Miedwiediew straszy Ukrainę. "Nie wiemy czy za dwa lata będzie istnieć"

Alicja Skiba
15 czerwca 2022, 20:40 • 1 minuta czytania
Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew znów nie przebiera w słowach, oceniając sytuację międzynarodową w kontekście wojny w Ukrainie. Polityk nie dopuszcza myśli, że kraj zaatakowan przez Rosję jest niepodległym państwem. Tym razem postanowił skomentować doniesienia o planach Kijowa dotyczących energetyki. "Nie wiemy, czy nadal będzie wtedy istnieć" - złowieszczo napisał na Telegramie.
Dmitrij Miedwiediew grozi, że Kijów może "nie istnieć" za dwa lata fot.: PIOTR KOWALCZYK/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Miedwiediew, były prezydent Rosji, lubuje się w agresywnej krytyce państw Zachodu. Obiektem jego ataków pada również Polska. Polityk chętnie udziela się w mediach społecznościowych, gdzie w ostry i nierzadko absurdalny sposób grozi państwom, które według Kremla, stanowią zagrożenie dla największego kraju świata.

Tym razem postanowił wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji o tym, że Ukraina chce odroczyć płatność za gaz ziemny o dwa lata. - Widziałem komunikat, że Ukraina chce otrzymywać gaz ziemny z zagranicy z płatnością odroczoną na za dwa lata. W przeciwnym razie następnej zimy po prostu zamarznie" - podzielił się swoją wiedzą na Telegramie.

Po jego kolejnym wpisie powiało grozą. - Tylko pytanie: kto powiedział, że za dwa lata Ukraina będzie nawet istniała na mapie świata? - skomentował.

Oznajmił również, że przyszłość Ukrainy to temat obojętny dla państw Zachodu, ponieważ mają inne priorytety. - Chociaż Amerykanie już na to nie patrzą. Tak bardzo zainwestowali w "antyrosyjski" projekt, że wszystko inne jest dla nich drobiazgiem - podkreślił.

"Dranie i szumowiny. Chcą naszej smierci"

Niedawno Miedwiediew postanowił udzielić wyjaśnienia, dlaczego od początku inwazjii Rosji na Ukrainę, publikuje tak agresywne treści na swoich profilach w mediach społecznościowych. - Ludzie często pytają mnie, dlaczego moje posty na Telegramie są tak ostre. Odpowiedź jest taka, że ich nienawidzę- przyznał się premier Rosji, mając na myśli zarówno Ukraińców, jak i przedstawicieli państw zachodnich.

- To dranie i szumowiny. Chcą naszej śmierci [...]. Póki żyję, zrobię wszystko, aby zniknęli - zaznaczył były prezydent.

"Sojusz polsko-pruski eskaluje sytuację"

Pod koniec maja Miedwiediew oznajmił, że o tym, co się dzieje w Ukrainie decyduje Zachód a nie prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenski. Jego zdaniem, szczególnie ekspansywne pod tym kątem są Niemcy i... Polska. "Dlaczego Scholz potrzebuje Ukrainy? Odpowiedzi nie trzeba daleko szukać" – zaczął w obszernym wpisie.

"Sojusz polsko-pruski, który z całych sił eskaluje sytuację i popycha obłąkanego Zełenskiego do coraz bardziej katastrofalnych wypowiedzi i działań, bardzo skorzysta, jeśli Ukrainy nie będzie na mapie jako państwa" – zarzucił.

Propagandysta odniósł się też do żądań Zełenskiego dot. opuszczenia Krymu i Donbasu. Miedwiediew skłamał, mówiąc, że Rosja w Ukrainie "niszczy nacjonalizm, militaryzm i zaciekłą wrogość". W praktyce żołnierze rosyjscy mordują ludność cywilną, bombardują infrastrukturę cywilną, w tym szpitale.

Czytaj także: https://natemat.pl/419401,rosja-grozi-europie-te-kraje-przestana-istniec