Pawłowicz chciała wiedzieć, za ile kupi dorsza. Odpowiedziała żona senatora PO

Joanna Stawczyk
19 lipca 2022, 22:07 • 1 minuta czytania
W ostatnich dniach Krystyna Pawłowicz relaksowała się nad polskim morzem w towarzystwie funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa. Korzystając z nadmorskich uroków, była posłanka PiS, a obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego miała ochotę zjeść rybkę. Chciała wiedzieć, w jakich przyzwoitych widełkach cenowych zakupi dorsza z surówką. Doczekała się odpowiedzi od samej Katarzyny Bosackiej.
Katarzyna Bosacka odpowiedziała Krystynie Pawłowicz. Cena dorsza nad morzem Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER; VIPHOTO/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Krystyna Pawłowicz odpoczywała nad Bałtykiem. "Tylko dzięki obecności SOP uniknęłam fizycznego ataku na mnie"

Krystyna Pawłowicz jako wakacyjny kierunek obrała w lipcu polskie morze. Co prawda, początkowo napisała, że jest w Monte Carlo. Kilka godzin później poinformowała, że nabrała internautów, bo nie udała się na zagraniczną wycieczkę, ale na polski Hel.

"Eee, lewaki ! Właśnie przekroczyłam granicę monakijsko-polską. Ze wzgórza Monte Carlo widać okręt ichniejszej marynarki wojennej... Żegnam piękne wybrzeże i kasyna Monako… Wita mnie Hel Początek Polski..." – napisała, załączając zdjęcia.

Potem chwaliła się zdjęciami z Juraty, Władysławowa i Helu. "Polskie wybrzeże jest najpiękniejsze na świecie. Władysławowo – Jastrzębia Góra" – czytaliśmy na Twitterze.

Z relacji "Faktu", można było dowiedzieć się, że sędzia Trybunału Konstytucyjnego wakacyjny urlop spędza w towarzystwie funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa.

"Kiedy zasiadała w poselskich ławach, o takich wygodach mogła tylko pomarzyć. Dzisiaj Krystyna Pawłowicz jest sędzią Trybunału Konstytucyjnego, ma ochronę złożoną z funkcjonariuszy SOP, limuzynę i dzięki temu... nie musi targać walizek jak zwykły Kowalski" – doniósł tabloid.

Pawłowicz otrzymała ochronę po tym, jak informowała o otrzymywanych groźbach. Nie wiadomo, kto zapłacił za pobyt ochroniarzy, ponieważ rzecznik SOP nie chciał odpowiedzieć na to pytanie, zasłaniając się przepisami. Zainteresowana nie omieszkała odnieść się do relacji tabloidu. "

"'Dzięki' nienawistnym usługom SZCZUCIA na mnie oraz na funkcjonariuszy SOP, jakie uprawia w antyPL Fakt, znany z nielojalności emeryt SB Jerzy Dziewulski, w czasie 3-dn. pobytu na Helu, TYLKO dzięki obecności SOP uniknęłam fizycznego ataku na mnie. Nie mówiąc o słownej agresji (pisownia oryginalna – red.)" – skwitowała sędzia TK.

Pawłowicz miała ochotę na dorsza nad morzem. Spytała o ceny, a odpowiedziała jej Katarzyna Bosacka

W niedzielę (17 lipca), kiedy Pawłowicz była jeszcze nad Bałtykiem, stwierdziła, że zasięgnie wiedzy o cenach ryb. "To za ile maksymalnie mogę kupić nad polskim morzem smażonego dorsza z surówką, by złośnicy nie kwękali i nie obgadywali mnie po mediach za 'luksus'?" – zagaiła na Twitterze w typowym dla siebie stylu.

Dzień później na instagramowym profilu Katarzyny Bosackiej zagościł post, w którym odpowiedziała sędzi TK. Warto nadmienić, że gwiazda programów "Wiem, co jem", "Wiem, co kupuję" i "DeFacto Bosacka" lubuje się w pokazywaniu "paragonów grozy" i komentowaniu drożyzny na straganach, sklepowych półkach czy restauracjach. "Odpowiadając na pytanie Pani Krystyny Pawłowicz: na stołówce (nie w wykwintnej restauracji) w okolicach Łeby za porcję dorsza z odrobiną ziemniaków trzeba zapłacić 45 zł" – napisała żona senatora PO Marcina Bosackiego, załączając zdjęcie menu z nadmorskiej miejscowości.

"A Wy jakie widzieliście ceny za tę rybkę nad polskim morzem? Odpowiedzmy Pani Krystynie" – zachęciła tradycyjnie swoich obserwatorów do dzielenia się swoimi doświadczeniami.

"A po ile rybka w stołówce sejmowej droga Pani Pawłowicz?"; "W przypadku Pawłowicz, wykwintna restauracja nie wchodzi w rachubę"; "Wróciła dama z Monaco, to ją chyba stać na każdą rybę"; "Na sam widok pani Pawłowicz jeść się odechciewa, a co do ceny to nieźle poszybowały w górę. Widzę to w Gdańsku i w Brzeźnie na "budach" średnio około 100 złotych za kg" – czytamy w komentarzach.

Jakie ryby wybierać latem? Niekoniecznie dorsza

W rozmowie z naTemat o tym, które ryby są najlepsze latem, rozmawialiśmy swego czasu z Bartoszem Liskiem, żeglarzem, restauratorem szefem kuchni. Jest znany także z autorskiego programu kulinarnego CANAL+ KUCHNIA pt. "Nie bój ryby!". Rodacy przeważnie czekają cały rok na wakacje i są przekonani, że właśnie w lipcu czy sierpniu zjedzą świeżutką rybę, najlepiej z surówką i frytkami. Wybór przeważnie pada na dorsza. Słusznie?

– Chcąc koniecznie zjeść świeżą rybę, musimy zwyczajnie sięgać po te gatunki, które są w danym okresie poławiane. Pod koniec lipca nad Morzem Bałtyckim jest to wspominana flądra czy turbot. Miłośnicy świeżych ryb powinni wybierać okazy w całości albo patroszone, a nie filety. Nigdy jednak nie mamy stuprocentowej pewności, co do tego, czy ryba była poddana mrożeniu, czy nie. Musimy zawierzyć sprzedawcy – podkreślił ekspert.

– Spójrzmy na to z nieco innej strony. Halibut nie występuje w polskim morzu. Przynajmniej nie w ilościach, które mogą być gospodarcze. Musi przyjechać do nas znad Atlantyku. Wolę sięgnąć zatem po głęboko zamrożonego halibuta, bo wiem, że wtedy będzie on na serio świeży. Na pewno świeższy niż taki, który jechał do mnie dostawczakiem ponad dobę w nie wiadomo jakich warunkach temperaturowych. Takiej wiedzy brakuje wśród Polaków – ocenił.

– Musimy najpierw zastanowić się, skąd pochodzi dana ryba, a dopiero potem decydować się na jej kupno, będąc świadomym wszelkich ewentualności. Myślmy logicznie. Nie możemy wymagać, że dostaniemy świeżego, nierozmrożonego halibuta nad polskim morzem – wyjaśniał.

Czytaj także: https://natemat.pl/426241,krystyna-pawlowicz-spedza-urlop-na-polskim-morzem-towarzyszy-jej-ochrona