Powiększanie ust i likwidacja zmarszczek tylko u lekarza? Kosmetolodzy: To nieuczciwa konkurencja
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Już od kilku lat na rynku beauty obserwować można ścieranie się opinii i interesów środowiska lekarzy oraz kosmetologów i kosmetyczek.
Lekarze przekonują, że zabiegi te powinny być uznane za świadczenia zdrowotne, bo wiążą się z nacinaniem lub przekłuwaniem skóry, czyli "przerywaniem powłok ciała", a co za tym idzie wykonywać je mogłyby wyłącznie osoby z wykształceniem medycznym. Kosmetolodzy po 5-letnich studiach twierdzą, że i oni mają odpowiednie kompetencje do przeprowadzania zabiegów, z których część można określić jako inwazyjne. Z pewnością takich zabiegów wykonywać nie powinny osoby bez przygotowania medycznego lub kosmetologicznego, a jedynie po kilkudniowych lub kilkugodzinnych kursach.
Przy braku jasnych przepisów, nie wiadomo do końca, gdzie leży granica pomiędzy świadczeniem zdrowotnym a poprawianiem urody, ale także kto i jakie zabiegi może wykonywać?.
Kwestie te, mimo apeli samorządu lekarskiego, od kilku lat nie zostały doprecyzowane. Ministerstwo zdrowia do tej pory nie zajęło się uregulowaniem tego obszaru, bo sprawa nie jest prosta, jednak moment taki zbliża się nieuchronnie. Jasne określenie tego, jakie zabiegi może wykonywać lekarz, jakie kosmetolog, a jaki katalog zarezerwowany jest dla kosmetyczek po szkołach policealnych i kursach, pomogłoby też samym pacjentom czy klientom gabinetów.
Ci bowiem padają niekiedy ofiarami ślepego dążenia do poprawy własnej urody. Decydują się - kierując się głównie ceną - na zabiegi u osób z różnego rodzaju certyfikatami, których nikt de facto nie kontroluje. W efekcie pojawia się coraz więcej błędów i powikłań.
W kwestii szkoleń drgnęło ostatnio choć tyle, że samorząd lekarski wydał jasny komunikat zabraniający lekarzom prowadzenia szkoleń z zakresu zabiegów estetycznych dla osób bez medycznego wykształcenia.
"Medycyna estetyczna", czyli jaka?
Co istotne, w języku zakorzeniło się już określenie "medycyna estetyczna" sugerujące, że chodzi o zabiegi z określonej dziedziny medycyny.
Tymczasem dziś w Polsce nawet nie ma takiej specjalizacji dla lekarzy. Medycy z różnymi innymi specjalizacjami mają możliwość ukończenia rocznych kursów z zakresu medycyny estetycznej.
Stąd potem przypadki nie tylko dermatologów, ale też okulistów czy stomatologów, którzy w swojej ofercie mają również takie zabiegi, jak np. wstrzykiwanie botoksu, laserową korekcję zmarszczek czy powiększanie ust, a nawet powiększanie piersi poprzez wstrzykiwanie odpowiednich preparatów.
Lekarze od kilku lat walczą o uregulowanie tego obszaru. Proponowane przez nich rozwiązania idą w kierunku dania kompetencji do wykonywania zabiegów inwazyjnych wyłącznie medykom. Według lekarzy, zabiegi te są bowiem świadczeniami zdrowotnymi, a nie tylko poprawianiem urody. Za ich wykonywanie nie powinny brać się więc osoby bez wykształcenia medycznego.
Uregulować zawód kosmetologa
Andrzej Cisło, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej podkreśla w rozmowie z NaTemat, że kosmetolodzy, a tym bardziej kosmetyczki, nie są zawodem medycznym.
Rada kilka dni temu wydała negatywną opinię w sprawie poselskiego projektu ustawy o zawodzie kosmetologa. Według Rady, projekt ten stanowi próbę stworzenia zawodu niemedycznego z atrybutami zawodu medycznego, jakimi są: prowadzenie dokumentacji, tajemnica zawodowa, doskonalenie zawodowe, wymóg posiadania lokalu, urządzeń, produktów kosmetycznych, itd.
Jak wskazuje samorząd lekarski, projekt nie reguluje jakiegokolwiek merytorycznego nadzoru nad wykonywaniem zawodu kosmetologa.
NRL przypomniała w swoim stanowisku, że od dłuższego czasu postuluje potrzebę uporządkowania prawnych aspektów udzielania świadczeń z zakresu medycyny estetycznej, bo w praktyce rozmywa się granica pomiędzy świadczeniami zdrowotnymi, zastrzeżonymi dla działalności leczniczej, a zabiegami z dziedziny kosmetologii i kosmetyki, które są domeną działalności gospodarczej.
Konsekwencją tego są liczne przypadki udzielania de facto świadczeń zdrowotnych przez osoby nieposiadające odpowiednich kwalifikacji.
Bardzo pojemny katalog
Projekt ustawy o zawodzie kosmetologa "nie uzdrawia" - w opinii NRL - tej sytuacji, bo oprócz listy specjalistycznych zabiegów estetycznych zawiera też zapis uprawniający dodatkowo do "innych czynności mających na celu poprawę ogólnej kondycji włosów skóry i paznokci oraz opóźnianie zewnętrznych oznak starzenia się organizmu", co jest określeniem bardzo pojemnym.
Tu stanowisko Rady jest jasne: zabiegi związane z ingerencją w tkanki powłok skórnych powinny być wykonywane wyłącznie przez lekarzy i lekarzy dentystów, jako przedstawicieli grup zawodowych legitymujących się specjalistycznym zakresem wiedzy teoretycznej i praktycznej.
NRL proponowała nawet jakiś czas temu poszerzenie definicji świadczenia zdrowotnego.
A konkretnie zapisy, że świadczenie zdrowotne to "działania służące zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz inne działania medyczne wynikające z procesu leczenia lub przepisów odrębnych regulujących zasady ich wykonywania, a także działania służące przywracaniu lub poprawie fizycznego i psychicznego samopoczucia oraz społecznego funkcjonowania pacjenta, poprzez zmianę jego wyglądu, wiążące się z ingerencją w tkanki ludzkie".
Jak przekonują medycy, takiego zakresu wiedzy, jaki posiadają osoby wykonujące te zawody nie uzyskują ani absolwenci studiów o kierunku kosmetologia, ani absolwenci szkół policealnych kształcących w zawodzie technika usług kosmetycznych, ani tym bardziej uczestnicy różnego rodzaju kursów kosmetycznych, których to regulacja zawodów pozostaje poza właściwością Ministra Zdrowia.
Andrzej Cisło pytany o projekt ustawy o zawodzie kosmetologa, podkreśla, że jest on wadliwy, bo m.in brakuje tam delegacji ustawowych do wydania rozporządzeń. Nie wiadomo, czy pieczę nad tym zawodem miałby sprawować minister zdrowia czy np. gospodarki.
Nie jest to zawód medyczny, więc nie do końca powinien to być minister zdrowia. Jeżeli nie ten, to który?
Może potrzebne standardy organizacyjne?
Jednocześnie przekonuje, że mimo braku obecnie definicji medycyny estetycznej, charakter procedur składających się na zabiegi medycyny estetycznej świadczy o tym, że są to zabiegi medyczne.
- Co więcej, w zasadzie nie ma medycyny estetycznej bez leków lub wyrobów medycznych i to zarówno jako preparatów, jak np. popularny kwas hialuronowy lub określonych urządzeń. Skoro są to wyroby medyczne, to w swoich charakterystykach mają zapisane kto może się nimi posługiwać. Nawet pobieżny przegląd tych charakterystyk wskazuje w ogromnej większości na lekarzy i lekarzy dentystów. Co do leków, to sprawa jest jasna - wydaje się je z przepisu lekarza. Składowe wskazują na to, że są to procedury medyczne - argumentuje A. Cisło.
Zdaniem wiceprezesa NRL, ze strony ministerstwa powinno zostać wydane rozporządzenie np. o standardach organizacyjnych zabiegów estetycznych.
Zabiegi powinny być tam ujęte w katalog i opisane, kto i jak powinien te procedury wykonywać. Podaje przykład standardów wydanych w innych dziedzinach, jak np. standardy opieki okołoporodowej czy leczenia bólu.
Wprawdzie standardy takie zwykle opracowują towarzystwa naukowe z danej dziedziny medycyny, w tym przypadku jednak - ponieważ brakuje takiej specjalizacji - mógłby zrobić to urząd.
Konkurencja na rynku
Takie zapisy mogłyby wykluczyć z tego rynku, wartego miliony złotych, kosmetologów, którzy stanowią obecnie największą konkurencję dla lekarzy na rynku beauty. To licząca 200 tys. osób grupa zawodowa. Jej przedstawiciele także widzą potrzebę uregulowania rynku zabiegów estetycznych, jednak nie przez odcięcie ich od wykonywania większości zabiegów.
Justyna Gorlicka - Kruk, prezes ogólnopolskiej Izby Kosmetologów w rozmowie z NaTemat zapewnia, że Izba jest za uregulowaniem tego zawodu, bo kosmetolodzy są już od ponad 30 lat na rynku.
To absolwenci 5-letnich studiów. Jest to grupa niemała, bo już ok. 200 tys. osób. Ustawa więc jest potrzebna, m.in. po to, aby ułatwić też konsumentom poruszanie się po tym rynku i weryfikację tego, kto jest kosmetologiem.
Zastrzega też od razu, aby nie mylić kosmetologów po studiach z kosmetyczkami, które ukończyły np. 2-letnie studium.
Jak podkreśla, także kosmetologom zależy na tym, aby istniały jasne reguły prawne zwiększające bezpieczeństwo klientów korzystających z usług estetycznych. Na razie dokonują samoregulacji i wprowadzają standardy w ramach swojego zawodu.
Pytana o działania ze strony lekarzy, aby zabiegi estetyczne uznać za świadczenia medyczne i dać uprawnienia do ich wykonywania wyłącznie lekarzom, ocenia, że można nazwać to "działaniami nieuczciwej konkurencji".
To próba monopolizacji rynku estetycznego w Polsce.
W jej ocenie, takie są właśnie intencje różnych projektów regulacji prawnych zgłaszanych przez środowisko lekarzy. Chodzi m.in. o propozycję definicji medycyny estetycznej czy poprawki zgłaszane do procedowanej obecnie ustawy o wyrobach medycznych.
Nic o nas, bez nas
Według J. Gorlickiej-Kruk, ze strony lekarzy jest silne lobby, aby zabiegi takie mogli wykonywać wyłącznie lekarze. Podkreśla, że w MZ niedawno powołano zespół, który ma opracować program kształcenia dla kierunku kosmetologii studiów I i II stopnia. Jednak w jego składzie znaleźli się wyłącznie lekarze dermatolodzy. Wprawdzie na prośbę Izby Kosmetologów włączono do jego prac jednego kosmetologa, ale nadal przewagę mają tam dermatolodzy.
- Nie pozwolimy na to, aby decydowała o nas inna grupa zawodowa, która stanowi naszą bezpośrednią konkurencję - podkreśla J. Gorlicka-Kruk. Przypomina, że dotychczasowy program studiów z kosmetologii uzyskał akredytację, więc obecna próba ingerowania w ten program i okrajanie go, to również próba działania w kierunku eliminacji konkurencji.
Jak przekonuje, na rynku beauty jest miejsce zarówno dla kosmetologów, jak i dla lekarzy. Jest też wspólne pole do działania dla obu tych grup.
- Chodzi o to, aby nie dopuszczać do takiego procederu, że zabiegi inwazyjne w tkanki wykonują osoby po kilkudniowych kursach, bez żadnej wiedzy na temat ciała człowieka, a także wiedzy o ewentualnych konsekwencjach - przekonuje.
Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu
Kosmetologom, podobnie jak lekarzom, zależy więc na stworzeniu regulacji prawnych, które będą zwiększały bezpieczeństwo osób korzystających z usług estetycznych.
Dopóki takich regulacji nie ma, decydując się na zabieg z zakresu tzw. medycyny estetycznej, warto sprawdzić dyplom osoby, w której ręce zamierzamy się oddać. Kierować należy się nie ceną, ale głównie kompetencjami osoby, która ma ingerować w nasze ciało.
Warto też zasięgnąć opinii o danym gabinecie lub konkretnej osobie wykonującej zabieg, sprawdzić jak długo działa na rynku, ale także ocenić zdroworozsądkowo standardy i czystość panujące na miejscu.
Czytaj także: https://natemat.pl/blogi/marekwasiluk/400321,poprawianie-urody-za-pomoca-preparatow-medycyny-estetycznej-sprawdz-co-pozwalasz-sobie-wstrzyknac