Szejkowie marzą o Leo Messim i już szykują fortunę. Kwota zwala z nóg, to jest chore
- Lionel Messi znalazł się na celowniku szejków z Arabii Saudyjskiej
- Bogacze chcą ściągnąć go do swojej ligi i płacić 350 mln euro za sezon
- Saudyjczycy starać się będą o mundial i właśnie zaczynają swój lobbing
Lionel Messi ma już 35 lat i w piłce wygrał wszystko, co można było wygrać. Dosłownie, nie ma już w piłce klubowej i reprezentacyjnej największych trofeów, których nie ma w swojej kolekcji. Jego umowa z Paris Saint-Germain kończy się w czerwcu, a coraz częściej mówi się o tym, że Argentyńczyk będzie zmierzał w stronę sportowej emerytury. Gdzie ją spędzi? Mówiło się, że w USA albo w FC Barcelonie (tej na legendę nie stać). Ale jest inny chętny.
Po piłkarza mają się zgłosić szejkowie z Arabii Saudyjskiej, którzy niedawno skusili przecież samego Cristiano Ronaldo. Portugalczyk dostał 200 mln euro za sezon gry w Al-Nassr i szybko zdecydował się na transfer, bo w Europie nie było chętnych na jego usługi. A w Arabii będzie uwielbiany, będzie "godnie" zarabiał i grał w miejscowej lidze jako jej największa gwiazda. I jeszcze przy okazji pomoże gospodarzom, o czym za chwilę.
Tymczasem pozyskanie CR7 to mało, dla wszechwładnych i obrzydliwie bogatych właścicieli arabskich klubów to tak naprawdę początek. Teraz czas na bohatera katarskiego mundialu, czyli Lionela Messiego. Ten ma podpisać nową umowę z PSG, ale Katarczyków zarządzających klubem mogą uprzedzić ich sąsiedzi i przy okazji rywale, czyli Saudyjczycy. Nad pozyskaniem Argentyńczyka pracują dwa kluby: Al-Hilal oraz Al-Ittihad.
I już poprosiły rząd swojego kraju o wsparcie finansowe, bo traktują sprawę śmiertelnie poważnie. Lionel Messi ma latem trafić do ligi arabskiej, zarabiać niebotyczne 350 mln euro za sezon gry(!), co oznacza największy kontrakt w historii piłki i kwotę, która może zwalić z nóg. Ale dla szejków to nie są zbyt duże środki, a kontraktami w ich lidze mają być kuszeni kolejni znakomici piłkarze: Marco Reus, Pepe, Sergio Ramos czy Luka Modrić.
Skąd takie wydatki i ogromne inwestycje w futbolu?
Powód jest prosty. Arabia Saudyjska marzy o organizacji mundialu. Skoro udało się w Katarze, to dlaczego nie u nas? Zastanawiają się władze w Rijadzie, które zazdroszczą sąsiadom i chcą powtórzyć ich sukces. Celem są aplikacje na finały w 2030 albo 2034 roku. Saudyjczycy mają złożyć wniosek do FIFA i chcą pochwalić się ligą naszpikowaną gwiazdami, infrastrukturą i warunkami, których nie było w Katarze. Środków nie będą żałować.
I mają już dość ciekawą reprezentację, która potrafiła w finałach MŚ sensacyjnie pokonać samą Argentynę (2:1). Widząc sukces swoich sąsiadów z Kataru, Saudyjczycy chcą pójść ich śladem i nie będą żałować grosza. A że FIFA znalazła się pod lupą całego świata i dziś nieco trudniej zapewne o przekazywanie "wsparcia" (czyt. łapówek) pod stołem, Arabia Saudyjska planuje wykonać gigantyczny lobbing sportowy.
Zaczyna od Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego, czyli dwóch zawodników, którzy zdominowali w piłce początek XXI wieku. Jaki będzie kolejny krok szejków z Arabii? Przekonamy się, bo poza sportowymi korzyściami zapewne wiedzą, że mundial to idealna impreza, by pokazać w nowym świetle swój kraj i wyprać dzięki sportowym emocjom sporo brudów. A tych w rządzonym twardą ręką królestwie niestety nie brakuje.