Rosyjski dezerter wybiegł z lasu i otworzył ogień do policji. "Pomylił ich z Ukraińcami"

Katarzyna Nowak
09 grudnia 2022, 17:04 • 1 minuta czytania
Rosyjski dezerter, który uciekł z Ukrainy, otworzył ogień do rosyjskich policjantów. W sądzie tłumaczył, że "pomylił ich z Ukraińcami" i nie wiedział nawet, że znajduje się w Rosji. Na jaw wyszło też, że to członek Grupy Wagnera. Nim zwerbowano go na front, odbywał karę za rozbój.
Rosyjska policja, zdjęcie ilustracyjne AP/Associated Press/East News

Paweł Nikolin, 38-letni rosyjski dezerter i członek Grupy Wagnera, otworzył ogień do rosyjskich policjantów. Jak relacjonuje niezależny rosyjski portal Meduza, do zdarzenia doszło 6 grudnia w Nowoszachtyńsku, górniczym mieście w południowej Rosji w obwodzie rostowskim.

Rosja. Dezerter wybiegł z lasu i strzelał do rosyjskich policjantów. To członek Grupy Wagnera

Nikolin po wyjściu z okolicznego lasu otworzył ogień do policji w punkcie kontroli celnej na obrzeżach miasta. Ranił jednego z funkcjonariuszy, a następnie uciekł. Po incydencie zamknięto m.in. drogi prowadzące z miasta, a mieszkańcom zalecono pozostanie w domach.

Dezerter został aresztowany dzień później we wsi Kiselewo pod Nowoszachtyńskiem. Gubernator regionu, Wasilij Gołubiew, poinformował o tym na Telegramie. "Sprawca został zatrzymany, został odnaleziony w pustym budynku" – napisał, dodając, że w sprawie mężczyzny trwają czynności operacyjne.

Wiadomo też więcej o przeszłości Nikolina. Meduza relacjonuje, że został zwerbowany przez Grupę Wagnera, gdy odbywał karę za rozbój w kolonii karnej IK-4 w Ufie. Po tym, gdy dołączył do Wagnerowców, wyjechał walczyć na wojnie w Ukrainie. Następnie zdezerterował.

Mężczyzna stanął już przed sądem w Rostowie nad Donem. Rosyjskie media opublikowały też nagranie z jego udziałem:

"Na sali sądowej powiedział, że nie zdawał sobie sprawy, że jest w Rosji, kiedy strzelał z kałasznikowa do miejscowych policjantów. Nikolin twierdził, że stracił kontakt ze swoją jednostką i niezauważenie przekroczył granicę rosyjską" – opisuje Meduza.

Gdy Nikolina zapytano, dlaczego strzelał do policjantów, tłumaczył też, że "pomylił ich z oddziałami ukraińskimi, bo byli ubrani po cywilnemu i nie okazywali żadnych dokumentów".

Zaznaczył, że poddał się oddziałom Specnazu, gdy tylko zobaczył ich odznaki. Wyrok w jego sprawie jeszcze nie zapadł.

Grupa Wagnera straszy żołnierzy, by nie dezerterowali

Grupa Wagnera powstała w Rosji w 2014 roku jako prywatna organizacja wojskowa. Teoretycznie najemników może opłacić i zatrudnić każdy, ale powszechnie wiadomo, że to półlegalna bojówka Kremla. Niedawno założyciel Grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn (nazywany też "kucharzem Putina", bo od lat jest zaufanym człowiekiem Kremla) stwierdził, że "dezercja to grzech śmiertelny".

W czwartek Radio Swoboda poinformowało, że więźniowie werbowani przez Grupę Wagnera z zakładów karnych przechodzą "chrzest", który ma ich ostrzec przed ewentualną dezercją. W tym celu – jak opisano – są im pokazywane nagrania egzekucji innych bojowników, którzy zdecydowali się na dezercję. Nazywa się ich zdrajcami, którzy "opuścili towarzyszy broni na polu bitwy".

W piątek media obiegła też inna informacja z Rosji – w centrum handlowym w Chimkach pod Moskwą doszło do dużego pożaru, w którym zginęła co najmniej jedna osoba. Straty szacowane są na 20-30 milionów rubli, określa się je jako "rekordowe".