Wyznania adoptowanego syna duetu Die Antwoord mrożą krew. Molestowanie i nie tylko
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Grupa Die Antwoord ponownie znalazła się na pierwszych stronach gazet przez swoje szokujące i kontrowersyjne zachowanie. Tym razem sprawa jest wyjątkowo poważna.
- Adoptowany syn Ninji i Yo-Landi Visserów pod koniec kwietnia udzielił wywiadu, w którym wyznał, że padł ofiarą przybranych rodziców. Powiedział o rozmaitych formach przemocy, której miał doświadczyć.
- 20-letni Gabriel 'Tokkie' du Preez twierdzi, że duet muzyczny i byli małżonkowie wykorzystywali fizycznie i seksualnie jego i jego młodszą siostrę.
Zespół Die Antwoord - członkowie i twórczość
Die Antwoord to południowoafrykański zespół z Kapsztadu założony w 2008 roku. Tworzą alternatywną, różnokulturową muzykę hip-hopową w odmianie rap-rave. W skład duetu wchodzi drobej postury artysta o charakterystycznym głosie, Yo-Landi Visser (Anri du Toit) oraz szczupły, wytatuowany, raper Ninja Visser (Watkin Tudor Jones). Warto nadmienić, że kontrowersyjny duet nieraz gościł w Polsce na różnych festiwalach.
Wylansowali takie przeboje jak "Baby's On Fire", "Ugly Boy", "Banana Brain" czy "Pitbull Terrier", choć tym najbardziej znanym jest bezapelacyjnie hit "I fink you freeky". Yo-Landi i Ninja są związani nie tylko zawodowo. Prywatnie od lat są parą, a w 2006 roku na świat przyszła ich biologiczna córka, Sixteen Jones, którą ochoczo pokazują w teledyskach czy social mediach. Dziewczyna, która łudząco przypomina mamę, aktualnie ma nomen omen 16 lat.
Adoptowany syn Die Antwoord przerwał milczenie. Oskarża ich o przemoc
Światło dzienne ujarzały mrożące krew w żyłach wyznania adoptowanego syna Die Antwoord. Na YouTubie (19 kwietnia) opublikowano niespełna godzinny wywiad z przybranym dzieckiem pary. Gabriel 'Tokkie' du Preez ma aktualnie 20 lat i nie przebywa już pod opieką artystów.
W szokującym wywiadzie z reżyserem Benem Jayem Crossmanem oskarżył duet o narażanie go i jego nieletniego rodzeństwa na pornografię, aktywność seksualną, przemoc i "rytuały przesiąknięte krwią". Tokkie oznajmił, że nie kontaktowała się z rodzicami adopcyjnymi od dwóch lat. Jego nieletnia (również adoptowana) siostra nadal jest pod ich opieką.
Jak podał News24, para adoptowała Tokkiego i jego siostrę (obecnie ma 14 lat) na mocy umowy o rodzicielstwie zastępczym, złożonej przez rodzoną matkę dzieci, Josephine. Die Antwoord mieli opiekować się także innym chłopcem z ubogiej społeczności. Poza tym wychowywali też własną, biologiczną córkę, Sixteen. 20-letni mężczyzna, który cierpi na rzadką chorobę skóry, hipohydrotyczną dysplazję ektodermalną powiedział, że para używała ich (swoich dzieci) jako aktorów i rekwizytów dla okładek albumów i teldysków, w których nietrudno dopatrzeć się motywów satanistycznych czy też kazirodczych. Poniżej kadr z teledysku "I fink u freeky", gdzie wystąpił, mając zaledwie 10 lat.
Tokkie podkreślił, że para wykorzystała jego wywołany chorobą, nietypowy wizerunek w celach zarobkowych. Przyznał, że czuł się jak niewolnik. "Chcieli mnie adoptować, by zyskać jeszcze większy rozgłos. Chcieli, abym uwierzył, że jestem diabłem" – zwierzył się.
"Kazali mi przeklinać więcej i żebym uwierzył, że mogę palić ludzi w piekle i, że jestem królem piekła. Mówili mi, że jestem zdolny do tego, aby sprowadzić ciemność na świat" – dodał.
W długim wywiadzie zamieszczonym na YouTubie, Tokkie ujawnił niektóre z wstrząsających zachowań, które miały miejsce, gdy żył pod dachem z mamą Yo-Landi i tatą Ninją, siostrą Sixteen oraz rodzoną siostrą.
Para m.in. narażała go na oglądanie pornografii i seks zabawek. Ponadto mieli zachęcać oboje dzieci do rozbierania się do naga i pójścia z nimi do sauny. Co więcej, mieli zabierać dzieci do prywatnej kliniki, by rzekomo pozbawić je krwi, mówiąc, że to w ramach "rytuału krwi".
Naga Yolandi miała kazać (wówczas 13-letniemu) Tokkiemu przyglądać się, jak wymiotuje. Miał też odurzać go alkoholem i narkotykami. Mężczyzna wspomniał też, że nieraz byli przymuszani do tego, aby uczestnić w aktach związanych z "czarną magią".
Dotychczas artyści osobiście nie odnieśli się do oskrażeń. Głos w sprawie zabrał jednak ich menedżer. Zaznaczył, że para nie zgadza się ze słowami adoptowanego syna.