Dyrektor Bayernu Monachium zaatakował "Lewego". A przecież to on oszukał naszego asa
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidzić zaatakował "Lewego"
- Jego zdaniem Robert Lewandowski powinen zostać w klubie z Bawarii
- Bośniak nie dodał, że wiosną oszukał naszego snajpera i to dwa razy
Robert Lewandowski swoim odejściem do FC Barcelona zyskał nie tylko rzesze fanów i okazję, by błyszczeć w legendarnym klubie. W Monachium jego zachowanie odebrano bardzo negatywnie, zwłaszcza naciski wywierane na klub i upór, z jakim Polak postanowił opuścić mistrzów Niemiec. Jego wypowiedzi odbiły się szerokim echem w Bawarii, przede wszystkim wywiad, w którym zapowiedział, że w klubie już nie zagra.
- Nie mogę tego zrozumieć. I to nie tylko dlatego, że wypełniłem wszystkie moje kontrakty jako zawodnik. Jako piłkarz wyjaśniłbym całą sytuację w klubie i wypełniłbym swoje zobowiązania - powiedział dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidzić w wywiadzie dla dziennika "Zeit". To kolejny krytyczny głos z ekipy mistrzów Niemiec wobec Polaka. I pierwszy tak zdecydowany, do tego człowieka zaangażowanego bezpośrednio w transfer.
To Hasan Salihamidzić negocjował bezpośrednio odejście "Lewego" z jego agentem Pinim Zahavim i to on ponoć najpierw nie odpowiadał na pierwsze oferty z Barcelony, a potem usiadł do stołu z włodarzami Katalończyków i dogadał rekordowy dla Die Roten transfer. Żaden inny piłkarz nie odszedł z klubu za tak wysoką kwotę, a przecież Bayern zarobił na transferze Polaka ok. 50 mln euro.
Zdaniem popularnego "Brazzo" Robert Lewandowski powinien zostać w klubie jeszcze rok, czyli do końca umowy. Czy rozumie upór i determinację Polaka? "Zero przecinek zero" - tak ocenił swoją tolerancję dla zachowania naszego snajpera Bośniak. Zapomniał jednak dodać, że wiosną oszukał Polaka ws. negocjacji z Erlingiem Haalandem, a media w Niemczech zgodnie orzekły, że to on jest winny odejścia naszego napastnika.
Gdy Robert Lewandowski czekał na nową umowę z Bawarczykami, Hasan Salihamidzić wodził go za nos i zapewniał, że nie poszukuje następcy Polaka. Okazało się jednak, że kłamał, starając się pozyskać Norwega z Borussii Dortmund. - Póki co, nie było żadnej rozmowy o mojej przyszłości. O wszystkim co się aktualnie pisze w mediach nie było mowy. Ale wierzę, że wkrótce coś się wydarzy - wbił "Brazzo" szpileczkę nasz snajper.
A potem wreszcie doczekał się spotkania w gabinecie dyrektora sportowego, czyli słynnego espresso i rozmowy, która w ogóle nie dotyczyła przyszłości. "Lewy" był bardzo zawiedziony, a Hasan Salihamidzić robił dobrą minę do złej gry. Po raz kolejny oszukał naszego snajpera, gdy przekazał mu, że klubu nie stać na podwyżkę wynagrodzenia rzędu 4-5 mln euro za sezon. I Bayern nagle znalazł 32 mln euro, by pozyskać Sadio Mane.
Sprawa Senegalczyka to kolejny kamyk do ogródka Hasana Salihamidzicia, który skrytykował Polaka za chęć odejścia do Barcelony i oczekiwał, że ten zostane na Allianz Arena, a sam wyrwał Liverpoolowi piłkarza, który miał jeszcze przez rok ważną umowę. I był w podobnej sytuacji, jak Robert Lewandowski. Polak nie dogadywał się z Bośniakiem od dawna, ich relacje zepsuło odejście Hansiego Flicka, który miał dość dyrektora sportowego.
"To on jest winny tego, że Robert Lewandowski odejdzie z klubu” - przestrzegał wiosną "Bild" i nie pomylił się w tej kwestii ani o jotę. A że dziś Hasan Salihamidzić krytykuje Polaka? Cóż, sam zapracował na jego niechęć i na to, że nasz gwiazdor będzie strzelał gole dla Barcelony. Bayern Monachium wciąż szuka następcy swojej legendy i na razie takiego nie znalazł.