a to zachorował, a to urlop wziął. A teraz wyobraźmy sobie, że jest bombardowanie i na zejście do schronu mamy kilka minut. To się nie uda – alarmuje.

Fatalny stan schronów

– U mnie na osiedlu zamurowano wyjścia awaryjne ze schronów. To takie budki znajdujące się na zewnątrz. Ludzie wrzucali tam butelki i administracja je zamurowała – opowiada redakcyjny kolega.

Z podobnymi incydentami miał do czynienia Mariusz Wasilewski, redaktor portalu "Schrony w Łodzi".

– Czerpnie powietrza, pełniące zarazem funkcję wyjścia awaryjnego ze schronu, bardzo często są likwidowane. W ich miejscu powstają miejsca parkingowe albo trawniki – mówi nasz rozmówca.

 – Ludzie nie wiedzą jak ważna jest ich rola. To one dostarczają do schronów tlen, umożliwiają oddychanie. W przypadku zawalenia budynku to jedyna droga wyjścia - tłumaczy.

No dobrze, a czy w schronie jest jedzenie, picie, sprzęt łącznościowy? Cokolwiek, co pomogłoby przetrwać dłuższy okres?

– Nie sądzę – odpowiada Wasilewski. – Byłem kiedyś w magazynie obrony cywilnej. Wygląda to tragicznie. Stary sprzęt, zagrzybiały. To się do niczego nie nadaje – relacjonuje nasz rozmówca.

Wasilewski wspomina jeszcze jedną skandaliczną sytuację. Kiedy zadzwonił do Centrum Zarządzenia Kryzysowego usłyszał, że ze schronów należy nie korzystać. Wchodzenie do nich może być śmiertelnie niebezpieczne.

Metro nie jest solidnym schronem

Wysyłamy pytanie do rzecznika Metra Warszawskiego. Pytamy, czy metro może pełnić funkcję schronu, a jeśli tak, to w jak zostało do tego dostosowane i na jakich odcinkach.

Z Metra Warszawskiego dostajemy następującą odpowiedź:

– Infrastruktura metra została zaprojektowana i zbudowana zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami prawa.

Przecieramy oczy ze zdumienia. Tak odpisuje nam Anna Bartoń, Dyrektor Biura Prasowego Warszawskiego Metra. Odpowiedź znajdujemy na Wikipedii (choć bez podanego źródła).

"Stacje metra od Kabat do Wierzbna są przystosowane do pełnienia funkcji schronów". Dalsze nie, bo nie było na to pieniędzy.

Pytaliśmy urzędników, czy nowe stacje, te które powstają i będą powstawały w przyszłości, będą dostosowane do pełnienia funkcji schronu. Nie dostaliśmy odpowiedzi.

Na portalu ursynow.org.pl znaleźliśmy archiwalną wypowiedź pani Anny Bartoń, rzeczniczki Metra Warszawskiego.

– Najstarsze plany budowy stacji I linii metra zakładały pełnienie także funkcji schronu. Jednakże już na etapie późniejszej budowy te projekty zostały zmienione a realizacja zaniechana. Zrealizowane zostały jedynie pewne elementy, a i to na ograniczonym odcinku i nie w pełnym zakresie.

– Jednym z elementów są bramy do zamknięć sektorowych w tunelach. Nie są jednak one do końca wyposażone, w chwili obecnej są jedynie konserwowane. W związku z faktem, że nie zostały zbudowane inne elementy zabezpieczeń nie możemy mówić, że dzięki nim metro zamieni się w „solidny schron”.

Czytaj także: https://natemat.pl/400147,kim-jest-witalij-kliczko

Gdzie można się schować?

– Przy wojnie konwencjonalnej ogromnym zagrożeniem jest zasypanie gruzem. Jedną z podstawowych zasad bezpieczeństwa jest wybranie miejsca pod ziemią. Najlepiej, jeśli będzie zrobione z żelbetu. To materiał odporny na ogień, obciążenia statyczne i dynamiczne – tłumaczy Wasilewski, specjalista w zakresie schronów.

Podczas ataku lotniczego sprawdzą się przejścia podziemne, garaże podziemne, stacje metra. Jednak w przypadku ataku bombami termobarycznymi lub bronią nuklearną, będą one bezużyteczne. W takiej sytuacji skuteczną ochronę zapewnią schrony przeciwatomowe.

Ile w Polsce jest schronów przeciwko broni chemicznej i jądrowej? Gdzie są zlokalizowane? Nie wiadomo. Ciężko uzyskać jakiekolwiek informacje od urzędników.

Dla porównania, w Szwecji i Norwegii, wszystkie obiekty o powierzchni  600 m² muszą posiadać miejsce przeznaczone na schronienie NBC (nuklearno-biologiczno-chemiczne). Szwecja jest w stanie ochronić przed atomem 81 proc. swoich obywateli.

Jednak samo posiadanie schronów to nie wszystko. Najważniejszy jest system szybkiego reagowania. Tego w Polsce na pewno brakuje.