Zełenski zaprzecza, że to ukraińska rakieta spadła na Polskę. Sprawę skomentował Biden

Dorota Kuźnik
17 listopada 2022, 10:36 • 1 minuta czytania
Wołodymyr Zełenski przedstawił w środę stanowisko Ukrainy w sprawie pocisku, który spadł na terytorium Polski. Kijów nie przyznaje, że rakieta należy do tamtejszych służb. Tymczasem takie są wstępne wnioski polskich służb. Jak mówił prezydent Andrzej Duda, prawdopodobnie była to ukraińska rakieta wystrzelona w obronie przed zmasowanym rosyjskim atakiem. Do stanowiska Polski przyłączają się Stany Zjednoczone, które komentują ocenę Ukraińców.
Do kogo należała rakieta, która spadła na Polskę? Dyskusja międzynarodowa Fot. Susan Walsh / Associated Press / East News

Informacja o tym, że to nie Rosja bezpośrednio odpowiada za wybuch, do którego doszło w Przewodowie, wyszła ze Stanów Zjednoczonych. Wiadomość przekazała najpierw agencja AP News, powołując się na anonimowych urzędników, a następnie potwierdził to prezydent Joe Biden.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że pocisk, który eksplodował w polskiej miejscowości, miał należeć do ukraińskiej obrony. Ta miała próbować odeprzeć nim zmasowany atak rakietowy prowadzony przez Rosję. Prezydent Andrzej Duda nazwał incydent w Przewodowie skutkiem prawdopodobnie nieszczęśliwego wypadku. – Nie była to rakieta wymierzona w Polskę – zapewnił.

Wydawało się, że podobne stanowisko przyjmie Ukraina. Przedstawiciele Wołodymyra Zełenskiego i on sam zaprzeczają jednak wszystkiemu.

Jak pisaliśmy w naTemat, prezydent Ukrainy mówił o tym, że rosyjska agresja przekroczyła polską granicę, oraz że nie ma wątpliwości, iż to pocisk, który nie należy do jego kraju. Te słowa Zełenskiego skomentował Joe Biden po powrocie do USA z Azji. Jak stwierdził, stanowisko Zełenskiego, podważające tezę o ukraińskim pocisku, który spadł w Polsce, "to nie jest dowód".

USA ponownie zabierają głos w sprawie tego, czyj był pocisk w Przewodowie

– Wciąż zbieramy informacje, ale nie widzieliśmy nic, co przeczy wstępnej ocenie prezydenta Andrzeja Dudy, że ten wybuch był najprawdopodobniej wynikiem niefortunnego lądowania w Polsce ukraińskiego pocisku obrony powietrznej – powiedział sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Lloyd Austin podczas konferencji po wirtualnym spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy.

– Jakiekolwiek będą końcowe wnioski, świat wie, że Rosja ponosi ostateczną odpowiedzialność za ten incydent – dodał. Zaznaczył, że ma pełne zaufanie do polskiego śledztwa.

Pocisk rosyjskiej produkcji

Na pytanie, skąd na terenie Ukrainy wziął się pocisk, którego produkcję od samego początku polskie władze oceniały, jako rosyjską, odpowiedź szybko podali amerykanie. Rakieta S-300, która prawdopodobnie doprowadziła do eksplozji w Przewodowie jest bronią produkcji radzieckiej.

Jak podaje AP news, Ukraińcy mają w swoim asortymencie posiadać właśnie taką broń, która pochodzi jeszcze z lat 70. Zdaniem tamtejszych ekspertów broń mogła posłużyć do odpierania zmasowanego ataku, który prowadziły wojska Putina.

W dniu, w którym doszło do incydentu w Przewodowie, Rosja prowadziła ostrzał na terenie całej Ukrainy, co było odpowiedzią na odbicie Chersonia. Ukraińcom udało się w ostatnich tygodniach odbić znaczącą część terenów, które dotąd znajdowały się pod okupacją.