Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow po raz pierwszy przyznał, że celem Rosji w Ukrainie jest - jak to określono - jedynie... "pełne zajęcie czterech częściowo okupowanych ukraińskich obwodów", donieckiego, chersońskiego, zaporoskiego i ługańskiego. Co wojska Kremla robiły zatem pod Kijowem i czy możemy poważnie traktować tę zmianę narracji?
Reklama.
Reklama.
Dmitrij Pieskow stwierdził, że "wciąż jest dużo do zrobienia" ws. pełnego zajęcia czterech ukraińskich obwodów
Dodał, że nie ma więc na razie rozmów o zajmowaniu kolejnych terytoriów Ukrainy
Instytut Studiów nad Wojną wyjaśnia słowa rzecznika Kremla i ostrzega – to celowa gra na uśpienie czujności Zachodu
W ostatnich miesiącachRosjinie idzie na froncie najlepiej. Najpierw nieudana próba ofensywy na Kijów, która skończyła się ucieczką rosyjskich wojsk z regionu, potem kolejne porażki na wschodnich frontach, wreszcie - wybuchy na rosyjskich lotniskach, które "New York Times" nazwał ostatnio "pierwszą tego rodzaju demonstracją możliwości operacyjnych Kijowa".
Pieskow mówi o celach Rosji w tej wojnie. Deklaracja to spory krok wstecz
By wyjść z sytuacji z twarzą, Kreml coraz bardziej łagodzi narrację – wynika z najnowszej analizy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Zwrócono w niej uwagę na ostatnią wypowiedź rzecznika Kremla, Dmitrija Pieskowa.
"Po raz pierwszy przyznał on, że celem terytorialnym Moskwy jest teraz pełne zajęcie czterech częściowo okupowanych ukraińskich obwodów – donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego" – punktuje think tank.
To spora zmiana, biorąc pod uwagę fakt, że początkowo rosyjska armia miała w planach zajęcie całego terytorium Ukrainy – i to szybko. Z informacji wywiadowczych Zachodu wiadomo przecież, że Władimir Putin początkowo chciał dokonać pełnej inwazji Ukrainy w ciągu zaledwie 10 dni.
Wojna w Ukrainie. ISW tłumaczy słowa Pieskowa. "Wprowadzenie w błąd Zachodu"
Co się z tymi planami stało? Pieskow stwierdził, że "specjalna operacja wojskowa" (tak propaganda rosyjska wciąż nazywa wojnę prowadzoną w Ukrainie) miała na celu "ochronę mieszkańców południowo-wschodniej Ukrainy i Donbasu".
Jak dodał, nie są na razie prowadzone rozmowy o aneksji nowych terytoriów, które nie znajdują się obecnie pod częściową okupacją rosyjską, ponieważ "jest jeszcze wiele do zrobienia" przed pełnym zajęciem obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego.
Pieskow powtórzył jednak, że Kreml nadal realizuje swoje cele "demilitaryzacji" i "denazyfikacji" Ukrainy. "To potwierdza, że Rosja nadal dąży do zmiany władzy w Ukrainie i eliminacji jej zdolności do odparcia przyszłych rosyjskich ataków" – punktują analitycy ISW. Jak dodają, Pieskow swoją wypowiedzią najpewniej chciał przenieść ciężar rozmów na kwestię negocjacji, o których ponownie coraz częściej mówi Zachód.
Jednocześnie – co podkreślono – wypowiedź rzecznika Kremla nie oznacza, że Rosja faktycznie porzuciła swoje cele ws. zajęcia większego terytorium Ukrainy. "Innymi słowy, tak naprawdę cele Kremla pozostają niezmienione w stosunku do tych wyznaczonych po wycofaniu się Rosji z Kijowa" – kwituje ISW.
Podkreślono też, że "niespójne komunikaty Kremla są częścią operacji informacyjnej, mającej na celu wprowadzenie w błąd Zachodu, aby zmusił Kijów do negocjowania i oferowania prewencyjnych ustępstw – twierdzą analitycy.
Rosja wciąż atakuje Ukrainę
Przypomnijmy, że mimo niepowodzeń na froncie Rosja wciąż atakuje cele cywilne w Ukrainie, a z powodu ataków na infrastrukturę elektryczną część mieszkańców Ukrainy ma ograniczony dostęp do prądu czy wody pitnej.
Dodatkowo – na co zwraca z kolei uwagę brytyjski raport obrony – w Ukrainie po raz pierwszy od trzech tygodni doszło do rosyjskich ataków z użyciem irańskich dronów-kamikadze. Najprawdopodobniej Rosja wyczerpała wcześniejszą partię dronów dostarczanych przez Iran, a teraz właśnie dostała ich kolejną dostawę.
Media obiegła też ostatnio inna wypowiedź Pieskowa. Na pytanie, czy Rosja inspirowała próbę zamachu stanu, rzecznik Kremla odpowiedział: "To są raczej wewnętrzne problemy Niemiec, dowiedzieliśmy się o tym z przekazów medialnych" – stwierdził. Jednak zdaniem niemieckiej prokuratury osoby, które chciały doprowadzić do zmiany władzy w RFN, miały związki z Rosją i chciały z nią nawet "negocjować nowy porządek".