Kadrowicze zdradzają klucz do obrony tytułu mistrzów świata. Ważne słowa Kwolka
- Polscy siatkarze we wtorek zagrają mecz z USA (g. 20:30)
- Biało-Czerwoni zapewnili sobie awans do 1/8 finału MŚ
- Drużyna trenera Nikoli Grbicia mecze rozgrywa w Katowicach
Dwa gładkie zwycięstwa. Taki scenariusz to idealne otwarcie turnieju mistrzostw świata dla reprezentacji Polski siatkarzy. Polacy, którzy są obrońcami tytułu zdobytego w 2018 roku, mają już pewny awans do 1/8 finału. We wtorek zagrają za to w prestiżowym starciu przeciwko jeden z najmocniejszych drużyn w stawce – kadrze USA.
– Jesteśmy jeszcze przed szczegółową analizą kadry USA. Z Amerykanami trzeba jednak uważać na wszystko. Oni są świetnie zorganizowani, grają niezwykle niewygodnie dla przeciwnika. Przykładowo, chyba nie ma drugiej takiej drużyny na świecie, która gra tyle razy pipe’a. Musimy być gotowi na trudne spotkanie – przyznał Grzegorz Łomacz, rozgrywający Biało-Czerwonych.
Siatkarz, który na co dzień jest zawodnikiem PGE Skry Bełchatów, na razie nie skupia się na tym, jak wygląda klasyfikacja drużyn, istotna w perspektywie meczu 1/8 finału MŚ.
– Śledzimy wyniki, ale tabele mogą się jeszcze tak poukładać, przetasować, że nie ma co teraz za dużo o tym myśleć. Polska nie będzie sobie wybierać przeciwnika, ma grać po prostu jak najlepiej w każdym meczu. Do tego będziemy dążyć.
– Naprawdę nie ma znaczenia, z kim dalej zagramy. To są niuanse, często decyduje w takich starciach dyspozycja dnia. Jest wiele mocnych drużyn, więc musimy grać swoje. To podstawa do solidnego wyniku – skwitował Łomacz.
Jeden z najbardziej doświadczonych w drużynie, m.in. jeden z mistrzów świata sprzed czterech lat, docenił również postępy, jakie robi jego kolega z tej samej pozycji w kadrze.
– Dla Marcina to pierwszy sezon w roli rozgrywającego reprezentacji, ale widać, że nabiera doświadczenia i daje sobie świetnie radę. Gra fenomenalnie, bardzo dobrze prowadzi drużynę – komplementował Łomacz grę Marcina Janusza.
Kwolek: Dojrzałem jako zawodnik
Tytuł mistrzowski z 2018 roku na swoim koncie ma też Bartosz Kwolek. Przyjmujący przyznał jednak, że cztery lata temu, rzeczywistość była zupełnie inna.
– Miałem 20 lat, kiedy jechałem na pierwsze mistrzostwa świata. To był jeszcze okres dojrzewania, dwa lata grania w lidze, debiutancka impreza o coś poważnego. Dużo się zmieniło. Dzisiaj mam 25 lat i to jest czas, kiedy trzeba myśleć o przyszłości, o rodzinie. Na pewno pod tym względem dojrzałem – ocenił "Kwolo".
Co ciekawe, Kwolek już wkrótce zostanie szczęśliwym tatą.
– To będzie chłopak, będzie miał na imię Leonard. Przynajmniej na ten moment – uśmiechnął się przyjmujący Biało-Czerwonych.
Kwolek zdradził również, jak dobra atmosfera panuje w zespole mistrzów świata. Zwycięstwa turniejowe z pewnością budują, ale ważne jest też coś, co wyróżnił polski siatkarz. Widać to było m.in. w niedzielnym meczu z Meksykiem.
Głębia składu i odpowiednie rozłożenie akcentów.
– Trener Grbić już wcześniej rotował naszym składem. Chociażby podczas Memoriału Wagnera, co mecz wychodziła inna szóstka. Personalia się mieszały, każdy dostał szansę grania. Na Lidze Narodów każdy też pograł, na ile zasługiwał. I na tyle, na ile trener go widział w składzie na dany mecz. Każdy czuje się potrzebny i to jest duży atut tej drużyny – ocenił Kwolek.
Biało-Czerwoni najbliższy mecz zagrają we wtorek, ponownie w katowickim Spodku. Rywalem Polaków będą Amerykanie, a początek spotkania o godzinie 20:30. Transmisję z pojedynku przeprowadzi Polsat Sport oraz TVP Sport.