Małysz miał rację i trzeba mu dziękować. Polska kadra przeszła drogę z dna niemal na szczyt
- Thomas Thurnbichler odmienił polskich skoczków od kiedy jest ich trenerem
- Po koszmarnym roku nasi znów walczą o trofea i skaczą wprost wspaniale
- Adam Małysz miał rację, gdy zwalniał Michała Doleżala wiosną 2022 roku
- Przed nami kolejne wyzwania, w tym tegoroczne mistrzostwa świata w Planicy
Styczeń 2022 roku, końcówka Turnieju Czterech Skoczni. Kamil Stoch wraca z Innsbrucka do domu, bo zajął dopiero 59. miejsce w kwalifikacjach do trzeciego konkursu na Bergisel, a jego koledzy radzą sobie na skoczni równie słabo. Dawid Kubacki? Zajął w kolejnych konkursach miejsca: 28., 39., 21. oraz 27. Piotr Żyła był odpowiednio: 38., 11., 18. oraz 13. Wspomniany Stoch plasował się na lokatach: 41. oraz 47., a potem poddał się po nieudanych kwalifikacjach.
Kadra pod wodzą Michała Doleżala spisywała się fatalnie od początku sezonu, ale występ w Turnieju Czterech Skoczni to była po prostu katastrofa. A przecież rok wcześniej Stoch, Kubacki i Żyła rozstawiali rywali po kątach, a ten pierwszy po raz trzeci w swojej karierze sięgnął po złotego orła. Czeski szkoleniowiec zupełnie się pogubił, a nasi skoczkowie zawalili nie tylko TCS i rywalizację w Pucharze Świata, ale też cały olimpijski sezon. W Pekinie przyszła kolejna gorzka pigułka, choć był medal Biało-Czerwonych.
Dawid Kubacki wywalczył brąz, dwa razy blisko podium był Kamil Stoch.
I potem była słynna końcówka gorzkiego sezonu, zwolnienie Czecha przez władze PZN i bunt skoczków, którzy ujęli się za szkoleniowcem. Adam Małysz postawił na swoim, zrobiła się niezła burza, a nasi liderzy przyznali, że mogą się zbuntować. Rozgoryczony Kamil Stoch zasugerował nawet, że może odejść z reprezentacji i trenować sam. Zabrakło zimnej krwi i komunikacji, a między związkiem i skoczkami zrobiło się bardzo nerwowo.
A potem Adam Małysz postawił jednak na swoim i ściągnął do Polski 33-letniego Thomasa Thurnbichlera, czyli austriackiego fachowca, który miał odbudować zespół. Szybko okazało się, że to był strzał w dziesiątkę, a zawodnicy błyskawicznie kupili nowego trenera, jego luz i jego metody. Stał za tym nie tylko warsztat i pomysł na zespół, ale też kompletnie inne podejście do pracy. Otwartość, dobra energia, sporo luzu i radości.
W tym samym czasie Michał Doleżal wyjechał z kraju i zaczął pracę z kadrą Niemiec, gdzie ściągnął do Stefan Horngacher. Efekt? Niemcy dziś mówią o niebywałym kryzysie, a posada trenera wisi na włosku. A Biało-Czerwoni po zapaści i fatalnym sezonie mają już tylko złe wspomnienia i znów są na szczycie. Dawid Kubacki to lider Pucharu Świata, drugi skoczek turnieju Czterech Skoczni. Tego samego, w którym Piotr Żyła był czwarty, a Kamil Stoch piąty.
– To dla mnie niesamowity początek. W pierwszym wielkim turnieju mieć zawodników na drugim, czwartym, piątym miejscu w klasyfikacji generalnej jest czymś nieprawdopodobnym – cieszył się w rozmowie z Eurosportem Austriak i chwalił lidera drużyny, który krok po kroku wraca do wysokiej formy. – Kamil podczas turnieju prezentował pewność siebie i pokazywał, że jest w formie. Takiego Kamila potrzebujemy, Kamila w formie. Jest zadowolony. Wydaje mi się, że to dobry znak – skomentował z uśmiechem na twarzy.
A nam wydaje się, że trzeba podziękować Adamowi Małyszowi za jego upór. I za to, że sięgnął po znakomitego fachowca, który pozwolił wrócić skoczkom do normalnej dla nich dyspozycji. Nikt już nie mówi, że mają swoje lata i że pora kończyć kariery. Wyniki? Mówią same za siebie. Dawid Kubacki na 12 konkursów w sezonie wygrał pięć, aż dziesięć razy był na podium, a poza tym był czwarty i szósty. Piotr Żyła na 12 startów ani razy nie wypadł z dziesiątki. Kamil Stoch jest tylko wyżej i wyżej, teraz był piąty i szósty.
Biało-Czerwoni znów są sobą, a przecież to nawet nie półmetek sezonu. A w dniach 21 lutego – 5 marca czekają nas mistrzostwa świata, jest zatem czas, by spokojnie dopracować detale i walczyć o złoto. Tak indywidualnie, jak w drużynie. I to jest znakomita wiadomość. Thomas Thurnbichler nadal zwraca uwagę na to, że jest co poprawiać. Ale tym razem jesteśmy na zupełnie innym pułapie. I o to w tej całej układance chodzi.
– Cieszę się, że doczekałem czasów, w których pracuję w najbardziej profesjonalnej grupie w jakiej kiedykolwiek byłem – mówił w piątek uśmiechnięty Kamil Stoch. To on w Planicy ostro zaatakował kilka miesięcy temu Adama Małysza, gdy doszło do zamieszania z trenerem skoczków. Teraz może wrócić w to samo miejsce i wywalczyć kolejny złoty medal MŚ. Byłoby to piękne podsumowanie ostatniego roku w polskich skokach, prawda?