Poruszający wywiad Kubicy. "Świat F1 mnie nie docenił. Byłem bliżej śmierci niż życia"
- Robert Kubica udzielił długiego i szczerego wywiadu na temat swojej kariery
- Za największy sukces uważa powrót do Formuły 1 po wypadku w 2011 roku
- Krakowianin chciałby się ścigać, ale ma świadomość, że jest bez szans
Robert Kubica udzielił w weekend z Grand Prix Węgier w Budapeszcie dużego wywiadu branżowemu portalowi racingnews365.com. Dziennikarz Aaron Deckers odwiedził garaż Alfy Romeo, gdzie miał okazję przyglądać się pracy krakowianina. Rozmawiali o jego powrocie do F1 i o tym, jak nasz kierowca zdołał wywalczyć sobie miejsce w elicie, choć wydawało się to niemożliwe. Polak mówił szczerze i od serca, ten wywiad jest naprawdę świetny.
"Po moim wypadku w 2011 roku, nie sądziłem, że uda mi się wrócić do Formuły 1, dlatego mój powrót uważam za największy sukces w karierze” – tłumaczył Robert Kubica, który przez kilka lat walczył o odzyskanie sprawności. Gdy uległ koszmarnemu wypadkowi w rajdzie Ronde di Andora, wywawało się, że jego kariera w królewskiej serii dobiegła końca. Ale walczył o zdrowie kilka lat i nie stracił marzenia o ściganiu w elicie.
Wrócił do niej w 2017 roku podczas testów w Walencji. Potem pełnił rolę kierowcy rezerwowego oraz rozwojowego w ekipie Williamsa. Brytyjczycy dali mu fotel wyścigowy przed sezonem 2019 i tak 16 marca tego roku znów miał okazję ścigać się w F1. Niestety, ten rok był bardzo trudny. "Szkoda, że samochód nie był wówczas dobry" - skomentował Polak, który musiał się mierzyć z fatalną konstrukcją bolidu Williamsa.
"Ludzie zapominają, że to ja byłem tym, który zdołał wywalczyć jedyny punkt w tamtym sezonie, a to nie było łatwe zadanie. Zwłaszcza w tamtym bolidzie. Ja nadal jestem dumny z punktu zdobytego podczas Grand Prix Niemiec. To była kulminacja bardzo długiej drogi, jaką przeszedłem by wrócić do F1 i w ogóle do życia. Dziś niewiele osób o tym pamięta, ale tak to działa w świecie F1" – gorzko podsumował Robert Kubica.
"Wielu fanów pewnie się ze mną nie zgodzi i powiedzą, że byłem zbyt słaby w 2019 roku. Tamten rok w Williamsie był bardzo trudny. Jeżeli wówczas miałbym dobry samochód, bez wątpliwości nadal jeździłbym w F1. Mogę jednak powiedzieć, że powrót do ścigania był największym sukcesem mojej kariery – ocenił krakowianin, który dziś pełni ponownie rolę kierowcy testowego oraz rezerwowego. Ale tym razem w Alfie Romeo.
Robert Kubica przyznał też, że wypadek w 2011 roku i walka o życie, a potem zdrowie, zmieniły go jako człowieka. "W pewnym sensie wypadek sprawił, że moje życie stało się lepsze. Szkoda, że świat F1 nigdy nie docenił mojego powrotu. Nie dostałem uwagi, na którą zasłużyłem" - przyznał.
Dziś nasz mistrz jest gotowy do ścigania i chciałby wrócić na tor w roli kierowcy wyścigowego. "Nadal dobrze sobie radzę i cieszę się jazdą za każdym razem. Czasem jestem tak szybki jak inni lub nawet szybszy. Bardzo chciałbym przejechać kolejny sezon w Formule 1, ale realistycznie patrząc na sprawę, nie będę w stanie – stwierdził 38-latek. W ekipie z Hinwil bardzo cenią jego pracę, jednak na fotel kierowcy wyścigowego nie ma szans.
"To była bolesna droga, musiałem zaczynać od zera. Nauczyć się wszystkiego na nowo, krok po kroku. Nikt poza mną w pełni tego nie zrozumie. Powiedzmy sobie szczerze: byłem bliżej śmierci niż życia przez te lata. Wiem co czułem i jak te trudne momenty uczyniły mnie silniejszym" – opowiadał o siedmiu latach rehabilitacji, kolejnych operacjach i ciężkiej pracy, by znów być w elicie.
Robert Kubica przyznał, że mógł wrócić do F1 wcześniej, ale nie był wówczas gotowy.
Dziś spogląda na królewską serię nieco z boku, mając potężny bagaż doświadczeń i dystans, którego się naczuczył przez lata. "Świat F1 porusza się tak szybko, że ludzie tracą kontakt z rzeczywistością, a to ze względu na całą pracę, którą trzeba wykonać. Dopiero kiedy skończy się kariera, dostrzegają, jak wiele sport im dał, ale również jak wiele sport od nich wymagał. Ja coś o tym wiem" – zakończył filozoficznie nasz mistrz.