Rosjanie dopuścili się sabotażu Nord Stream? Kreml zabrał głos w tej sprawie

Natalia Kamińska
28 września 2022, 17:08 • 1 minuta czytania
W poniedziałek nastąpił wyciek gazu z dwóch gazociągów Nord Stream. Niemcy twierdzą, że zniszczenia spowodowały działania sabotażowe. Pojawiają się już hipotezy, że za atakiem mogli stać sami Rosjanie. Jednak Moskwa konsekwentnie zaprzecza, że ma coś z tym wspólnego.
Moskwa zaprzecza, że stoi za atakami na Nord Stream. Fot. Pool AP/Associated Press/East News

W poniedziałek doszło do awarii nieczynnego, ale nagazowanego Nord Stream 2. Operator projektu przekazał, że ciśnienie w nitce A gazociągu na dnie Morza Bałtyckiego gwałtownie spadło.

Awaria Nord Stream 1 i 2

Według Reutersa – z około 105 barów do 7 barów. Do wycieku doszło na południowy zachód od wyspy Bornholm, tuż przed wejściem gazociągu na wody terytorialne Danii.

We wtorek Szwedzka Administracja Morska przekazała z kolei informacje o dwóch wyciekach gazu z Nord Stream 1. Według Duńskiej Agencji Energii wyciek gazu z Nord Stream 2 będzie trwał przez następne kilka dni, a być może przez tydzień.

Jak donosi BBC, Unia Europejska uważa, że przecieki w dwóch głównych gazociągach z Rosji do Europy były spowodowane sabotażem, ale władze Uni Europejskiej powstrzymały się od bezpośredniego oskarżenia Rosji. UE już wcześniej oskarżała Rosję o wykorzystywanie dostaw gazu i gazociągu Nord Stream jako broni przeciwko Zachodowi.

– Wszelkie celowe zakłócenia aktywnej europejskiej infrastruktury energetycznej są niedopuszczalne i będą prowadzić do najsilniejszej możliwej reakcji – zapewniła za to szefowa KE Ursula von der Leyen.

Rosjanie zaprzeczają, że to oni stoją za atakiem

Moskwa jednak nie przyznaje się do ataku i zaprzecza, że ma coś wspólnego z tym, co się stało. Rzecznik Kremla Dmitrij Peskow odrzucił oskarżenia o sabotaż jako "przewidywalne, głupie i absurdalne".

– Dość przewidywalne, a zarazem głupie i absurdalne jest dopuszczanie takiej narracji do debaty – przekazał mediom rzecznik.

Dodajmy, że sprawę skomentowały też władze USA. Sekretarz stanu USA Antony Blinken powiedział, że jego zdaniem wycieki "nie będą miały znaczącego wpływu na odporność energetyczną Europy". W końcu żaden z rurociągów nie transportuje obecnie gazu, choć oba zawierają gaz. Blinken także nie oskarżył bezpośrednio Rosji o takie działanie.

Jak jednak informowaliśmy w naTemat.pl, niemieckie władze podejrzewają sabotaż. Szefowa duńskiego rządu Mette Frederiksen, która przebywała we wtorek w Polsce i wzięła udział w otwarciu Baltic Pipe, mówiła z kolei, że "trudno sobie wyobrazić, że to przypadek". Jak dodała, "wyciek gazu z rur gazociągu północnego jest ogromny". Duński Urząd Energetyczny również to potwierdził: nie jest to małe pęknięcie, a duża dziura.

Przedstawiciele Duńskiej Agencji Żeglugi Morskiej, cytowani przez agencję AFP, przekazali, że wyciek jest niebezpieczny dla ruchu morskiego. Wprowadzono zakaz żeglugi w promieniu pięciu mil morskich (prawie 10 km) od miejsca zdarzenia. Statki nie mogą wpływać w tę strefę bezpieczeństwa i muszą obierać inne trasy.