Szef Polskiego Związku Tenisowego miał stosować przemoc. Jest odpowiedź PZT
- Mirosław Skrzypczyński, od 5 lat prezes PZT, przed laty miał bić i poniżać żonę i córki, oraz molestować seksualnie zawodniczki
- PZT w komunikacie oświadczył, że nie otrzymał informacji, które by potwierdziły informacje zawarte w artykule
- Organizacja stwierdziła, że zarzuty dotyczą osoby Skrzypczyńskiego i nie mają nic wspólnego z działalnością związku
Publikacja Onetu dotycząca prezesa Polskiego Związku Tenisowego Mirosława Skrzypczyńskiego jest wstrząsająca - wynika z niej, że miał nie stronić od zastraszania, poniżania rodziny oraz zawodniczek. Jedna z córek pokazała nawet zdjęcia podbitego oka. Według publikacji miał również dopuszczać się przemocy seksualnej. Skrzypczyński zdementował ustalenia dziennikarzy portalu Jacka Harłukowicza i Janusza Schwertnera. Polski Związek Tenisowy również opublikował komunikat w sprawie.
Organizacja sportowa również zaprzeczyła w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej PZT, jakoby były sygnały, że prezes stosował przemoc.
Przeczytaj też: Hurkacz w pogoni za ATP Finals. Wygrał bitwę z półfinalistą US Open
"W związku z opublikowaniem ww. artykułu prasowego, Zarząd Polskiego Związku Tenisowego informuje, że dotychczas nie otrzymał jakichkolwiek sygnałów, które potwierdzałyby informacje zamieszczone w ww. artykule. Władze Związku pragną jednocześnie oświadczyć, że z uwagą przyjęły informacje zawarte w artykule i podejmą działania zmierzające do wyjaśnienia sytuacji opisanych w tej publikacji" — napisano.
Jak przekazano, ujawnione przez Onet informacje "dotyczą oceny prywatnej sytuacji Pana Mirosława Skrzypczyńskiego" i "jednocześnie w żaden sposób nie mają związku z jego działalnością jako Prezesa Zarządu czy działalnością samego Związku".
Organizacja oświadczyła też, że do momentu wyjaśnienia sprawy, nie będzie się ustosunkowywała do treści artykułu.
Bicie, poniżanie i molestowanie. Ujawniono szokujące informacje na temat szefa polskiego tenisa
Mirosław Skrzypczyński to od pięciu lat szef Polskiego Związku Tenisowego. Jak relacjonowaliśmy wcześniej, w artykule opisano, że miał bić, poniżać najbliższe osoby i molestować swoje zawodniczki.
"Pod fasadą świetnie prosperującego związku, w czasie największych triumfów i emocji dostarczanych polskim fanom przez Igę Świątek, kryje się jednak brud. Odkrywamy go w rozmowach z byłymi zawodnikami i zawodniczkami, działaczami i członkami rodziny obecnego prezesa. Docieramy do dokumentów, zeznań i relacji osób skrzywdzonych w przeszłości przez człowieka od pięciu lat rządzącego polskim tenisem" - piszą autorzy.
Może Cię też zainteresować: Iga Świątek zagra o wielomilionową premię. Tylko ona może tego dokonać Sabina W., jego była teściowa, oskarża go o znęcanie się nad najbliższymi. Jej zdaniem obecny prezes PZT miał w przeszłości bić swoją żonę Renatę i znęcać się również nad córką Eweliną. Przez lata Sabina W. kilkukrotnie zgłaszała sprawę na policję i do prokuratury. Jednak bez efektu. To jednak nie koniec oskarżeń, bo dziennikarze dotarli do byłych podopiecznych Mirosława Skrzypczyńskiego z czasów, gdy ten trenował zawodniczki Energetyka Gryfino. Tam również dochodzić miało do aktów przemocy. – Po latach to, co nam robił, bez wątpienia mogę nazwać przemocą i formą molestowania seksualnego - mówi była podopieczna Skrzypczyńskiego. – Zaraz po wejściu do kantorka zamykał drzwi. Wszystko, co działo się wewnątrz, pozostawało tajemnicą między nim a zawodniczką. Gdy miałam 14 lat, dotknął mnie po raz pierwszy. Łapał za piersi, pupę, w miejsca intymne… Do dziś pamiętam ten jego śmiech. Traktował to jako dobrą zabawę - przyznała. Co na to Mirosław Skrzypczyński? Zdecydowanie odcina się od mocnych oskarżeń.
– Nie stosowałem przemocy wobec mojej rodziny – mówi zdecydowanym tonem. – Moja była teściowa jest osobą chorą psychicznie. To starsza kobieta, która ma pretensje do mnie, że rozwiodłem się z jej córką 18 lat temu - argumentuje Mirosław Skrzypczyński. Na zarzuty o przemoc i molestowanie wobec zawodniczek i zawodników odpowiedział w szokujący sposób. Na razie organy ścigania w żaden sposób nie odniosły się do rewelacji Onetu. Milczy też sam Mirosław Skrzypczyński, który przesłał dziennikarzom swoje oświadczenie i urwał kontakt z redakcją.