Czy Wrocław może znów zalać? "Kupując działkę nie sprawdziłem, co tu się działo podczas powodzi"
- Na terenach zalewowych we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku powstają tysiące nowych budynków
- Mimo wdrożonych działań, które mają zapobiec powodzi we Wrocławiu, scenariusz rodem z serialu "Wielka Woda" nie jest wcale wykluczony
- Zdaniem konsultanta "Wielkiej Wody" z zakresu hydrologii, dr. inż. Radosława Stodolaka, powódź do Wrocławia może nadejść, choć w nieco innym wydaniu
Przemek wybudował się na wrocławskich Pawłowicach. Działkę kupił okazjonalnie.
– W 97. wody było tu dość dużo i gdyby jeszcze raz historia się powtórzyła, mielibyśmy zalany dom po pierwsze piętro – komentuje.
Na pytanie, dlaczego mimo to zdecydował się na kupno ziemi w tej lokalizacji, odpowiada, że nie wiedział, że to teren zagrożony powodzią.
– Raz, że nie wiedzieliśmy, dwa – to była okazja. Kupiliśmy działkę od wrocławskiej uczelni. Na etapie przetargu nikt o tym nie informował. Gdybym wiedział, inaczej podszedłbym do tematu – komentuje. Dodaje, że nasza rozmowa dała mu do myślenia, żeby sprawdzić, czy jego ubezpieczenie domu od powodzi obejmuje tereny zalewowe.
Pawłowice i inne części wrocławskiego Psiego Pola to nie jedyny obszar, który jest obficie zabudowywany, mimo potencjalnego ryzyka dotknięcia powodzią. W centrum i na południu miasta powstają całe osiedla w bezpośrednim sąsiedztwie rzek i wałów.
"Malownicze osiedle nad rzeką"
Kiedy przy ślężańskich wałach zaczęto budować osiedla, wielu moich znajomych, rodowitych Wrocławian, którzy doskonale pamiętają powódź, pukało się w czoło. Ciąg bloków zlokalizowany jest kilkanaście metrów od wałów rzeki Ślęzy.
Części z nich nawet nie wyniesiono ponad wysokość gruntu. Jeśli woda przelałaby wał, znajdzie się w domach mieszkańców parteru.
Wielokrotnie usłyszałam, że "nikt, kto widział Wrocław w 97., by sobie nie kupił mieszkania w tym miejscu", na co padała kontra: "W 97. nie zalało, to już nigdy nie zaleje".
Mieszkanie w bloku zlokalizowanym przy wałach kupił Robert.
– Mój blok akurat wyniesiono, ale kupując mieszkanie na parterze miałem gdzieś z tyłu głowy, że powódź może być potencjalnym ryzykiem dla mojego mieszkania – tłumaczy Robert. Dodaje jednak, że z drugiej strony przeliczył sobie w głowie rachunek potencjalnych zysków oraz strat i ostatecznie zdecydował, że ryzyko jest niewielkie. Zachęciła go z kolei bliskość zieleni i dostęp do terenów spacerowych i rekreacyjnych.
– Kiedyś bliskość rzeki była argumentem, żeby mieszkania czy domu na danym terenie nie kupować. Dziś robi się z tego reklamę i bliskość rzeki często przedstawia się jako walor – mówi dr inż. Radosław Stodolak, hydrolog Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Powodzie, jakich się nie spodziewamy
O tym, że Wrocławiowi nie grozi "taka" powódź, jakiej obraz pokazuje serial "Wielka Woda", przekonywano wielokrotnie. Wśród podnoszonych argumentów zawsze pojawiają się te same – ukończenie budowy zbiornika retencyjnego "Racibórz", a także realizacja lokalnych inwestycji przeciwpowodziowych. Mowa o remoncie i przebudowie Wrocławskiego Węzła Wodnego oraz o kanale Odra-Widawa.
Argumenty te oczywiście są sensowne. Zbiornik "Racibórz" może w końcu pomieścić 185 milionów metrów sześciennych wody, co według symulacji pozwoliłoby w 97. obniżyć poziom lustra we Wrocławiu o około metr. Z kolei sieć kanałów, odnóg i bocznych ramion Odry gęsto zabudowano urządzeniami i budowlami wodnymi do celów między innymi przeciwpowodziowych.
Założenia te dotyczą jednak konkretnych scenariuszy powodzi, a głównie tego, który wydarzył się 25 lat temu. Tymczasem powódź ani nie musi wyglądać tak samo, ani nadejść w ten sam sposób, a warianty kolejnych katastrof mają ścisły związek ze zmianami klimatycznymi.
Wariant powodzi z 97. roku, czyli wzbierająca na całej długości rzeka Odra, na którą nałożylo sie wezbranie na Nysie Kłodzkiej, wygenerowało falę, która wpłynęła do Wrocławia - to tylko jeden ze scenariuszy. Dzięki aktualnym zabezpieczeniom można zakładać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że taka sytuacja się nie powtórzy. Nie jest jednak wykluczone, że Odra wzbierze na innym odcinku, albo wezbranie będzie dotyczyć jej dopływów uchodzacych bezpośrednio w granicach Wrocławia jak Widawa, Oława, Bystrzyca czy Ślęza. Tego absolutnie nie można wykluczać, biorąc pod uwagę chociażby jak zmieniają się opady - mamy coraz częściej do czynienia z bardzo intensywnymi opadami, które w krótkim czasie dostarczają na powierzchnię terenu ogromne ilosci wody.
Deszcze jak ze strefy podzwrotnikowej
Początkiem września przez Tarnowskie Góry przeszła ulewa, którą władze miasta określiły mianem ulewy stulecia. W ciągu około 1,5 godziny na centrum miasta spadło około 50-60 wody mm na metr kwadratowy. Takie doniesienia zdarzają się coraz częściej.
W przypadku Tarnowskich Gór doszło do zalania miasta, a sceny tego, jak deszcz wdziera się ludziom do domów, wyglądały przerażająco.
Jak przekonuje dr inż. Radosław Stodolak, przez zmiany klimatyczne w Polsce coraz częściej dochodzi do opadów, które dotąd można było kojarzyć głównie ze strefy podzwrotnikowej, gdzie wiąże się to z występowaniem monsunów.
Ponieważ rosną temperatury, zwiększa się tempo parowania. To sprawia, że nad naszą część kontynentu są w stanie przedostać się fronty, z którymi nigdy wcześniej nie mieliśmy styczności albo docierały do nas sporadycznie. W konsekwencji suma opadów w ciągu roku nie przekracza normy, ale deszcz, który wcześniej spadał w ciągu całego miesiąca teraz spada w ciągu trzech godzin. Taka ulewa nie podniesie drastycznie poziomu Odry, ale może podnieść poziom Ślęzy, Widawy i mniejszych dopływów. Nie można więc mówić, że jeśli rzeka nie wylała w 97. to obszar nie jest objęty ryzykiem. Tam również może wystąpić powódź i prawdopodobieństwo nie jest wcale małe pomimo znacznego obwałowania tych rzek. W hydrologii już jakiś czas temu wyodrębniono kolejny typ powodzi tzw. flash flood czyli powodzie błyskawiczne, które są właśnie wynikiem takich intensywnych opadów i doczyczą zwłaszcza obszarów silnie zabudowanych czyli z uszczelnioną powierzchnią. Te zjawiska w wielu przypadkach powodują poważne straty związane z podtopieniami czy nawet powodziami i nie są to stricte powodzie od strony rzek.
Na to, jak szybko jest w stanie przybrać rzeka latem, z niepokojem patrzyli mieszkańcy osiedli wokół Ślęzy, której poziom był zresztą dość wysoki przez długi czas. Z kolei rzeka Czarna Woda wylała, doprowadzając przy tym do powodzi w okolicach podwrocławskiej Sobótki tak, że konieczne było wstrzymanie kursowania pociągów na nowootwartej linii kolejowej z Wrocławia do Świdnicy.
Oczywiście, nie była to powódź na tak gigantyczną skalę, jak miało to miejsce w 97. To jednak, że tragedia nie dotyka tak wielu ludzi, nie powinno jej umniejszać.
Polityka ponad bezpieczeństwo
Wśród działań przeciwpowodziowych, które zakłada hydrologia, jest ta dotycząca przestrzeni. Przed powodzią ma ustrzec nas nie co innego, jak to, że rzece należy zostawić miejsce na wylanie.
Tymczasem nie tylko rozrastają się osiedla wokół rzek, które w pierwszej kolejności są narażone na zalanie, ale zwiększa się także ilość terenów zabudowanych w ogóle. A beton nie jest w stanie pochłonąć wody opadowej, tak jak robiły to łąki i pola.
Drugim wariantem jest to, żeby nauczyć się żyć z ryzykiem, bo to nie tak, że na powódź nie można się przygotować, przynajmniej częściowo. Jak przekonują eksperci, domy można budować w różnej technologii, w tym takiej, która dedykowana jest budynkom narażonym na zalanie.
Wśród działań, które można podjąć, są także te dotyczące rozmieszczenia instalacji. Prąd, woda, liczniki, piec gazowy – to wszystko zwykle jest w piwnicy lub na najniższej kodygnacji, która przecież jako pierwsza znajdzie się pod wodą. Tymczasem racjonalne działania pozwoliłyby na przygotowanie się na skutki katastrofy, która choć nie będzie katastrofą na ogromną skalę, jednostkowo będzie tragedią poszczególnych ludzi.
Hydrolog komentuje także przytoczone przykłady mieszkańców Wrocławia, którzy albo nie wiedzieli, że kupują działkę na terenie zalewowym, albo bagatelizują prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi we Wrocławiu, albo liczą, że wał to wystarczająca ochrona:
Mimo licznych kampanii społecznych, których celem jest szerzenie wiedzy o tym, skąd brać informację o ryzyku powodziowym dotyczącym poszczególnych obszarów i mimo apeli, żeby sprawdzać to, gdzie kupujemy sobie działkę lub mieszkanie, w Polsce nadal panuje przekonanie, że "nas powódź nie dotyczy". Jakże charakterystyczne są wówczs wypowiedzi mieszkańców "Panie, 50 lat tu mieszkam i takiej wody tu nigdy nie było!!". Może więc nadchodzi czas żeby głośno powiedzieć wszystkim "zdziwionym" - Witamy w nowej rzeczywistosci! Siłą gatunku ludzkiego była zawsze zdolność do adaptacji do zmieniajacych się warunków środowiska, przed nami więc kolejne wyzwania.
Pozwolenia na budowę wydają starostwa i miasta na prawach powiatu. Od 2018 roku budowa na terenie obszarów szczególnego zagrożenia powodzią jest dość mocno ograniczona i wymaga pozyskania zwolnienia z zakazu budowy na terenie zalewowym ze strony Wód Polskich.
Mimo to nadal na Dolnym Śląsku nadal spotyka się przykłady budynków, które są ulokowane zbyt blisko brzegów rzek.