Brazylia znów na podium MŚ. Awantura na parkiecie, siatkarze skoczyli sobie do gardeł

Krzysztof Gaweł
11 września 2022, 20:11 • 1 minuta czytania
Reprezentacja Brazylii pokonała Słowenię 3:1 (25:18, 25:18, 22:25, 25:18) w meczu o brązowy medal mistrzostw świata siatkarzy i pierwszy raz w swojej historii wywalczyła krążek tego koloru. Canarinhos stoczyli twardy bój z bałkańską ekipą, a partii czwartej na parkiecie doszło nawet do sporej awantury. W finale Polacy zmierzą się z Włochami, początek o godzinie 21:00.
Brazylia zakończyła MŚ na podium, tęgie lanie na koniec rywalizacji w turnieju Fot. Volleyball World / FIVB

Brazylia i Słowenia zmierzyły się w katowickim Spodku w meczu o brązowy medal tegorocznych MŚ siatkarzy. Dla Canarinhos ten mecz to po prostu kara za to, że nie udało im się pokonać w półfinale Polaków (2:3) i wystąpić w finale. Dla ekipy z Bałkanów szansa, by przejść do historii i wywalczyć pierwszy w dziejach medal MŚ. Zapowiadał się ciekawy pojedynek i taki też był.

Brazylia rozdawała karty, a jej skrzydłowi trafiali atak za atakiem, w czym prym wiódł Yoandy Leal (8:7). Ale gdy na zagrywkę poszedł Toncek Stern, Słowenia zyskała drugi albo i trzeci oddech w tym turnieju, a po serii błędów Brazylijczyków i dwóch zapierających dech w piersiach wymianach zrobiło się 12:8 dla kopciuszka. Cały Spodek - kibice z Polski i Słowenii - wspierał zespół Gheorghe Cretu, a jego ludzie grali znakomicie (15:12).

Brazylia znów była w opałach, więc Lucas Saatkamp poczęstował Słoweńców sześcioma potężnymi zagrywkami i już Canarinhos prowadzili 18:15. Ależ to była seria, spektakularna. Co na to rywale? Zupełnie się pogubili, źle przyjmowali serwis, nie trafiali w ataku, a jeszcze zagrywką postraszył ich Bruno Rezende (21:17). W ostatniej akcji seta "czapę" dostał Klemen Cebulj i pierwszy set padł łupem przybyszów z Kraju Kawy (25:18).

W partii drugiej od początku Słoweńcy grali skutecznie, trafiali w ataku i trzymali skuteczność na zagrywce. To dało im szansę równej gry z Canarinhos do stanu 8:8, bo potem znów ekipa Renana Dal Zotto wzmocniła serwis, na lewej flance zaczął trafiać Yoandy Leal i szybko Kanarkowi zbudowali bezpieczne prowadzenie (13:10). A jeszcze niesamowity Kubańczyk, który gra od kilku lat dla Brazylii, efektownie zablokował Roka Mozicia (16:12).

Po drugiej stronie siatki wychodził z siebie Klemen Cebulj, ale to było zbyt mało na tak mocnego rywala, jak Brazylijczycy. Serwowali, atakowali i robili świetną robotę w defensywie, w czym prym wiódł Bruno Rezende (20:15). Wielki gracz wywalczył sobie miejsce w szóstce, szybko rozrzucał piłkę, wykorzystywał Wallace'a de Souzę i młodych skrzydłowych, wiązał rywali na środku siatki i rządził na parkiecie (25:18).

Słoweńcy znaleźli się po dwóch setach na deskach, nie byli w stanie zareagować, a Brazylijczycy bili ich bez litości. Seta trzeciego zespół z Kraju Kawy rozpoczął wspaniale, wygrywał akcję za akcją, a kibice w Spodku już myśleli, że to koniec. Canarinhos prowadzili wszak 8:4, po chwili 12:6, a Yoandy Leal imponował na lewej flance. I wtedy zdarzył się przełom, bo w ekipie Gheorghe Cretu zaskoczyła zagrywka.

Brazylijczycy tracili punkt za punktem, a nakręceni do walki rywale zadawali cios za ciosem. Od stanu 11:15 doprowadzili do remisu 15:15, a potem odskoczyli na prowadzenie 18:16. Zaczęły się wielkie emocje, a Słoweńcy cały czas mieli niewielką przewagę (20:19). Świetnie serwował w końcówce partii Toncek Stern (23:20), a rywalizację zamknął potężnym atakiem na lewej flance Klemen Cebulj (25:22). Ekipa z Bałkanów wróciła do meczu.

W partii czwartej Słoweńcy rozpoczęli od prowadzenia 4:0, by szybko dać się zdominować rywalom. Na parkiecie sporo się działo, a przy stanie 6:6 wybuchła awantura. Słoweńcy byli oburzeni decyzją sędziów, Brazylijczycy skoczyli im do gardeł, a na boisko wszedł nawet trener Gheorge Cretu. Zaczęły się nerwy, tyle że prowadziła cały czas ekipa Canarinhos (9:8). Cwani i doświadczeni siatkarze z Kraju Kawy wykorzystali ten moment.

A Słoweńcy stracili na chwilę koncentrację, za co zapłacili wysoką stratą do rywali (12:16). Znów musieli odrabiać straty, ale Wallace de Souza i Yoandy Leal nie pozwolili przeciwnikom na rozwinięcie skrzydeł. Zadawali kolejne ciosy (20:14), aż ostatnią piłkę na prawej flance trafił w ataku ten pierwszy (25:18). Canarinhos po raz szósty z rzędu zakończyli mundial na podium, ale po raz pierwszy mają brązowy medal.

W wielkim finale mistrzostw świata 2022 w katowickim Spodku Polacy stawią czoła Włochom. Biało-Czerwoni to aktualni mistrzowie świata, a Azzurri to mistrzowie Europy. Kto będzie górą? Przekonamy się już o godzinie 21:00, gdy rozpocznie się mecz.

Brazylia - Słowenia 3:1 (25:18, 25:18, 22:25, 25:18) Sędziowali: Ahmed Alrousi (ZEA), Denny Cespedes (Dominikana) Widzów: ok. 4000

Przebieg meczu:

Brazylia: Fernando Kreling, Wallace de Souza, Yoandy Leal, Adriano Fernandes, Lucas Saatkamp, Flavio Gualberto, Thales Hoss (libero) oraz Felipe Roque, Bruno Rezende, Darlan Souza

Słowenia: Dejan Vincić, Toncek Stern, Klemen Cebulj, Tine Urnaut, Jan Kozamernik, Alen Pajenk, Jani Kovacić (libero) oraz Rok Mozić, Gregor Ropret.