"Po wakacjach ze znajomymi przydadzą mi się kolejne". Jak przyjaciele zamienili wyjazd w koszmar
Wakacje z przyjaciółmi
Nic dziwnego, że tylu z nas wpada wreszcie na pomysł, by na wakacyjny wyjazd udać się z przyjaciółmi. Wyjazd we dwoje jest najnaturalniejszym wyborem, jeśli mamy drugą połówkę, ale coroczne spędzanie całego urlopu z jedną osobą zwyczajnie bywa nudne. Dla singli nie ma nic lepszego niż wakacje ze znajomymi, a rodzinki liczą, że przynajmniej ich dzieci zajmą się zabawą z pociechami znajomych.
Zdecydowanie zakładamy więc, że z przyjaciółmi wszystko będzie "lepsze". Często kompletnie zapominając o tym, że wyjeżdżamy z osobami o zupełnie innym stylu bycia, priorytetach czy zainteresowaniach niż my. A nierzadko okazuje się, że swoich znajomych najzwyczajniej w świecie nie znamy. A przynajmniej nie od tej strony.
Wyjazd z parą? Uważaj...
Oliwia uważa dzisiaj, że podjęła dość ryzykowną decyzję, jadąc na wakacje do Grecji z osobą, której wcale nie znała. Na swoje usprawiedliwienie ma tylko to, że na wczasy pojechała w dwie pary. Ze swoim mężem, przyjacielem i jego żoną, której przed wyjazdem nie miała okazji spotkać. I to był błąd.
Znaliśmy się słabo, ale miałam jakiś background tego związku, wiedziałam, że pod wieloma względami jest trudny, ale nie spodziewałam się, że pojadę na wakacje z tak toksyczną osobą. Wszyscy we trójkę potrzebowaliśmy urlopu po tym wyjeździe. Łącznie z jej mężem.
Oliwia podkreśla, że "toksyczna towarzyszka" nie była problemowa w stosunku do nich, ale tyle energii poświęcała na psucie humoru swojemu mężowi, że atmosfera odbijała się na wszystkich członkach wyjazdu.
W czwartym dniu urlopu jego żona postanowiła, że on ma rzucić palenie. Zabroniła kupienia mu kolejnej paczki. Możesz się domyślić, jaką atmosferę to wprowadziło. On był nałogowym palaczem, więc zapalił przed końcem wyjazdu. Nieustannie były o to kłótnie. Co więcej, ona sama paliła, więc wychodziła na papierosa, tym bardziej go irytując. Jeśli wstała lewą nogą, po pierwszym zdaniu wiedzieliśmy, że cały dzień będziemy słuchać "fochów".
Punktem kulminacyjnym był moment, gdy przyjaciel pary zarysował auto, które pożyczył od swojego teścia. Jasne było, że do końca wyjazdu można zapomnieć o miłej atmosferze. Cała trójka wracała z urlopu bardziej zmęczona niż przed.
Gdy jej mąż odwoził nas po wyjeździe i zostaliśmy tylko we trójkę, sam zaczął temat tego, że potrzebują terapii dla par. My za to potrzebowaliśmy kolejnych wakacji bez nich. Na trzy godziny ta kobieta była znośna, na więcej to był koszmar.
W większości historii o koszmarnych wakacjach przejawia się temat pary. Albo skłóconej do granic możliwości, albo wymieniającej czułości wszędzie. I nie musimy być specjalnie konserwatywni, by spędzanie czasu z parą, która wspólne wakacje wzięła za "miesiąc miodowy" szybko nas zemdliło.
Dagmara wyjechała ze swoim chłopakiem i parą, z którą znali się od roku. Mieli wspólny domek. Jedno podwójne łóżko było na dole, na drugie wchodziło się po schodkach na "podwyższenie". Prywatności nie było aż tak dużo, ale dla Dagmary nie był to problem. Początkowo.
Moi znajomi wymieniali czułości wszędzie, gdzie byliśmy. Na plaży robili sobie nawzajem masaże, ciagle słyszeliśmy "misiu, kotku, kochanie". Klepanie po pupie, jako przejaw czułości. Może brzmię jak zazdrosna, ale ile można na to patrzeć. Hitem była sytuacja, gdy ci znajomi poprosili nas, żebyśmy wyszli z naszego domku bo... chcą uprawiać seks. Zupełnie na poważnie. Ze śmiechem dodali, że jak nam nie przeszkadza, to mogą to zrobić przy nas. Wyszliśmy i miałam ochotę więcej nie wracać. Jeśli chcieli skupiać się tylko na sobie, to powinni jechać we dwoje. Nie miałam ochoty podglądać ich miodowego miesiąca.
Wyjazd ze sknerą? Zapomnij
Jeśli myślisz, że ze swoimi bliskimi przecież nie pokłócisz się o pieniądze, to możliwe, że po prostu nie byliście jeszcze razem na wakacjach. Często na takich wyjazdach jedna osoba kupuje bilety, druga płaci za pokój, trzecia za restauracje, dopowiadając "potem się rozliczymy".
Z historii moich rozmówców wypływa jedna puenta: skończy się to tak, że twoje pieniądze rozpłyną się niczym kamfora. A dla wielu osób postawienie sytuacji finansów wprost i prośba o oddanie pieniędzy jawić się będzie jako upokorzenie czy oskarżenie o oszustwo. To naprawdę zniszczyło wiele wakacyjnych wyjazdów.
Pojechaliśmy ze znajomymi na wakacje i wszystko zaczęło się od tego, że w restauracji kelnerka nie mogła rozdzielić rachunków, więc kolega zaoferował, że zapłaci. Nalegałem, by od razu oddać mu pieniądze, ale uznał, że następnym razem ja mu coś kupię. Poprosił o drinka na plaży, potem ja płaciłem za taksówkę, na koniec za zakupy. Oczywiście to wielokrotnie przebiło cenę obiadu, więc czekałem aż mi odda. Wreszcie poprosiłem o zwrot. Uznał, że skoro on zapłacił za obiad, to ja też bym mógł mu coś postawić i nie będzie rozliczał się do złotówki... Niemiła atmosfera trwała do końca wyjazdu.
Anna pojechała na pierwszy babski wypad ze swoimi dwiema koleżankami, na cel podróży wybrały Kraków. Ona miała nadzieję na picie mimozy do śniadania w "fancy" knajpie. One preferowały bar mleczny. W ostatniej chwili zmieniły rezerwację apartamentu na tańszy, zapewniając ją, że standard miejsca jest podobny. W środku tak. Ale apartament był 40 minut autem od centrum Krakowa.
Do najbliższej atrakcji musiałyśmy jechać 40 minut. Ale dziewczyny powiedziały, że szkoda im kasy na taksówkę czy ubera. Więc jeżdziłyśmy autobusem. 40 minut. W 30-stopniowym upale. W ciągu dnia takich przejazdów było kilka, żeby z apartamentu wyrwać się dalej niż do Żabki. Trzeciego dnia wyjazdu leżałam na łóżku ze stopami wysmarowanymi maścią chłodzącą. Całe stopy miałam w bąblach od chodzenia.
Dziewczyna trudów podróży nie mogła wynagrodzić sobie nawet atrakcjami kulinarnymi. Dla koleżanek drinki były stratą pieniędzy, a napić piwka można było się w hotelowym pokoju. Obiad w barze mlecznym i bułka kupiona na mieście przez resztę wyjazdu zastępowały wykwintne lokale, ale trzeba było się dostosować. Swój wyjazd skwitowała podobnym stwierdzeniem, co reszta moich rozmówców: "teraz przydałby mi się urlop". Śmieje się przez łzy, że przynajmniej dużo nie wydała.
Wyjazd "bliźniaków syjamskich"? Będziesz żałować
Główną zasadą bezpiecznych wakacji ze znajomymi wydaje się przestrzeganie zasady: "razem, ale jednak osobno". Jedziemy razem, ale każdy płaci za siebie, może spędzać czas osobno, wyjść na obiad samemu, oddalić się, gdy para znajomych rozpoczyna awanturę. Jeśli zabawimy się ze znajomymi w papużki-nierozłączki, to mogą być nasze ostatnie wakacje. I ostatni wyjazd ze znajomymi.
Ze znajomymi pojechaliśmy nad morze. Ja od 5 lat odwiedzam Sopot, więc byłam pewna, że chcę zwiedzić Hel. Ja chciałam potrenować surfing, oni się poopalać. Na miejscu usłyszałam wyrzuty, że: skoro przyjechaliśmy razem, to trzymamy się razem. Grupa tak na mnie naskoczyła, że zaczęliśmy rano planować cały dzień bez rozdzielania. Pod koniec wyjazdu wybuchłam. Opowiedziałam, że nie mogłam robić niczego, co chciałam, bo mnie osaczyli. Wszyscy zaczęli się kłócić, wypominając sobie każdy dzień.
Nikt nie był zadowolony. Każdy uważał, że kompromis najbardziej naginał jego plany. A najgorszy był przymus trwania razem do końca wyjazdu. W końcu nikt nie spakuje walizki, by wyjechać obrażonym po kłótni. Być może tak jak z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu, tak ze znajomymi najlepiej wychodzić... na krótko. A przynajmniej plan dnia na wakacjach ustalić z góry i z dużym naciskiem na spędzanie czasu osobno.
Czytaj także: https://natemat.pl/415153,wakacje-bez-polakow-nie-wszyscy-lubia-zagraniczne-wojaze-z-rodakami