Mistrzowie zdrady powiedzieli mi, jak ukrywają swoje skoki w bok. "Nie zakładaj hasła na telefon!"

Agnieszka Miastowska
24 stycznia 2023, 16:38 • 1 minuta czytania
Powstało mnóstwo poradników na temat tego, jak zdradę rozpoznać, na jakie zachowania partnera zwrócić uwagę, gdy podejrzewamy go o niewierność. Problem w tym, że rady te są dość... naiwne. Mistrzowie zdrady sięgają do narzędzi, które nawet nie przyszłyby wam do głowy. Jeśli chcesz wiedzieć, czy twój partner jest ci wierny, zwróć uwagę na te kwestie. Ostrzegam - po tym tekście zaczniecie być podejrzliwi.
Zdrada w związku. Kochankowie mówią jak ukrywali zdradę Pexels

Zdrada - problem, o którym pewnie każdy myśli, że nie jego dotyczy

Zdrada jest jedną z najgorszych traum, jakich doświadczyć możemy ze strony osoby, którą kochamy i której przede wszystkim wierzymy. Ból nie kończy się na fakcie, że ktoś był wobec nas nielojalny, często zdradzie towarzyszy upokorzenie, poczucie bycia osobą niewystarczającą, niewartościową, a nawet zwątpienie w całą otaczającą nas rzeczywistość.

Osoby, których partner latami prowadził "drugie życie" przyznają, że z powodu oszustwa, którego nie zauważyli, zaczęli podważać wszystko i wszędzie doszukiwać się podstępu. Nic więc dziwnego, że przed zdradą chcemy się za wszelką cenę uchronić - ta nie zależy jednak od intencji naszych, a partnera. Możemy jedynie zdradę spróbować wykryć, gdy serce (lub rozum) podpowiadają nam, że w naszej relacji pojawił się ktoś trzeci.

W naTemat pisaliśmy już o sygnałach, które mogą świadczyć o tym, że twój partner zaczął się z kimś spotykać, a nawet o 5 pytaniach, które możesz zadać podejrzewanemu o niewierność partnerowi. Jednak osoba, której zależy na prowadzeniu podwójnego życia, nie da się tak łatwo podejść.

Porozmawiałam z kobietami i mężczyznami, którzy ze zdrady zrobili "sztukę". Zdradzili mi kilka sposobów, dzięki którym nie zostali przyłapani... do czasu. Być może ta wiedza pozwoli ci odkryć prawdę o twoim partnerze. Nie zachęcamy do korzystania z niej - nawet mistrzowie zdrady kiedyś zaliczą wpadkę.

"Mistrzowie zdrady" to po prostu kobiety i mężczyźni, którzy zatracili poczucie sensu w swoich związkach, ale nie są na tyle konsekwentni i zdecydowani, by odejść od swoich drugich połówek.

Niektórzy z nich chcą "mieć ciastko i zjeść ciastko", bo seksualny romans jest kuszący tylko wtedy, gdy wracamy do stabilnego rodzinnego życia. Faktem jest, że okłamują swojego partnera i tworzą iluzję życia. Ich "tipy" najlepiej potraktować jak wskazówki, dotyczące tego, jak zdrady szukać, bo nawet największemu mistrzowi wreszcie powinie się noga. A partner dowie się prawdy w najbardziej okrutny sposób.

Oto jak zdradzają ci, którzy nie chcą dać się przyłapać

(Nie próbujcie tego w domu)

1. Komunikatory do zdrady

Każdy choć raz widział tę scenę w filmie, serialu, książce lub liście do redakcji - żona sięga po telefon męża, by sprawdzić godzinę, a tam SMS o treści "dziękuję za ostatnią noc, kochanie". Czasem dodają jeszcze podpis: "Jola z pracy". Czy da się bardziej banalnie i sztampowo?

Jeśli wasz partner ma chociaż resztki rozumu, nie będzie wymieniał z kochanką SMS-ów w środku dnia i zwracał się w nich do niej "skarbie". Potrzebny będzie mu komunikator nieoczywisty, który nie tylko nie wysyła powiadomień jak SMS, ale też dba o szybkie czyszczenie archiwum i nie ma w nim danych o nadawcy, jak na Messengerze. Kochankowie korzystają najczęściej z Signala lub WhatsAppa.

Obydwie aplikacje uznawane są za najbezpieczniejsze i dyskretne, można ustawić w nich tryb znikających wiadomości, co rozwiązuje problem kasowania ich, a hasło można ustawić na konkretny chat, a nie cały telefon.

Jak mówi mi pan X, który chce pozostać anonimowy, by jego żona nie miała pojęcia, że aplikacje w ogóle posiada, powiadomienia wyłączył i schował ją w folder z narzędziami, jak dyktafon, radio czy zdrowotne aplikacje, w które ona sama nigdy by nie zajrzała.

Odkrycie rozmowy jest możliwe, ale wymaga długiego i dokładnego szperania w telefonie partnera. Jest jeszcze jeden sposób, o którym dowiaduję się dzięki pani Y, której nastoletnia córka w podobny sposób komunikowała się ze znajomymi, którzy dostali szlaban na aplikacje - rozwiązaniem stał się mail, ale nie zwykła wymiana wiadomości.

Wiadomość pisze się, ale nie wysyła, a ta zapisuje się w kopiach roboczych. Osoba, która ma ją przeczytać, loguje się na tę samą skrzynkę mailową i odpisuje, nie wysyłając swojej wiadomości. Tym samym brak jest śladów w wysłaniu i zapisaniu. Według mistrzów zdrady ryzyko wpadki zostało zmniejszone do minimum.

2. Robienie zdjęć na zapas

Nierzadko osoby, które mają opanowane do perfekcji "techniki zdrady" są od nielojalności wręcz uzależnione i bywały niewierne nawet mimo przyłapania. Pan X wyznaje mi, że jego partnerki zawsze bywały o niego chorobliwie zazdrosne, bo nie wierzyły mu, że tym razem się zmienił (no i miał rację...).

Gdy więc wychodził na piwo z kolegą, na basen czy siłownię, prosiły o zdjęcia miejsca, w którym jest. On wiedząc o tym, postanowił robić zdjęcia "na zapas". Jego folder w telefonie pełen był więc zdjęć z siłowni, różnych barów czy restauracji, które robił w niedużych odstępach czasu.

Potem w czasie schadzki z kochanką wysyłał aktualnej dziewczynie zdjęcie siebie spoconego od podnoszenia ciężarów. Podkreślał jednak, że trzeba pamiętać o tym, by na zdjęciu być w tych samych ubraniach, które partnerka zobaczy po powrocie do domu. Co więcej, trzeba wziąć pod uwagę, że jeśli poszedłeś na piwo z kolegą, ta może zapytać go o to, czy z tobą był. I tak dochodzimy do kolejnej kwestii, czyli "wspólnika zbrodni".

3. Alibi

O alibi pierwsza mówi mi pani Z. Kobieta podkreśla, że gdy zdarzyło jej się spotykać z dwoma mężczyznami w tym samym czasie, polegała na przyjaciółce, która zawsze była wtajemniczona w jej związkowe perypetie. Dziewczynom zdarzało się wysyłać aktualnemu partnerowi pani Z wspólne zdjęcie z wypadu do kina czy na drinka, podczas gdy jedna z nich leżała na kanapie przed telewizorem, a druga spędzała czas ze swoją inną tinderową randką.

Poziom wyżej było już tylko dodawanie na Insta stories relacji z wyjść, które realnie odbyły się, ale kilka tygodni wcześniej. Mężczyźni, z którymi rozmawiałam, mieli zazwyczaj jednego zaufanego przyjaciela, który na każde pytanie jego partnerki był w stanie odpowiedzieć bez zastanowienia "tak, był ze mną". Nawet jeśli kobieta nie zdążyła jeszcze dokończyć pytania...

4. Otwarty telefon

W myśl zasady: najciemniej pod latarnią. Mistrzowie zdrady wiedzą, że nerwowe zachowanie zawiązane z telefonem, zapali w głowie ich partnerów/partnerek czerwoną lampkę. Nie zmieniają więc nagle hasła i nie wyrywają telefonu z rąk, gdy druga osoba, chce sprawdzić godzinę, czy zrobić sobie zdjęcie. Wiedzą, że rozmowy mają głęboko ukryte, a telefon otwarty, niezablokowany będzie interesował ich partnerkę o wiele mniej niż urządzenie zaszyfrowane jak enigma. Dlatego nie stawiają sami na siebie pułapki, nie dając po sobie poznać, że coś ukrywają.

5. Powierzchowne starania

Wystarczy przeczytać pierwszy z brzegu artykuł o symptomach zdrady, by dowiedzieć się, że partner, który zdradza, zaczyna tracić nami zainteresowanie - zazwyczaj długo przed przyłapaniem kobiety czy mężczyźni podkreślają, że czuli dystans i chłód w swojej relacji.

To jednak tylko teoria. W praktyce zdradzający, który chce się ukrywać, może zasypywać swoją drugą połówkę prezentami, organizować randki czy podbijać sztuczne starania, by nie wzbudzać jej podejrzeń. Mistrzowie zdrady wiedzą, co robią. Jak na swoim przykładzie wyjaśnia mi pan Z - ci najbardziej perfidni kupując prezent kochance, nie zapomną o tej samej wersji dla żony... Obrzydliwe? Tak. Podkreślają, że to daje im trochę czasu bez przyłapania.

6. Kochanek/kochanka pod ręką/wśród przyjaciół

Z kim zdradza się, by nie wpaść? Na to też jest zasada?! Nie do końca, bo osoby, które dopuszczają się zdrady, raczej tego nie planują, ale jak pokazują badania, najczęściej zdradzamy z kimś, z kim spędzamy najwięcej czasu, czyli z koleżanką/kolegą z pracy.

Jak mówił w rozmowie z naTemat.pl detektyw od zdrad Kamil Mikrut - zdradę w pracy najtrudniej odkryć i udowodnić, bo wszystko może toczyć się za zamkniętymi drzwiami biura. Często ten/ta drugi/druga to także ktoś z grona wspólnych dla pary znajomych.

Pan X mówi mi jednak, że nigdy nie spotykałby się z kimś, z kim pracuje. Jak mówi - to może skończyć się rozbitym związkiem, ujawnionym romansem i zwolnieniem z pracy. "Nie robi się bałaganu we własnym gnieździe" - dodał.

Jednak sam spotykał się na seks z dziewczyną, która mieszkała na tym samym osiedlu, co on z żoną i córką. Jak uznał, nie ryzykowałby fingowania "służbowej podróży', ale na spotkanie ze swoją "kolejną" połówką wystarczą mu dwie godziny tygodniowo, a to przecież tyle, co wizyta na siłowni.