Krewne Połomskiego oburzone po pogrzebie. Mają żal do jego menadżerki

Joanna Stawczyk
25 listopada 2022, 10:53 • 1 minuta czytania
Wykonawca takich przebojów jak m.in. "Cała sala śpiewa" czy "Bo z dziewczynami" zmarł 14 listopada. Uroczystość pogrzebowa Jerzego Połomskiego odbyła się 23 listopada. Tabloid skontaktował się z rodziną piosenkarza. Dotychczas pisano o tym, że nie miał bliskich. Krewni gwiazdora czują się pominięci. Skrytykowali postawę jego menadżerki, która jest spadkobierczynią jego majątku.
Rodzina Jerzego Połomskiego pominięta na pogrzebie? Mają żal do menadżerki Fot. Artur Zawadzki/REPORTER

Rodzina Jerzego Połomskiego pominięta na pogrzebie? Mają żal do menadżerki

W wieku 89 lat zmarł Jerzy Połomski. Odszedł w szpitalu przy ulicy Wołoskiej w Warszawie. Legendarny artysta błyszczał na polskiej estradzie przez dekady. Wylansował takie hity jak "Bo z dziewczynami", "Cała sala śpiewa z nami", "Nie zapomnisz nigdy" i inne.

Uroczystości pogrzebowe (23 listopada) rozpoczęły się od mszy świętej w Bazylice Świętego Krzyża w Warszawie. Kolejno urnę z prochami zmarłego przeniesiono na Cmentarz Powązkowski. Artysta spoczął w grobie rodzinnym w Alei Zasłużonych.

"Był wielkim gwiazdorem estrady, a jego przeboje na trwałe zapisały się w pamięci wielu pokoleń Polek i Polaków. Obdarzał radością i wzruszeniem. Jego wspaniały głos, talent interpretacyjny oraz promienna osobowość rozświetlały nasze dni. Piosenki i ballady śpiewane przez Jerzego Połomskiego pozostaną z nami na zawsze i stanowią nieodłączną część polskiej kultury" – napisał prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym podczas uroczystości pogrzebowych.

"Wsłuchani w ciepły baryton piosenkarza, na ogół mało wiedzieliśmy o jego niełatwej biografii. Obok uznania i uwielbienia polskiej publiczności zdobył także sławę międzynarodową" – dodał prezydent.

Nadmieńmy, że prawną opiekunką była menadżerka gwiazdora. Violetta Lewandowska jest również jego spadkobierczynią (artysta miał m.in. stumetrowe mieszkanie na Mokotowie). To ona poinformowała o odejściu piosenkarza i przyczynach śmierci.

– Jego organizm nie poradził sobie z zakażeniem, które wdarło się do organizmu. (...) Wiem, że lekarze do końca o niego walczyli – oznajmiła na łamach "Super Expressu". Tymczasem ten sam tabloid dotarł do rodziny Połomskiego.

Dotychczas mediom było wiadomo jedynie o siostrze Połomskiego, Jadwidze, która zmarła w lipcu tego roku, oraz bracie ze Stanów Zjednoczonych, który nie żyje od kilku lat.

Okazuje się, że córka mężczyzny, pani Małgorzata oraz jej córka Katarzyna, starały się zachowywać kontakt z wujkiem. Niestety przez ostatnie lata stało się to niemożliwe.

– Kiedy odwiedzał grób rodziców w rodzinnym Radomiu, zawsze gościł w domu mojej babci, czyli swojej bratowej, zwykle towarzyszyła mu ciocia Jadwiga. Czasem razem śpiewaliśmy czy graliśmy na pianinie. Potem, gdy nie mógł już jeździć autem, a stan zdrowia babci się stale pogarszał, kontakty były częściej telefoniczne – wyznałam w "SE" pani Katarzyna.

– Przez ostatnie cztery lata nasze kontakty uległy pogorszeniu – dodała. – Wujek nie odbierał telefonów, odmawiał pomocy, nie można było się do niego dobić. O istnieniu pani menedżer w ogóle nie wiedziałyśmy – zapewniła.

Obydwie panie były obecne na ostatnim pożegnaniu artysty. W rozmowie z tabloidem oświadczyły, że jest im przykro, że zostały pominięte przez Violettę Lewandowską. – Ciężko się uczestniczy w pogrzebie, na którym obcy ludzie odbierają kondolencje. Byłyśmy całkowicie odsunięte od organizacji tego pogrzebu, nie miałyśmy nic do powiedzenia – podkreśliły z żalem.

– Chciałabym wiedzieć, że był w szpitalu, jaka była jego ostatnia wola, ale prawnie było to niemożliwe, bo pani menedżer miała wszystkie upoważnienia. Jako rodzina byliśmy biernymi obserwatorami podczas uroczystości. To było bardzo nie w porządku. Najbardziej przykrym momentem było wręczanie dyplomów od delegacji prezydenckiej, kancelarii rady ministrów pani Violetcie Lewandowskiej – zwierzyły się kobiety.

Doradca prezydenta składał kondolencje obcej kobiecie, menedżerce, osobie pozostającej w stosunku pracy ze zmarłym, podczas gdy rodzina zmarłego siedziała tuż za nią – powiedziała pani Kasia. – Pominęli rodzinę, tak jak byśmy w ogóle nie istnieli – skwitowała jej mama Małgorzata.