Rękawice zamienił na karabin, ciepłą willę na koszary. Oto Władimir Kliczko, obrońca Kijowa
Z Warszawy po olimpijskie złoto
Jest połowa lat 90. XX wieku. Do Warszawy przyjeżdża młody, zdolny bokser z Ukrainy. Widać po nim biedę. Polscy zawodnicy noszą oryginalne dresy, on skromny sweter. Na tle pozostałych wyróżnia się potężną sylwetką i znakomitą pracą nóg. To Władimir Kliczko.
Ten młody Ukrainiec to nie byle kto. Jest Mistrzem Europy Juniorów w wadze ciężkiej. Na Mistrzostwach Świata w Stambule zajmuje drugie miejsce. Polacy chcą z nim trenować. Trafia do „Gwardii Warszawa”, mekki rodzimych pięściarzy. Legenda głosi, że trenował tu Bob Dylan.
Sekcja bokserska „Gwardii Warszawa” stanowi serce stołecznego sportu. Zawodnicy klubu zdobywają medale na największych światowych imprezach. Kliczko przyjeżdża do Warszawy i spuszcza im łomot. Wygrywa wszystkie z pięciu walk. Cztery przed czasem.
Robi się problem, żeby znaleźć mu partnera do sparingów. Bułgar, z którym walczy Kliczko trafia do szpitala ze wstrząsem mózgu. Amerykański zawodnik po jednym dniu sparingów ucieka w nocy na lotnisko. Nikt nie chce z nim sparować. Ludzie mówią, że "bije z całej siły" i "jest nienormalny".
"Nie lubię być bity, bo kto lubi? Gdybym częściej dostawał, pewnie nie trenowałbym boksu".
Paweł Skrzecz, trener Kliczki w Polsce, mówi, że Kliczko faktycznie świetnie boksował, ale nie spodziewał się, że zajdzie tak daleko. Innego zdania był Jerzy Kulej, legenda polskiego boksu. „Wyrywa naszych z korzeniami” – tak dwukrotny mistrz olimpijski skomentował jedną z walk Kliczki.
Za walkę w Polsce młody Kliczko dostaje 200-250 dolarów. Dla niego to masa pieniędzy. Dwadzieścia razy więcej niż zarabia jego ojciec. Boks daje mu nadzieje na lepsze życie. Chce, żeby matka w końcu odpoczęła, a brat nie musiał dorabiać na bramce w klubach.
Jego kariera nabiera tempa w 1996 roku. Władimir Kliczko leci na Igrzyska Olimpijskie w Atlancie. W świetnym stylu wygrywa walkę z Paeą Wolfgramem. Do domu w Kijowie wchodzi z zawieszonym na szyi medalem. Jest z siebie dumny. To złoto.
Złoty medal olimpijski wystawia na sprzedaż. Anonimowy nabywca kupuje go za 1 mln dolarów. Pieniądze trafiają do dzieci z ubogich rodzin. Licytujący, z szacunku dla młodego boksera, zwraca mu zakup.
Trenerzy z „Gwardii Warszawa” są z niego dumni. Kliczko w dowodzie wdzięczności przynosi im podpisany plakat. Paweł Skrzecz wiesza go w pokoju trenerskim. Pamiątka ginie podczas przeprowadzki. Po Kliczce w Warszawie zostają wspomnienia.
"Vlad is bad"
Każdy sportowiec zmienia się w wyniku treningów, ale transformacja Władimira Kliczki jest naprawdę imponująca. Władimir już jako nastolatek dysponuje wszelkimi narzędziami, by powalać na deski najlepszych. Ma długie ręce, potężne ciosy, jest wysoki. Brakuje mu wytrzymałości i spokoju.
Na jego drodze staje Emmanuel Steward. To trener, o którego kłócą się młodzi pięściarze. Każdy chce z nim trenować, ale on jest jeden. Wybiera Kliczkę. Uczy go spokoju. Każe trzymać przeciwników na dystans. Nie prowadzi morderczych treningów. Próbuje poskromić dzikie instynkty Kliczki.
Kiedy Kliczko rozpoczyna karierę w boksie zawodowym, krytycy mówią, że jego występom brakuje emocji. Nazywają go „automatem do lewych haków”. Kliczko cieszy się, gdy słyszy te opinie. To oznacza, że treningi ze Stewardem działają: nie popełnia błędów, trzyma rywali na dystans, nokautuje ich pojedynczymi ciosami, jest niepokonany.
"Jestem nudny, ale skuteczny".
W swojej karierze toczy 69 walk, wygrywa 64 pojedynki, 53 przez nokaut. Zostaje dwukrotnym mistrzem świata w wadze ciężkiej, posiada pasy federacji WBA, IBF, WBO, ICO. Jest rekordzistą pod względem największej liczby zwycięstw w wadze ciężkiej (25) i największej liczby obron swojego tytułu (14).
Jego walki gromadzą przed telewizorami 50 mln widzów. W 2021 roku trafia do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu. Nigdy nie walczy ze swoim bratem Witalijem — obiecali to matce. Są jedynymi braćmi w historii, którzy posiadają mistrzowskie tytuły wszystkich najważniejszych federacji.
Legendarna walka z Joshuą
Jest 2017 rok. 41-letni Władimir Kliczko przemawia do 90-tysięczniej widowni zgromadzonej na Wembley. Właśnie przegrał walkę z Anthonym Joshuą. Brytyjska publiczność nie gwiżdże, nie próbuje zagłuszyć Kliczki.
Kliczko mówi, że zawsze był fanem talentu Joshuy, że nie wygrał pasa, ale nie czuje się przegrany. Nie stracił dobrego imienia, ani reputacji. Ta walka to wielkie wydarzenie dla boksu. Cieszy się, że mógł w niej uczestniczyć.
Na sali rozlegają się oklaski. To była świetna walka.
Kliczko przegrywa walkę, ale prasa jest dla niego łaskawa. Powala Joshuę na deski, później przyjmuje od niego mordercze ciosy. Ma jeszcze siłę, by kontratakować. Walkę przegrywa przez techniczny nokaut (TKO) w 11. rundzie.
Kilka miesięcy później Kliczko ogłasza zakończenie kariery. Tamtego wieczora zakochuje się w Londynie.
Nie tylko mięśnie
Kliczko kończy formalną edukację w „Perejasławowo-Chmielnickim Instytucie Pedagogicznym”. Jest bardzo dobrym uczniem. W wolnych chwilach czyta „Przypadki Robinsona Cruosoe”. Marzy o tym, żeby kiedyś zanurzyć nogi w oceanie, odbyć daleką podróż i zobaczyć czarnoskórnych.
Oprócz boksu młody Władimir pasjonuje się szachami. Sporo gra ze starszym bratem. Dużo się przeprowadzają, kilka razy zmieniają szkołę. Witalij rodzi się w Kirgistanie, Władimir w Kazachstanie, później mieszkają w Czechach i w końcu w Ukrainie. Zawsze zabierają ze sobą ukochaną szachownicę.
W dorosłości rozgrywa partię z Kasparowem. Wytrzymuje 25 ruchów. – Nie chciałam nokautować Cię w pierwszej rundzie – mówi Kasparow. Podczas wywiadu gra z dziennikarzem Financial Times. Wygrywa. Robi zdjęcie zwycięskiej planszy i wysyła je do swojego przyjaciela Władimira Kramnika, legendarnego rosyjskiego szachisty.
"Nigdy nie biłem się poza ringiem".
Kliczko sprawia wrażenie głębokiego myśliciela. Mówi w czterech językach, robi doktorat z nauk o sporcie na Uniwersytecie Kijowskim. Tytuł jego pracy to „Kontrola pedagogiczna nad młodymi sportowcami w wieku od 14 do 19 lat w dawnym Związku Radzieckim”. Od tego pochodzi jego pseudonim: Doktor Stalowy Młot. Jego brat też ma doktorat. Mówią na niego Doktor Żelazna Pięść.
Władimir Kliczko jest współautorem książki „Wyzwanie menadżera: czego menadżerowie mogą nauczyć się od topowych sportowców”. Po jej opublikowaniu zatrudnia się jako adiunkt na szwajcarskim Uniwersytecie St. Gallen. Studenci (szczególnie studentki) go uwielbiają. Prowadzi zajęcia w ciekawy sposób, ma rozbrajający uśmiech.
Samotny ojciec
Związek Władimira Kliczki i Hayden Panettiere od początku wzbudza zainteresowanie mediów. On, radziecki bokser. Ona, amerykańska aktorka. On mieszka i pracuje w Niemczech. Ona w Los Angeles. Ta relacja od początku jest trudna. Postanawiają się rozstać.
Po dwóch latach postanawiają spróbować ponownie. Władimir oświadcza się ukochanej w Kijowie. Kilka miesięcy później okazuje się, że Panettiere jest w ciąży. Rodzi dziewczynkę. Dają jej na imię Kaya.
Hayden choruje na depresję poporodową, ma załamanie nerwowe, trafia do szpitala. Władimir opiekuje się dzieckiem. Sytuacja się przeciąga. Para postanawia się rozstać, ale pozostaje w dobrych relacjach.
Po rozpadzie związku władza rodzicielska zostaje przyznana Kliczce. Były bokser przeprowadza się z maleńką córeczką do Kijowa. Przy opiece nad dzieckiem pomaga mu mama.
Córka regularnie lata do Stanów Zjednoczonych. Jako czterolatka potrafi mówić po rosyjsku, ukraińsku i angielsku. Niemiecki rozumie. Po wybuchu wojny w Ukrainie Kliczko ewakuuje ją z Kijowa. On i wujek Witalij zostają na polu walki.
Obrońca Kijowa
W lutym 2022 roku Władimir Kliczko dołącza do Kijowskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Deklaruje, że jest gotów umrzeć za Ukrainę. Nie tylko dzielnie walczy, ale i podnosi Ukraińców na duchu. Odwiedza szpital położniczy i ludzi kryjących się w schronie. Mówi, że życie zawsze zwycięża.
- W ogóle nie brałem pod uwagę takiej możliwości, żeby w tym czasie nie było mnie w Kijowie. Tutaj są moi przyjaciele, tu pochowano moich krewnych, tu jest również mój dom. I także ja jestem dzisiaj w tym miejscu. (źródło: Przegląd Sportowy)
Na froncie stoi ze starszym bratem Witalijem, merem Kijowa. Wcześniej bracia wspierali Pomarańczową Rewolucję. Byli obecni na Majdanie. Od wielu lat marzą o tym, by Ukraina stała się europejskim krajem: wolnym od korupcji, oligarchii i układów. W wywiadzie z Przeglądem Sportowym Władimir dziękuje Polakom za okazane wsparcie.
– Chcę podziękować Polsce i polskiemu rządowi za wsparcie Ukrainy od pierwszego dnia wojny. Dziękuję bardzo. Trzeba to kontynuować. Nie tylko my, Ukraińcy, ale my – Polacy i Ukraińcy, musimy zatrzymywać rosyjską agresję i tę bezsensowną wojnę, która niszczy wszystko na swojej drodze – mówi.
Dziennikarze pytają go, dlaczego jako zamożny człowiek (jego majątek to ok. 40 mln euro) jest teraz w Kijowie. Odpowiada, że zawsze wracał i będzie wracał do Ukrainy, a Ukraina zawsze była, jest i będzie. Dziś ma przed sobą jedną z najsilniejszych armii świata. Nie boi się. Jest uważny i skupiony. Tak jak na ringu.