Pacjent transpłciowy w szpitalu. Sprawa Florentyny nie jest wcale prosta [WYWIAD]
O sprawie 21-letniej Florentyny zrobiło się głośno, gdy trafiła kilka tygodni temu najpierw na oddział kobiecy, a potem została przeniesiona na oddział męski poznańskiego szpitala. Florentyna posiada dokumentację medyczną i rozpoczęła postępowanie prawne w celu korekty płci metrykalnej. Aktywiści oraz politycy Lewicy interweniowali w jej sprawie. Także Rzecznik Praw Pacjenta zainteresował się tematem.
Szpital o szczegółach dotyczących przebiegu leczenia konkretnego pacjenta i powodach przeniesienia na inny oddział mówić nie może. Zapytaliśmy jednak prof. Filipa Rybakowskiego, kierującego oddziałem, gdzie trafiła Florentyna, jakie są zasady dotyczące pacjentów transpłciowych.
NaTemat: Czy dużo pacjentów transpłciowych trafia na pana oddział? Jakie wyzwania się z tym wiążą?
Prof. dr hab. n. med. Filip Rybakowski, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych w Szpitalu Klinicznym im. Karola Jonschera Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu:
Nie jest to bardzo częsta sytuacja, ale liczba takich przypadków rośnie. Zdarza się to raz na pół roku, jeżeli chodzi o pacjentów dorosłych. Natomiast dosyć często trafiają do nas osoby poniżej 18. roku życia, szczególnie dziewczynki. To nie jest grupa, która jest w pełni zdeterminowana. Deklarują się bardzo różnie, np. jako osoby niebinarne, apłciowe, aseksualne. Tych różnych określeń jest dużo.
Skoro takie przypadki zdarzają się coraz częściej, to czy istnieją jakieś procedury, regulacje, które jasno wskazują na to, jak takiego pacjenta potraktować, na jakim oddziale umieścić?
Problem polega na tym, że nie ma żadnych takich regulacji w sensie systemowym. Nie ma takich odrębnych regulacji prawnych. Jesteśmy więc troszeczkę zagubieni i postępujemy intuicyjnie. Staramy się oczywiście jak najbardziej postępować zgodnie z prawami pacjenta. Jednak szczególnie w przypadku pacjentów dorosłych i pacjentów z towarzyszącymi poważnymi zaburzeniami psychicznymi, sprawa robi się już trudniejsza.
Mamy tu bowiem do czynienia nie tylko z ochroną praw osoby transpłciowej, ale trzeba też pamiętać o ochronie praw pozostałych pacjentów.
Tu mamy niewątpliwie do czynienia z konfliktem tych dwóch wartości czy praw.
Czyli istnieje też druga strona medalu?
Wydaje się, że duża część osób nie dostrzega tego, albo nie chce tego dostrzegać. Na przykład taka instytucja jak Rzecznik Praw Obywatelskich czy instytucje, które mają zajmować się równym traktowaniem i różnymi kwestiami równościowymi, skupiają się na prawach osób transpłciowych, natomiast na dalsze tło schodzą wtedy prawa pozostałych osób.
Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy mamy do czynienia z pacjentkami. Mówię o kobietach, bo to one są głównie ofiarami różnych przestępstw seksualnych, a z kolei mężczyźni są z reguły sprawcami takich przestępstw. Wyobraźmy sobie oddział żeński, gdzie znajdują się pacjentki nierzadko doświadczające w swojej przeszłości zgwałcenia, wykorzystywania seksualnego, jako dzieci czy w młodym wieku. Są szczególnie wrażliwe, a mogą zostać narażone na nieprzyjemne sytuacje, gdy muszą się spotykać na oddziale szpitalnym z transpłciowymi osobami, które deklarują się jako kobiety, a niekoniecznie ich fizyczność odpowiada temu stanowi. Ta trauma może się wtedy odnawiać. Pozostaje pytanie: co w takiej sytuacji zrobić?
No właśnie, co wtedy zrobić?
Oczywiście ideałem byłoby, gdyby były specjalne miejsca dla osób transpłciowych czy w trakcie zmiany płci biologicznej, czy dopasowania tej płci do płci tożsamościowej. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Nie każdy szpital psychiatryczny dysponuje takimi oddziałami.
Wszyscy wiemy, jakie są problemy psychiatrii i jak obłożone są oddziały.
To jest duży problem i w tego typu sytuacjach przekłada się na konflikt interesów. Bardzo trudno ocenić i powiedzieć czyje prawa są tutaj ważniejsze.
Jednak jeżeli mamy do czynienia z kilkoma lub kilkunastoma pacjentkami, których prawa są narażane ze względu na konieczność obcowania z osobą transpłciową, to tu ta liczebność może wskazywać na to, czyje prawa powinny być respektowane w pierwszej kolejności. Ale nie jest to sprawa łatwa i oczywista do rozstrzygnięcia.
Media i różne środowiska nie pomagają, skupiając się zwykle na jednej dyskryminowanej stronie.
Jest mi trudno zrozumieć, w jaki sposób i jak szybko w przypadku osób, które walczą o prawa kobiet, o równouprawnienie, o niełamanie lub poszanowanie praw kobiet w sferze seksualnej, tego typu wartości przestają się absolutnie liczyć, bo dochodzi do fiksacji wokół praw osób transseksualnych.
Absolutnie te osoby szanuję, wielokrotnie im pomagałem i były moimi pacjentami, ale nie można zapominać o prawach pozostałych osób i pacjentów.
Może nie jest to problem samych pacjentów, bo pacjenci transpłciowi w większości przypadków okazują się bardzo podporządkowani i współpracujący.
Jednak nie zawsze...
Niekiedy jest tak, że pacjent transpłciowy, oprócz tego, że jest transpłciowy, posiada zaburzenie psychiczne, które powoduje, że jego czyny są trudne do kontrolowania i ta transpłciowość nie chroni go przed takimi zachowaniami.
Tak samo, jak osoba nietranspłciowa może być pobudzona seksualnie ze względów chorobowych, to tak samo osoba transpłciowa może być pobudzona seksualnie i nie jest to nic nietypowego. Takie rzeczy się zdarzają.
Jeżeli teraz osoba transpłciowa, która jeszcze nie do końca ma za sobą proces tranzycji, jest pobudzona seksualnie ze względów chorobowych, no to pojawia się pytanie: co z taką osobą zrobić? Ponownie wraca tu kwestia tego, jakiej płci pacjent trafia na jaki oddział?
Jeżeli jest to kobieta w trakcie tranzycji na mężczyznę i trafi na oddział męski, to mężczyznom na tym oddziale jakoś bardzo to nie przeszkadza i nie jest to dla nich raczej traumatyczne przeżycie.
Jednak odwracając sytuację, jeżeli jest to transpłciowa kobieta, czyli biologiczny mężczyzna na oddziale kobiecym, który jest pobudzony seksualnie, to mamy dosyć duży problem. I to nie ze względu na tę osobę transpłciową, ale ze względu na pozostałe pacjentki, które mają doświadczenia traumy seksualnej, np. wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie.
Dla szpitala w takiej sytuacji byłoby więc łatwiej, gdyby powstały odgórne regulacje, bo teraz musicie opierać się na wewnętrznych regulaminach.
Mam nadzieję, że temat będzie rozwijany i analizowany. Wydaje się, że tu ustawodawca czy prawodawca będzie musiał się jakoś do tego odnieść.
Niekiedy są sytuacje całkowicie ad hoc i takie regulaminy powstają również ad hoc. Musimy podejmować decyzje na bieżąco i wybierać sytuację, która jest najmniej szkodliwa biorąc pod uwagę prawa wszystkich pacjentów.
Czyli do waszej decyzji pozostaje też to, jak traktować daną osobę: czy jako kobietę czy mężczyznę, na różnych etapach zmiany płci?
Oczywiście, że wszystko zależy od tego, na jakim etapie tranzycji taka osoba jest. Rozmawiamy na kanwie tego jednego przypadku i w tym przypadku ta osoba rozpoczęła już proces tranzycji, natomiast w dokumentach, w dowodzie osobistym legitymowała się męskimi danymi.
Nawet nie wiem, jak to wygląda obecnie w polskim prawie: czy można zmienić sobie płeć w dowodzie, nie zmieniając cech fizycznych? To też nie jest chyba do końca uregulowane. Trudno więc wtedy zdecydować, czy taką osobę umieścić na oddziale żeńskim, czy męskim. To trudne sprawy.
Czy były więc podstawy, aby przyjąć w tym konkretnym przypadku pacjentkę na oddział żeński? Potem została przeniesiona na oddział męski.
Były podstawy z tego tytułu, że deklarowała swoją płeć jako żeńską. Tak zwykle robimy. Idziemy jak najbardziej na rękę pacjentom ze względu na szacunek i chęć niepowodowania dodatkowego obciążenia dla tych pacjentów. Natomiast może zawsze pojawić się jakiś problem.
Mieliśmy wcześniej pacjentów transpłciowych i oni świetnie funkcjonowali w oddziałach zgodnych z ich tożsamościową płcią.
Jednak w sytuacji, gdy zaczynają się zachowania trudne do kontroli, jest to kłopot.
W takim przypadku najlepsza byłaby więc sala jednoosobowa?
Oczywiście, że najlepsza byłaby taka sala, ale to są marzenia. W idealnym świecie mielibyśmy pojedyncze sale dla każdego pacjenta i w ogóle nie przejmowalibyśmy się takimi rzeczami. Pozostałaby oczywiście jeszcze kwestia toalet, wspólnych przestrzeni, korytarzy. Można zrobić bardzo wiele, ale zawsze gdzieś jeszcze może pojawić się jakaś trudność.
Wracając do tej konkretnej sprawy, na jakim jest etapie, bo zainteresował się nią Rzecznik Praw Pacjenta?
Wszystkim możliwym instytucjom udzieliłem odpowiedzi.
Natomiast mam nadzieję, że w ramach postępowania do Rzecznika Praw Obywatelskich czy Rzecznika Praw Pacjenta nie zgłoszą się dodatkowo pacjentki z doświadczeniem wykorzystywania seksualnego, które w szpitalu psychiatrycznym stały się ofiarą przestępstwa ekshibicjonizmu. To dopiero mogłaby być zagwostka dla takich instytucji. Oby była, bo chodzi o to, że są pewne trendy społeczne, które idą bardzo mocno do przodu i czasem zapomina się wtedy o zupełnie podstawowych zasadach.
Czyli wolność człowieka jest ograniczona wolnością innych osób?
Dokładnie tak. Nie staję tu po żadnej ze stron, ale liczę, że dyskusja w tym konkretnym przypadku przyniesie pewne rozwiązania systemowe.