Rzeźniczak zabrał głos po olbrzymiej tragedii. "Myślę, że tego chciałby mój nieżyjący syn..."
- Syn Jakuba Rzeźniczaka i Magdaleny Stępień zmarł w lipcu 2022 roku
- Oliwier Rzeźniczak cierpiał na rzadkiego guza wątroby
- Piłkarz Wisły Płock udzielił szczerego, dużego wywiadu Sport.pl
Niewyobrażalna tragedia spotkała pod koniec lipca b.r. piłkarza Jakuba Rzeźniczaka oraz modelkę Magdalenę Stępień. Pomimo walki o zdrowie i życie ich synka, malutki Oliwier Rzeźniczak zmarł, cierpiąc na rzadki guz wątroby.
Sprawą synka piłkarza i modelki żyły polskie media, relacjonujące wiele wstrząsających zwrotów na przestrzeni kilkunastu tygodni. Rzeźniczak, który jest zawodnikiem Wisły Płock, po dłuższym czasie milczenia, zabrał głos w rozmowie dla Sport.pl z Dawidem Szymczakiem.
Były piłkarz m.in. Legii Warszawa opowiedział m.in. o okresie żałoby po stracie synka.
– Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy też stracili dzieci i niektórzy twierdzą, że po dziecku nie powinno być żałoby, bo to nieskalana grzechem istota. Tak samo mówiło się, że nie powinno się ubierać czarnych rzeczy na pogrzeb. Nie wiem. Najważniejsza jest dla mnie żałoba wewnętrzna. Miałem też bardzo ciężki moment po samej śmierci – przyznał piłkarz.
Rzeźniczak: Czułem się jak w filmie
Zawodnik w bardzo szczerym wywiadzie ujawnił swoje odczucia, jakie towarzyszyły mu, kiedy trwała walka o życie Oliwiera.
– Ja czułem się jak w filmie. Pojechałem ostatni raz do Izraela, a później musieliśmy przetransportować ciało Oliwiera do Polski. Nic nie jest w stanie przygotować cię na coś takiego. Do końca wierzysz. Do ostatnich chwil nie dopuszczasz, że to się może skończyć tragicznie. Zawsze wierzysz, że dziecko wyzdrowieje. Znasz rokowanie, ale jest szok. Ogromny – nie ukrywał obrońca drużyny z PKO BP Ekstraklasy.
Warto przypomnieć, że mały Oliwier Rzeźniczak wyjechał ze swoją matką do Izraela. To tam chłopiec miał poddać się kosztownemu leczeniu, dającemu nadzieję na uratowanie życia.
Ojciec chłopca nie ukrywa, że bardziej powinno ufać się krajowym specjalistom. Rzeźniczak praktycznie cały czas był zwolennikiem pozostawienia chłopca w Polsce.
– Desperacja sprawia, że ludzie przestają wierzyć lekarzom. Chciałem współpracować z polskimi lekarzami, ale decyzja była inna. Można oczywiście szukać też innych metod, ale zawsze plany wobec leczenia konsultowałbym z lekarzami, bo to osoby z olbrzymią wiedzą, kształcące się w tym kierunku całe życie – przyznał zawodnik.
– Konflikt między mną a mamą Oliwiera tego właśnie dotyczył - leczenia w Polsce i za granicą. Chcemy uświadamiać ludzi, że mamy u nas bardzo dobrych lekarzy. Mam nadzieję, że w dłuższej perspektywie pomoże to innym rodzicom, dzieciom i mi też. Muszę coś robić. Siedzenie w domu i myślenie o tej sytuacji mi nie pomogą – dodał Rzeźniczak.
"Myślę, że tego chciałby mój nieżyjący syn"
Piłkarz Wisły Płock zabrał również zdanie dotyczące tego, co działo się w sieci, kiedy trwała walka o życie jego synka.
– Każdy ma zdanie na każdy temat. Mam żałobę. Noszę ją w sobie, ale jak wygrywamy mecz, też staram się cieszyć ze wszystkimi. Życie musi toczyć się dalej. Ja też mam narzeczoną, nową rodzinę. Staram się wyciągać wnioski ze swoich poprzednich błędów i budować coś na nowo. Myślę, że tego chciałby też mój nieżyjący syn – czytamy w rozmowie na Sport.pl.
– Paulina, moja narzeczona, powiedziała mi kiedyś, że zanim się poznaliśmy, czytała o mnie różne rzeczy w internecie i uważała za kogoś, kim kompletnie nie jestem. Więcej osób ma zresztą podobną opinię, ale ta jej jest dla mnie najważniejsza – dodał Rzeźniczak.
Informacja o śmierci Oliwiera Rzeźniczaka dotarła do mediów 28 lipca b.r. Chłopiec zmarł na terenie Izraela. Rodzice chłopca wydali specjalne oświadczenie.
"Choroba Oliwierka niestety szybko rozprzestrzeniła się i zabrała naszego Aniołka tutaj na Ziemi Świętej, w Izraelu. Czujemy niewyobrażalny ból, ale i ogromną wdzięczność, za każdy dzień jego życia. Było tych dni dokładnie 376. Dziękujemy za wszelkie dobro, które od Was płynęło. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni" – napisali.