"Wyrwane zostały wszystkie siedzenia". Ksiądz wspomina ostatnie chwile przed tragedią w Chorwacji

Diana Wawrzusiszyn
08 sierpnia 2022, 10:44 • 1 minuta czytania
Ks. Rafał Działak z parafii w Koninie doskonale pamięta ostatnie chwile przed tragicznym wypadkiem autokaru na autostradzie w Chorwacji. Duchowny opowiada dziennikarzom, o czym wtedy pomyślał. "Powiedziałem sobie: jedziemy w pole, zaraz będziemy fruwać! Okazało się, że trafiliśmy prosto w wybetonowany rów" – relacjonuje kapłan.
Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Fot. Jurica Galoic/PIXSELL/Xinhua News/East News

Ksiądz o wypadku w Chorwacji

Ks. Rafał Działek jest jednym z poszkodowanych pielgrzymów w wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. Przypominamy, że do tragedii doszło w sobotę 6 sierpnia o godzinie 05:40 na autostradzie A4 Zagrzeb - Gorican. Autokar zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie. W tragicznym zdarzeniu zginęło 12 osób, 32 są ranne. Stan 19 osób jest ciężki.

Ksiądz Działek jest przytomny, ale ma złamaną kość krzyżową i nie może ruszać nogami, zgodził się jednak na rozmowę z polskimi mediami i opowiedział o ostatnich chwilach sprzed wypadku.

– Nie spałem od 3:15. Wprawdzie siedziałem w przedostatnim rzędzie, ale obserwowałem sobie wszystko. Na granicy z Chorwacją czekaliśmy jakieś 20 min, była kontrola paszportowa. Pan Paweł, z którym jestem w pokoju, mówił, że za przejściem granicznym kierowcy zatrzymali autokar i się wymienili. Ujechali niewiele i wydarzyło się to, co się wydarzyło — powiedział.

"W autokarze w momencie wypadku wyrwane zostały wszystkie siedzenia"

Według relacji księdza i jego współtowarzysza ze szpitalnego pokoju, pana Pawła, wypadek mógł mieć związek z przebitą oponą w trakcie jazdy.

– Pan Paweł mówił mi, że w pewnym momencie usłyszał coś jakby wystrzał koła. Powiedział: jakby autobus złapał kapcia. Dla mnie to byłoby jakieś wyjaśnienie tego, dlaczego autobus nagle zjechał z prostej drogi. Pamiętam, że powiedziałem sobie: Boże drogi, jedziemy w pole, zaraz będziemy fruwać! Okazało się, że trafiliśmy prosto w wybetonowany rów. Autokar wbił się przodem, jego góra się przełamała — dodał ksiądz.

Kapłan powiedział też, w jak bardzo opłakanym stanie jest pojazd po wypadku. – W autokarze w momencie wypadku wyrwane zostały wszystkie siedzenia. Wszystkie przedmioty, telefony, torebki, które każdy gdzieś miał, poleciały, zaginęły. To dlatego nie wiadomo było, kto zginął, kto jest nieprzytomny i trafił na intensywną terapię — powiedział.

Problemy z identyfikacją

W niedzielę po południu polska policja przekazała już, że zidentyfikowano wszystkie osoby, które przeżyły wypadek autokaru w Chorwacji. Trwa jednak identyfikacja zmarłych. W niedzielę późnym wieczorem Ambasada RP postanowiła ustosunkować się do zarzutów o zbyt długi czas ustalania tożsamości ofiar.

Zamieściła wpis tłumaczący, że wiele osób w momencie wypadku nie miało ze sobą dokumentów ani nieśmiertelnika na szyi. Często też w dokumentach zdjęcia były nieaktualne, a w sytuacji braku stuprocentowej pewności, nie można przekazać komukolwiek informacji o śmierci danej osoby.

"Same przypuszczenia to za mało, żeby przekazać komukolwiek informację o śmierci danej osoby. Z osobami nieprzytomnymi jest podobnie. Nie możemy popełnić błędu" – zaznaczono w oświadczeniu.