Mieszanka radości z niedosytem w kadrze siatkarzy. "Zasłużyliśmy sobie na piwko"
- W niedzielnym finale MŚ 2022 Polacy przegrali z Włochami 1:3
- Biało-Czerwoni zdobyli swój trzeci medal z rzędu, licząc od 2014 roku
- Wyróżnienia za MŚ dostali: Bartosz Kurek, Kamil Semeniuk i Mateusz Bieniek
Po niedzielnym finale mistrzostw świata zebraliśmy kilka wypowiedzi od zespołu Biało-Czerwonych. Choć wynik nie ułożył się po myśli kadry oraz kompletu kibiców na trybunach katowickiego Spodka, po ceremonii medalowej i tak były powody do zadowolenia.
Dla polskiej siatkówki to kolejny medal w obfitujących w sukcesy ostatnich ładnych kilkunastu latach. Biało-Czerwoni po raz trzeci z rzędu zagrali w finale MŚ. Dodatkowo od 2006 roku, kiedy zostali wicemistrzami świata, zgarnęli m.in. tytuły mistrzów Europy (2009) czy zwycięzców Ligi Światowej (2012). Polscy siatkarze sięgnęli również po wspomniane dwa tytuły MŚ z rzędu (2014, 2018). W Katowicach w turnieju A.D. zakończyło się na srebrze.
Mateusz Bieniek (środkowy reprezentacji Polski):
– Na pewno jesteśmy troszkę zawiedzeni. Myślę, że z czasem docenimy jednak ten srebrny medal, bo zagraliśmy naprawdę bardzo dobry turniej. Nasze mecze mogły się podobać kibicom. W finale byliśmy po prostu słabsi. Ale generalnie mam wrażenie, że z postawy w turnieju możemy być dumni. Dziękujemy również kibicom za wsparcie, tradycyjnie spisali się najlepiej, to były pojedynki przy świetnej atmosferze.
– Włosi lepiej bronili, lepiej atakowali, to samo z blokiem i zagrywką. Ciężko było się do nich zbliżyć w finale. Mieliśmy swój moment w drugim secie, prowadziliśmy 20:18, ale nie zdołaliśmy tego dowieźć do końca partii. Brawo dla przeciwników. Zawsze chce grać o złoto, ale z tego srebra również jestem zadowolony. Ta drużyna zalicza postęp, trzecie miejsce na Lidze Narodów, teraz drugie na MŚ. Jest jeszcze trochę do poprawy, więc może być lepiej.
Marcin Janusz (rozgrywający reprezentacji Polski):
– Emocje w finale były niesamowite. Dzisiaj trochę słodko-gorzki smak miały losy pojedynku. Złoty medal był na wyciągnięcie ręki, dzielił nas tylko jeden mecz od zwycięstwa w turnieju. Z drugiej strony ja bardzo doceniam to, co zrobiliśmy w trakcie sezonu reprezentacyjnego. Jak te turniej rozegraliśmy. Myślę, że należy go zaliczyć do udanych.
– Dwa razy udało się wyjść z tych trudnych momentów, z USA oraz Brazylią. Za trzecim Włosi nie dali zbyt wielu szans. Swój moment mieliśmy w drugim secie, kiedy nie udało się utrzymać kilku punktów przewagi. Jakość gry rywali spadła, ale przez zdecydowaną większość czasu w finale, to przeciwnicy byli z przodu i zasłużenie wygrali. My mamy potencjał, żeby grać na równi z tak ułożonymi drużynami. W takich meczach dostaje się jednak jedną czy dwie szanse, które trzeba umiejętnie wykorzystać. Włosi swój trudniejszy moment jednak mądrze przetrzymali i wrócili do mądrej gry.
– W trakcie turnieju mieliśmy fazy spotkań, w których zaliczaliśmy dołki, ale potrafiliśmy z nich wychodzić. To pokazywało, że jesteśmy silną drużyną, która nawet w bardzo trudnych momentach, walczy do końca. W finale też próbowaliśmy do końca. Naprawdę się staraliśmy, chociaż Włosi wykorzystywali każdą okazję, grając bardzo cierpliwie. Nie udało się, ale doceniam to, co stało się podczas ostatnich dwóch tygodni.
Paweł Zatorski (libero reprezentacji Polski):
– Na pewno musimy przetrawić to co się wydarzyło w ostatnim czasie, czego byliśmy świadkami w finale. Z doświadczenia wiem, że po przegranym finale w jakiejkolwiek lidze czy turnieju, czujesz przede wszystkim rozgoryczenie. Dopiero po kilku dniach, po jakimś czasie, medal zmienia swój smak na słodszy. Docenia się to, jaką drogę przeszliśmy, ile pracy w ostateczny sukces włożyliśmy. Musimy również docenić klasę rywala, który dzisiaj nawet w trudnej sytuacji, a takie Włosi również mieli, to wytrzymali. Koniec końców zasłużenie nas pokonali.
Aleksander Śliwka (przyjmujący reprezentacji Polski):
– Na gorąco przeważa uczucie goryczy porażki i rozczarowania. Myślę, że po jakimś czasie zdamy sobie sprawę, że ten krążek na szyi, to kawał ciężkiej pracy. Wiele dobrych, bardzo dobrych spotkań w trakcie turnieju, które doprowadziły nas na podium. Uczyniliśmy progres jako drużyna oraz indywidualnie. Od rozpoczęcia zgrupowania kadry w maju do teraz, już po ostatnim meczu MŚ, wydarzyło się wiele dobrego.
– Teraz wracamy do klubu, najważniejsze będzie zdrowie. To, żeby pracować nad sobą, swoją formą fizyczną i siatkarską. Jeśli przyjdzie mi otrzymać kolejne powołanie do reprezentacji, to nadal będziemy doskonalić kolejne elementy. Strona fizyczna, mentalna, wszystkim tym, co możemy zrobić, żeby zdobywać kolejne medale.
– Włosi popełnili dużo mniej błędów własnych, szczególnie w ataku. Dobrze przyjmowali, byli bardziej cierpliwi od nas. Sporo było elementów, w których w finale nad nami górowali.
Tomasz Fornal (przyjmujący reprezentacji Polski):
– Niezależnie na jaki turniej jedziemy, w jakim zestawieniu czy składzie, to przywozimy medal. To pokazuje, że mamy bardzo mocną reprezentację. Myślę, że jeszcze nie jeden krążek przed nami. Pokonaliśmy na MŚ Amerykanów, Brazylijczyków... Niestety, z Włochami się nie udało, ale i tak możemy być na teraz zadowoleni.
– Debiutowałem na MŚ, zebrałem dużo doświadczenia. Ten sezon kadrowy dał mi sporo. Ciężko przepracowaliśmy ten okres u trenera Grbicia.
– Co do rozluźniania atmosfery, musi być taka osoba jak ja, ale też taka, jak "Semen". Czyli jeden śmieszek, który rozluźni nawet w momentach, kiedy jest gorzej. Ale potrzebny jest w zespole również ten, który zachowuje cały czas powagę. Ale teraz już po turnieju posłuchamy trochę głośniej jakiejś muzyki, napijemy się piwka, zasłużyliśmy sobie.
– Nie traktujmy tego wyniku, jako porażki. Jesteśmy drudzy na świecie, do tego na ostatnich dwóch imprezach były dwa złote krążki. Jasne, mamy ambicje, żeby wygrywać i chcieliśmy zdobyć kolejne mistrzostwo w Spodku. To jest jednak sport i czasem decyduje dyspozycja dnia. A Włosi w finale byli znakomicie dysponowani i wygrali. Osiągnęliśmy jednak w tym sezonie reprezentacyjnym całkiem sporo.