Sandu poleciała do Macrona klasą ekonomiczną. Niektórzy mogliby się od niej uczyć...

Michał Koprowski
18 maja 2022, 14:42 • 1 minuta czytania
Prezydent Mołdawii Maia Sandu na spotkanie z kluczowymi europejskimi partnerami swojego kraju w Brukseli udała się samolotem, ale nie prezydenckim. Nie jest to również prywatny odrzutowiec ani nawet klasa biznesowa.
Prezydent Mołdawii Maia Sandu poleciała do Brukseli korzystając z ekonomicznych linii lotniczych Fot. Maia Sandu / Twitter

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Wizyta Mai Sandu w Brukseli

Maia Sandu udała się dziś do Brukseli, gdzie spotka się m.in. z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem oraz prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Prezydent Mołdawii ma również wygłosić przemówienie w Parlamencie Europejskim.

"Nie mogę się doczekać owocnych dyskusji na temat sytuacji bezpieczeństwa w regionie, naszego zaangażowania we wspieranie ukraińskich uchodźców i potwierdzania naszych aspiracji" – napisała na swoim Twitterze.

W podróży prezydent Mołdawii do Brukseli nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przywódcy państw zazwyczaj latają na takie spotkania samolotami prezydenckimi lub prywatnymi odrzutowcami. W tym przypadku jest nieco inaczej.

Uwagę zwrócił na to jeden z przedsiębiorców, który poinformował za pośrednictwem serwisu LinkedIn, że "Maia Sandu to prawdopodobnie drugi najfajniejszy prezydent w Europie (zaraz po Zełenskim)". "Nie ma prezydenckiego samolotu, ani nie leci prywatnym odrzutowcem. Nawet w klasie biznes z regularną linią lotniczą. W rzeczywistości wybiera budżetowy Wizz Air, który zaoferuje jej kanapkę za 3 euro na lunch" – wskazał.

Podkreślił również, że jego wpis nie jest działaniem mającym na celu wychwalanie Sandu ze względu na wybory czy innym perswazyjnym zabiegiem. "Zawsze była bardzo oszczędna z pieniędzmi podatników i latała klasą ekonomiczną bez większego rozgłosu. Ponadto jest bardzo uczciwa, dobra w swojej pracy i absolwentką uniwersytetu Harvarda. Jesteśmy w dobrych rękach" – podsumował Vasile Tofan.

Donald Tusk na pokładzie Ryanaira

W 2014 r. na podobny środek transportu zdecydował się Donald Tusk, którego zdjęcie w samolocie linii Ryanair zrobiło zamieszanie w Internecie. W prawicowych mediach pojawiły się wtedy opinie, że Tusk tak śpieszył się na święta Bożego Narodzenia do Polski, że celowo skrócił swój debiut na unijnym szczycie.

– Przecież od dawna wiadomo, że Donald Tusk nie lubi się przepracowywać. Kiedy był premierem, kończył pracę po południu w czwartek, by pojawić się w Kancelarii Premiera w poniedziałek, też po południu. A kiedy był wicemarszałkiem Senatu, oglądał mecze w trakcie prowadzenia obrad – komentował wówczas obecny doradca prezydenta Marcin Mastalerek.

Okazało się, że szef PO nie wrócił wtedy do Polski, tylko aby odpocząć. W międzyczasie otwierał dom dziecka w Odporyszowie koło Tarnowa. Ponadto, ks. Kazimierz Sowa poinformował, że następnego dnia Donald Tusk znów wracał do Brukseli.

Czytaj także: https://natemat.pl/413761,tvp-zapytalo-tuska-o-bliskie-kontakty-z-putinem