Mistrzowskie otwarcie Świątek w Paryżu. Polka rozbiła rywalkę i wygrała po raz 29. z rzędu!
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Iga Świątek do wielkoszlemowego Roland Garros przystępowała mając za plecami kapitalną serię zwycięstw, zarówno pojedynczych spotkań, jak i turniejowych wygranych. Polska tenisistka zwyciężyła w tym sezonie w pięciu turniejach z rzędu. Rozbijając wygrane 20-latka z Raszyna na pojedyncze mecze, mowa o serii 28 wygranych.
Dłuższe serie w światowym tenisie od 2000 roku miały tylko wielkie legendy dyscypliny: Venus Williams (35), Serena Williams (34) i Justine Henin (32). Swoje ostatnie zwycięstwo Polka odniosła podczas wygranego turnieju Internazionali d’Italia WTA 1000. W finale Świątek rozprawiła się z Tunezyjką Ons Jabeur (6:2, 6:2).
Wielkoszlemowa rywalizacja w Paryżu rozpoczęła się bardzo dobrze dla innej z polskich reprezentantek. Tu nawiązanie do rzymskiego finału z udziałem Świątek jest oczywiste, Magda Linette wygrała bowiem właśnie z będącą w wysokiej formie na kortach ceglanych Jabeur. Wygrana poznanianki w trzech setach 6:3, 6:7(4), 5:7 - była największą sensacją weekendu - podczas rywalizacji w turnieju singlistek.
Zobacz również: Wielka sensacja na początek Rolanda Garrosa. Magda Linette odprawiła faworytkę
W poniedziałek w samo południe na korcie pojawiła się zwyciężczyni French Open z 2020 roku. Świątek stanęła do rywalizacji z Ukrainką Łesią Curenko. Będąca na 119 miejscu w światowym rankingu tenisistka przebijała się do turnieju głównego przez kwalifikacje. Los nie był jednak szczęśliwy, bo w drabince głównej trafiła na najwyższej rozstawioną Polkę.
Jaka różnica dzieli obie tenisistki widzieliśmy w pierwszym secie. Świątek rozpoczęła od pewnego prowadzenia (3:0), właściwie nie pozwalając się zbliżyć Ukraince nawet do pomyślenia o zwycięstwie w gemie. Ostatecznie Polka oddała tylko dwa takowe, co ciekawe, raz przegrywając własne podanie. Mając jednak pewne prowadzenie (5:2) Świątek chwilę później przełamała Curenko, nie tracąc żadnego punktu.
Curenko narzekała na ceglany kort, sugerując kiepską jakość nawierzchni, na której przyszło rywalizować obu zawodniczkom. Sędzia pojedynku na korcie Philippe'a-Chatrier wysłuchał narzekań Ukrainki, ripostując jednak, że jest pierwszą spośród wszystkich występujących, który ma problem z jakością wielkoszlemowej areny.
Polka nie skupiała się na tym, w jakich warunkach przyszło grać (spora wilgotność w Paryżu), a konsekwentnie realizowała swój plan. Świątek popisywała się pewnymi kończącymi uderzeniami, grając konsekwentnie. W odpowiednim momencie przyspieszając grę, regulując zarówno tempo zagrań, jak i znajdując najlepsze rozwiązania poszczególnych akcji.
Wysoką formę Polki widać było jak na dłoni. Świątek w drugim secie - podobnie jak w partii otwarcia - rozpoczęła bardzo pewnie (4:0). Ukrainka próbowała się odgryźć, ale każda piłka, która lądowała po stronie polskiej dominatorki - wracała ze zdwojoną siłą. Poniedziałkowy pojedynek można włożyć do kategorii spotkań bez większej sportowej historii.
Spotkanie trwało niecałą godzinę, dokładnie 56 minut.
Warto jednak docenić rewelacyjną dyspozycję Polki na światowych kortach. Poza serią zwycięstw Świątek od 15 marca przegrała w oficjalnym meczu tylko jednego seta.
I runda wielkoszlemowego Rolanda Garrosa: Iga Świątek (Polska) - Łesia Curenko (Ukraina) 6:2, 6:0
Czytaj także: https://natemat.pl/414442,iga-swiatek-przerwala-przypadkiem-konferencje-rywalki