PiS nie dał im pieniędzy na żłobek, więc wystawili czarne billboardy. "Ludzie mają prawo wiedzieć"

Diana Wawrzusiszyn
17 września 2022, 14:26 • 1 minuta czytania
W Oświęcimiu pojawiły się czarne tablice, a na nich hasło: "Rząd PiS i premier Morawiecki 4-krotnie odmówił dofinansowania budowy żłobka i przedszkola w Oświęcimiu". To kampania informacyjna prezydenta Oświęcimia. W rozmowie z naTemat.pl Janusz Chwierut zaznacza, że chciał pokazać hipokryzję rządzących.
Billboardy w Oświęcimiu: "Rząd PiS i premier Morawiecki 4-krotnie odmówił dofinansowania do budowy żłobka". Fot. oswiecim.pl

W Oświęcimiu pojawiły się billboardy, informujące o czterokrotnym odmówieniu przez rząd Prawa i Sprawiedliwości dofinansowania żłobka i przedszkola w mieście. Dlaczego rząd nie chciał przekazać funduszy na tego typu projekt? 

O dofinansowanie budowy żłobka i przedszkola staraliśmy się od kilku lat. Najpierw chcieliśmy pozyskać środki z Programu Inwestycji Strategicznych, był to koniec 2020 roku. 

Wydawało nam się rzeczą oczywistą, że takie zadanie własne samorządu, jak żłobek i przedszkole będzie preferowane przez rząd. Przecież PiS ma wpisane na sztandarach wspieranie polityki prorodzinnej. Jednak ku naszemu zdziwieniu to zadanie nie zostało objęte dofinansowaniem. Taka sytuacja powtórzyła się kolejne 3 razy, bo składaliśmy wnioski w różnego rodzaju programach rządowych. W ostatnim czasie zwanych przez rządzących “Polskim Ładem”.

Czterokrotnie odrzucenie wniosku o dofinansowanie żłobka i przedszkola pokazuje hipokryzję, a wręcz obłudę rządzących. Z jednej strony mówią, że wspierają politykę prorodzinną, a jak pojawia się taka inwestycja, którą mogą realnie wesprzeć, to odrzucają taką możliwość. To decyzja samego premiera Mateusza Morawieckiego, dlatego że osobiście podpisuje listę i odpowiada za zadania – zarówno za te, które sfinansował, jak i te, które odrzucił. 

Nas odrzucono cztery razy, dlatego jako miasto postanowiliśmy, że należy pokazać mieszkańcom nie tylko to, że obecny rząd nie realizuje swoich celów, ale też pokazać ich hipokryzję. Przecież ten projekt nie jest dla władz miasta, lecz dla zwykłych ludzi – matek, ojców, dzieci. 

Czy jako gmina dostaliście jakieś wyjaśnienie, dlaczego kolejne wnioski o dofinansowanie żłobka i przedszkola zostały odrzucone?

Nie dostaliśmy. Z tego, co wiem, został utworzony zespół w ramach rządu, który zajmował się rozpatrywaniem wniosków. Jednak mi nie udało się dotrzeć do informacji, kto wchodzi jego skład. Moim zdaniem, jeśli w naszych wnioskach byłby jakiś błąd, to oni powinni to wskazać. Gdyby napisali, dlaczego nas odrzucili, na pewno za drugim razem byśmy to poprawili. W ten sposób nasze wnioski były odrzucane czterokrotnie bez żadnego uzasadnienia. 

To też pokazuje mechanizmy działania tego państwa, że tak naprawdę pieniądze są rozdawane w sposób uznaniowy. Nazywam to “regionalnymi egzekutywami PiS-u”, które decydują, jakie zadania mają być realizowane i która gmina ma być dofinansowana. 

Czy inne gminy w regionie też mają podobne problemy?

Nie jesteśmy jedynym przypadkiem pokrzywdzonej gminy. Przy pierwszym rozdaniu, środków siedem gmin z dziewięciu z powiatu oświęcimskiego nie otrzymało w ogóle wsparcia. Dostały tylko te gminy, które są powiązane z PiS-em. To są ogromne pieniądze, miliardy złotych poza kontrolą parlamentu, bo decyzje podejmowane są arbitralnie przez jednego człowieka. 

Sprawdzaliśmy, ile miast w Małopolsce zachodniej, porównywalnych wielkościowo do Oświęcimia, otrzymało dofinansowania. Zauważyliśmy, że tam, gdzie rządzą ludzie powiązani z PiS-em, nie ma problemu z finansowaniem samorządowych inwestycji. 

Pobliska gmina Myślenice, gdzie burmistrzem jest były poseł PiS z poprzedniej kadencji, otrzymała 84 mln zł dofinansowania. W Olkuszu, gdzie mieszka obecny wojewoda małopolski – członek PiS - gmina otrzymała 75 mln. Wadowice dostały 58 mln, tam też burmistrz jest z PiS-u. Oświęcim z dodatkowych programów rządowych, do których składał wnioski, było ich dotychczas sześć, otrzymał na lata 2020–2024 tylko 14 mln zł. 

Dla porównania sam wniosek o dofinansowanie żłobka i przedszkola opiewał na 12 mln. Moim zdaniem o nieprzyznaniu nam środków zdecydował czynnik polityczny i niechęć do miasta Oświęcim. Tutaj oczekiwania rządzących są takie, aby ich wspierać, ale my prowadzimy własną politykę. Nie mam zamiaru uprawiać polityki pod czyjeś dyktando, my staramy się realizować własne cele i zadania. 

Ta sytuacja jest również pokłosiem zbytniej centralizacji państwa. Decyzja o tym, które zadania będą wykonywane przez samorządy, zapada na górze. To pokazuje centralizację, klientelizm i pewne kumoterstwo. Widać ewidentnie, że więcej pieniędzy dostają gminy, które są powiązane politycznie z Prawem i Sprawiedliwością. Postanowiliśmy pokazać ten cynizm właśnie przez billboardy. 

Dlaczego Oświęcim zdecydował się na właśnie taką kampanię informacyjną? 

To nie jest pierwsza taka nasza akcja. W tamtym roku również użyliśmy billboardów do kampanii informacyjnej. Wtedy dotyczyło to tzw. infrastruktury kolejowej. Chodziło do zmianę przepisów dotyczących wyłączenie z podatku od nieruchomości działek, przez które przechodzą tory. Mogłoby być 50 m torów na działce 10- hektarowej i tak działka według nowego prawa zostałaby wyłączona podatku. Z tej ulgi często korzystały duże firmy energetyczne i chemiczne, co spowodowało, że Oświęcim w ciągu pięciu lat stracił 11 mln złotych. Ostatecznie w tamtym roku udało się zmienić te przepisy. 

Mamy swoich sześć billboardów w przestrzeni miasta, które wykorzystujemy do celów informacyjnych i promocyjnych. Ta akcja ma pokazać mieszkańcom, jak nasza gmina traktowana jest przez rząd. Uważam, że oświęcimianom należy się informacja, że władza pozbawia ich pieniędzy. 

Zdjęcie bilbordów zostało zauważone m.in. na Twitterze, w komentarzach pojawiły się zarzuty, że miasto znalazło pieniądze na billboardy, a nie ma na finansowanie żłobków. Co by pan odpowiedział na taki zarzut?

Koszt takiej kampanii to 4 tys. złotych, a budowa żłobka to koszt rzędu 16 mln zł. Poza tym są to nasze billboardy, nie musimy ich wynajmować. Takie zarzuty są podszyte często sympatiami politycznymi.

Myśli pan, że uda się w ten sposób zwrócić uwagę rządzących i jak będziecie składali kolejny wniosek, to będzie on pozytywny?

Będziemy walczyć dalej o pieniądze dla naszej gminy. Jednak, jeśli chodzi o żłobek i przedszkole, to nie ma już szans na otrzymanie rządowych pieniędzy, bo jesteśmy na etapie przetargu, gdyż kończy nam się pozwolenie na budowę. 

Żłobek i przedszkole mają powstać w dzielnicy, która coraz bardziej się rozwija, gdzie mieszka coraz więcej młodych osób. Oni też chcieliby mieć blisko do takich placówek. Uważamy, że to jest bardzo ważna inwestycja z punktu widzenia rozwoju miasta i potrzeb jego mieszkańców. Dlatego musimy sfinansować do zadanie z własnych środków, a część pokryć z kredytów. 

Składamy też inne projekty, zobaczymy, jak zareagują rządzący. Dajemy szansę rządowi i decydentom, aby wspierali Oświęcim. 

Jaki jest odbiór tych billboardów przez mieszkańców?

Zależy to od sympatii politycznych, jeżeli ktoś jest zwolennikiem PiS-u, to pewnie może być wzburzony. Jednak w moim odczuciu więcej ludzi przyjmuje to jako zwykłą informację. Ludzie mają prawo wiedzieć, że ważne dla nich inwestycje nie są wspierane przez rząd. Chcemy pokazać hipokryzję oraz obłudę polityków PiS, a także niechęć do Oświęcimia.

Ta niechęć jest ciekawą kwestią, bo przecież z Oświęcimia jest Beata Szydło, co też często podkreślała przy wielu okazjach.

Pani Beata Szydło w żaden sposób nie funkcjonuje w Oświęcimiu, jeśli chodzi o lokalną politykę czy działania. Nie przypominam sobie jej żadnej aktywności od bardzo długiego czasu. Jej związki z tym miastem są jedynie takie, że chodziła tu do szkoły. 

W jednym z wywiadów mówił pan o obsesji radnych PiS w stosunku do pana osoby, przez co nie chcą popierać wniosków o dofinansowania. Mógłby pan się do tego odnieść? 

To sprowadza się do wielu działań związanych z atakowaniem moich inicjatyw. Na przykład ostatnio realizowaliśmy park Pokoju, bardzo dobrze oceniany przez mieszkańców, jednak zdaniem radnych jest to kolejny bubel. Oni szukają konfliktu głównie z prezydentem, wykorzystując takie sytuacje, jak ta ze żłobkiem i przedszkolem, aby pokazać, że prezydent nie potrafi pozyskać pieniędzy. 

Najbardziej bolesne w tym wszystkim jest to, że chcąc dokuczyć prezydentowi, nie patrzą na interesy mieszkańców i miasta. Oni w tym swoim zaślepieniu uważają, że każde wsparcie finansowe daje więcej pozytywów prezydentowi i nie chcą się angażować. Tę niechęć do mojej osoby widać także we wpisach w mediach społecznościowych czy artykułach w lokalnej gazecie, która wspierana jest przez Urząd Marszałkowski i spółki Skarbu Państwa. Obserwuję zorganizowane działanie, które ma na celu podważanie mojej wiarygodności. Krytyka to prawo opozycji, ale ta ma już skrajny charakter.