Mistrzowie Polski grają o awans i miliony na stole. Lech musi jednak zatrzymać faworyta
- Lech Poznań to jedyny polski klub, który nadal gra w europejskich pucharach
- Mistrzowie Polski muszą wygrać, żeby być pewnymi awansu do dalszych gier
- To druga edycja Ligi Konferencji Europy, w pierwszej triumfowała AS Roma
Lech Poznań w tym sezonie próbował swoich sił w eliminacjach Ligi Mistrzów. Marzenia o klubowej elicie w Europie szybko trzeba było jednak odłożyć na półkę. Mistrzowie Polski zostali rozbici w I rundzie eliminacji przez Karabach Agdam i z tego względu jedynym pucharem, w którym mogli szukać swoich szans, była i jest Liga Konferencji Europy.
Stosunkowo nowy twór wymyślony przez UEFA to miejsce, w którym występują głównie drużyny z nacji za słabych do kwalifikacji do Champions League czy Ligi Europy UEFA. Trzeci pod względem ważności puchar ma jak na razie jednego zwycięzcę w swojej historii. Piłkarze AS Roma ze słynnym trenerem Jose Mourinho sięgnęli po trofeum w 2022 roku. Zwycięzcy to przykład, że w LKE występują także całkiem niezłe, europejskie marki. Kolejnym z takich przykładów jest grupowy rywal Lecha, Villarreal CF.
Hiszpanie po odpadnięciu w ubiegłym sezonie w półfinale Ligi Mistrzów, gdzie po drodze uporali się m.in. z Bayernem Monachium czy Juventusem Turyn, obecnie przeżywają spory kryzys. Po kilku latach pracy z Villarreal pożegnał się np. trener Unai Emery, który objął angielskie Aston Villa. Hiszpanom nie przeszkadza to jednak być liderem grupy, w pięciu meczach gromadząc cztery zwycięstwa i jeden remis.
Lech zagra wiosną w pucharach?
W pierwszym pojedynku hiszpańsko-polskim górą było VCF, ale nie był to łatwy mecz dla faworytów. Chociaż Hiszpanie zwyciężyli, to wynik 4:3 mówi sporo o zderzeniu dwóch zespołów. Lech mógł sobie pluć w brodę, że nie zdołał wywieźć choćby punktu z bardzo trudnego terenu, bo gola na wagę trzech punktów stracił w 89 minucie spotkania. Wówczas trzy punkty VCF dał Francis Coquelin.
Poznaniacy mogą na ew. awansie do wiosennej części LKE całkiem nieźle zarobić. Już na samym udziale w pucharach mistrzowie kraju zgarnęli w okolicach 2,9 miliona euro, czyli w przeliczeniu na złotówki, w okolicach 14 milionów złotych. Do tego można doliczyć także dodatki, które nie wynikają z premii UEFA, jak np. zysk z dnia meczowego (czyt. bilety) oraz ogólny tzw. ekwiwalent medialny.
Lech nie zdoła wyprzedzić Villarreal w hierarchii grupy C, ale zajmując pozycję wicelidera, zapewni sobie udział w 1/16 finału rozgrywek. Żeby mieć pewność i być niezależnym od innych wyników, poznaniacy muszą w czwartek wygrać. W przypadku remisu bądź porażki rozpocznie się spoglądanie na innych, konkretnie mecz Hapoelu Beer Szewa z Austrią Wiedeń. Zespół z Izraela pomimo tego, że nie wygrał ani jednego meczu (cztery remisy), ma tylko dwa punkty straty do Lecha i nadal szansę na wyprzedzenie polskiej drużyny.
Za awans do 1/16 finału LKE organizatorzy rozgrywek płacą 325 tysięcy euro. Gdyby Lech zwyciężył, za wygraną UEFA dokłada kolejne 500 tysięcy euro. Remis wyceniany jest na 166 tysięcy euro. W przypadku awansu poznaniaków należałoby także doliczyć kolejne złotówki za organizację przynajmniej jednego pojedynku w LKE w Poznaniu na wiosnę. Co również dałoby Lechowi niezłą perspektywę na 2023 rok.
Jak zatem widać, jest o co grać w Lidze Konferencji Europy. Obecnie dla mistrzów Polski to taka małe Champions League, zachowując wszelkie proporcje. Początek pojedynku Lecha z Villarreal CF o godzinie 21:00. Mecz będzie transmitowany na TVP 2 oraz TVP Sport.