Kim są kobiety, które wstępują do polskich klasztorów? "Często to wykształcone intelektualistki"
Wczorajszy dzień był u nich wyjątkowy. 2 lutego obchodzony jest Dzień Życia Konsekrowanego i tego dnia w klasztorze jednej z naszych rozmówczyń, mniszki z zakonu Karmelitanki Bose, można było rozmawiać przez cały dzień.
– Kiedy jest taki dzień świąteczny jak ten, matka przełożona "rozwiązuje" nam języki przed śniadaniem i mamy tzw. wielką rekreację. Możemy rozmawiać podczas posiłków i przez cały dzień możemy spotykać się na rozmowach. W Święto Bożego Narodzenia rozmawiamy nawet w nocy. I w Wielką Sobotę też – opowiada.
Śmiech przez klasztor niesie się wtedy tak, że sama się śmieje, gdy o tym mówi: – Opowiadamy sobie różne historie, żartujemy. Mamy różne gry planszowe, możemy zagrać. W normalny dzień, który nie jest świętem, nasz czas na rekreację polega na tym, że spotykamy się w sali rekreacyjnej, każda z jakąś robótkę ręczną. Któraś prasuje, inna coś ceruje albo coś wytwarza. I przy tym jest rozmowa, żarty, śmiech. Jak w rodzinie, gdy rodzina spotyka się po pracy, czy szkole.
W "Karmelu", jak mówią na Karmelitki Bose, są dwie rekreacje w ciągu dnia. W innych zakonach kontemplacyjnych słyszymy o jednej. – To czas, żeby się odprężyć, swobodnie porozmawiać. Bo cały czas w klasztorze jest cisza. Jak jest rekreacja, możemy się pośmiać, podyskutować, a nawet zagrać w ping-ponga – mówi mniszka z innego zakonu.
Poza tym modlitwa. I milczenie przez cały dzień.
Mają telewizor? Radio? – Nie, nie, nie, nie! – reaguje jedna z nich.
Telefon komórkowy? – Nie! Nie nosimy telefonów komórkowych! Tylko jak któraś wyjeżdża.
Internet? – Siostry nie siedzą w internecie. Jedna z sióstr tylko szybko przegląda tytuły i jeśli jest coś ważnego, to nas potem informuje. Internet służy głównie do obsługi maili. Bardzo dużo ludzi pisze do nas z prośbą o modlitwę w ich intencjach. Potem je omodlamy.
Ile czasu się modlą? – Ojej, jak to policzyć... Kilka godzin na pewno.
Ludzi zawsze ciekawi, jak żyją. Jak wyglądają ich dnie? Ich życie w zamknięciu od świata? I kim są kobiety, które się na nie decydują? Bo że zaskakują swoją energią i śmiechem, można stwierdzić dosłownie po każdej rozmowie.
Ile kobiet wstępuje do klasztorów?
Do tego, by zajrzeć za mury żeńskich zakonów kontemplacyjnych, natchnęła nas krótka informacja w Katolickiej Agencji Informacyjnej, która wywołała zdumienie – o tym, że mimo ogólnego spadku powołań kapłańskich, o którym przecież wiadomo od lat, do zakonów kontemplacyjnych co roku zgłaszają się nowe kobiety. A liczba nowicjuszek w ostatnich latach utrzymuje się na stałym poziomie.
Jak 2 lutego podała KAI, w ubiegłym roku do furt tych klasztorów zapukało 26 osób – o 7 więcej niż w 2021 roku. Choć z drugiej strony w 2020 roku było ich 48.
To tzw. aspirantki, które dopiero szykują się do wstąpienia do klasztoru, jednak nie są uwzględniane w ogólnych statystykach. Z tych zaś wynika, w 83 klasztorach na terenie Polski, które są zrzeszone w Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych, żyje ok. 1165 mniszek i ta liczba – jak podaje KPŻKK – maleje każdego roku. Na przykład w 2021 roku było ich 1198, a w 2020 – 1208. Jednak ogółem, we wszystkich klasztorach kontemplacyjnych w Polsce (a są też takie poza KPŻKK) ma żyć ok. 1220 mniszek.
Ktoś powie mało?
Jedna z mniszek: – Zdaje się, że my kryzysu nie mamy. Nie chodzi o to, że są tłumy, ale zawsze ktoś przyjdzie. Czasem są osoby, które przychodzą z ciekawości, żeby zobaczyć, jak jest. One długo się nie utrzymują, dosyć szybko odchodzą. Nieraz wystarczą dwa tygodnie, dwa miesiące i odchodzą. Ale inne zazwyczaj zostają.
Kolejna, w innym regionie Polski: – Było słychać, że za granicą aktorki, czy nie aktorki, zrobiły karierę i wstępują do klasztoru. Może to miało wpływ? Może nie jest to wielki boom, ale Pan Bóg raczej stara się, żeby nas nie zabrakło. Myślę, że sytuacja jest stabilna. Coś się dzieje, zawsze ktoś wstąpi, jest zainteresowanie. Nie powiedziałabym, że jest spadek.
I jeszcze inna: – Teraz świat jest tak zlaicyzowany, że powołań jest znacznie mniej. Ale my słyszymy, że mówią, że klauzurowe powołania jeszcze są.
"Klasztorny reżim często przyciąga kobiety wykształcone"
Co najciekawsze, jak można przeczytać w KAI: "socjologowie religii zwracają uwagę, że często surowy klasztorny reżim często przyciąga kobiety wykształcone, intelektualistki, które osiągnąwszy sukcesy w pracy zawodowej, a czasem także pozycję materialną, nagle poczuły duchową pustkę i potrzebę poświęcenia życia głębszym wartościom".
"Panuje nawet opinia, że za kratami klasztorów kontemplacyjnych żyją kobiety mądre, piękne i wykształcone" – napisano.
Nasze rozmówczynie nie wydają się zaskoczone. – Teraz przeważnie tylko takie kobiety się zgłaszają – reaguje jedna z nich. Na przykład niedawno słyszała o 30-kilkuletniej kobiecie, która skończyła kilka kierunków studiów, miała pracę.
– Najczęściej są to doświadczone kobiety, grubo po 30-ce, 40-ce, które po latach odkrywają, że mają powołanie. To osoby już ukształtowane, ze swoimi nawykami, czasem trudno jest im odnaleźć się w naszej rzeczywistości, tak kompletnie innej. Niby nie ma u nas teoretycznego ograniczenia wiekowego, ale radzimy, aby taka osoba mocno się zastanowiła. Bo nasz styl życia jednak jest zupełnie inny. I trzeba się mocno przestawić – przyznaje.
Mniszka z innego zakonu: – Wszystkie, które do nas wstąpiły, są po studiach. Część z nich pracowała już przez jakiś czas. Jedna bardzo dobrze się zapowiadała zawodowo, ale przyszła do nas. Inna miała bardzo dobrą pracę i wydawałoby się, że ma wszystko, co do życia jest potrzebne, w tym duże pieniądze. I wstąpiła do klasztoru. Ludzie szukają czegoś innego. Pieniądze? To nie jest najważniejsze. One nie dają szczęścia.
Jak wygląda kontakt ze światem
Do Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych w Polsce należą przełożone 83 klasztorów, które z kolei należą do 13 rodzin zakonnych. Najwięcej domów – bo tak o nich mówią – mają Karmelitanki (28), Benedyktynki (9), Bernardynki (9), Klaryski od Wieczystej Adoracji (8), Klaryski (7), Klaryski Kapucynki (6). Najmniej, po 1 domu mają Redemptorystki i Anuncjatki.
Domy klauzurowe są niezależne, mieszka w nich po kilka-kilkanaście mniszek. By klasztor był samodzielny, musi być co najmniej 8 mniszek. Poszczególne domy mogą się różnić zasadami nawet w obrębie jednego zakonu. A zakony między sobą. Wszystko zależy od rodzaju klauzury.
– Wszystkie możemy wyjść poza mury klasztoru tylko w razie konieczności. Wszystkie już mamy możliwość wyjścia np. do lekarza. Wszędzie jest podział obowiązków. W zależności od obowiązków siostra może przyjmować gości, wychodzić na zakupy – opowiadają.
Jedna z mniszek: – My na przykład nie robimy same zakupów. Nawet nie mamy siostry, która posługiwałaby na zewnątrz. W niektórych klasztorach są siostry, które mają powołanie na furtę. Są tzw. siostrami zewnętrznymi, które robią zakupy, czy załatwiają wizytę lekarską. Wiem, że w Warszawie, we Wrocławiu, są takie siostry furtianki. Inne mają furtianki wewnętrzne, które przyjmują gości. Ale za kratką, w klauzurze.
Jak wygląda kontakt z rodziną? Ze światem? U Karmelitanek jest krata: – Mamy możliwość kontaktowania się z rodziną. Raz w miesiącu, jeśli rodzina sobie życzy, może do nas przyjechać. Mogą przyjechać znajomi, przyjaciele byle nie było to za często. Możemy też porozumiewać się telefonicznie. Ale jeśli przyjadą, jesteśmy za kratą. W kaplicy, czy w rozmównicy są kraty. Taka ścisła klauzura.
Na zewnątrz mogą wyjść tylko w wypadkach losowych, np. do lekarza, do dentysty, załatwić coś w urzędzie. – Wyrobić dowód, pójść na wybory. Jak papież przyjedzie, możemy też pojechać na spotkanie. Są okoliczności, że dostajemy pozwolenie na wyjazd do domu rodzinnego, np. gdy zachoruje rodzic – wymienia mniszka.
Tak wygląda życie w celi
Mniszki mieszkają w pojedynczych celach, z reguły mają swoje łazienki. – Każda ma swoją odrębną celę, do której nikt inny nie ma wstępu. Jedynie przełożona, jeśli chciałaby się spotkać, to może wejść. My w celach się nawzajem nie odwiedzamy – mówi siostra Karmelitanka.
Można mieć w celi swoje rzeczy? Tu w jednym klasztorze słyszymy, że nie. Za to w innym, wręcz przeciwnie.
– Tak, jakieś drobne rzeczy można mieć. Na przykład półeczkę z książkami. Mamy bibliotekę z dużym zbiorem, ale możemy mieć też książki w celi – przyznaje mniszka.
Jakie to książki? – Takie, które karmią ducha. Takie, które są pomocne do życia duchowego. Ale religijne powieści, baśnie czy lektury szkolne i klasyka też stoją w bibliotece. Jeśli ktoś ma wolną chwilę w niedzielę, chce poczytać coś lekkiego, to takie książki też znajdzie – odpowiada.
I teraz pytanie, jak konkretnie wygląda ich dzień. Bo same śmieją się na myśl, jak są postrzegane. – Bo my przecież cały czas na kolanach, prawda? – słyszę.
A zatem...
Mniszka X: – Dzień zaczynamy pobudką o godz. 5.30. O 5.50 zaczynamy modlitwy – powierzeniem się Maryi, Apelem Jasnogórskim, potem jest brewiarz, godzina modlitwy kontemplacyjnej, eucharystia. Potem kolejna część brewiarza. Potem jest czas na pracę, od godz. 12.00 znowu są godziny brewiarzowe, litanie, rachunek sumienia. Oczywiście w międzyczasie są posiłki, potem mamy wspólną rekreację, która trwa ok. 40 minut.
Mniszka Y: – Rano wstajemy, jest jutrznia, śniadanie, msza święta. Potem są lekcje divina, rozmyślanie. Potem ok. dwóch godzin jest praca. Modlitwa południowa, obiad, sprzątanie po obiedzie. Milczenie ścisłe. Modlitwa. Praca ok. 2 godz. Gotowanie, pranie, jak w domu...
"Skończyłam studia, pracowałam, rozważałam nawet małżeństwo"
Według danych KPŻKK, statystyczna mniszka w Polsce w 2022 roku miała 58 lat.
Ale czy są wśród nich kobiety, które nagle poczuły pustkę? To trudno ocenić. Raczej słyszymy, że powołania mogły poczuć już dawno, ale nie były go pewne. – To w człowieku drzemie już wcześniej. Ale one to wstrzymują, jeszcze podejmują pracę, chcą na spokojnie to przemyśleć, żeby sprawdzić, czy Bój ich woła, czy to wymysł i tylko im się tak wydaje. Bo jak Bóg naprawdę woła, to za długo tak człowiek nie wytrzyma – mówi jedna z nich.
Niektóre wspominają, że same już dawno to poczuły. Jedna opowiada: – Skończyłam studia, przez kilka lat pracowałam. Rozważałam nawet małżeństwo, ale jak poznałam pewnego młodego, bardzo fajnego, człowieka, to zobaczyłam, że jednak związek z drugim człowiekiem nie wypełnia tak do końca mojej duszy i serca.
Na koniec pytam o śmiech, który co chwila słuchać po drugiej stronie. – Bo jak się żyje w miłości, z miłości i dla miłości Pana Boga to człowiek jest radosny, uśmiechnięty i cieszy się życiem. Myślę, że to bierze się jedynie z tego – reaguje jedna z nich.
– Ludzie mówią, że jesteśmy zamknięci. Ale za murami jest ogromna przestrzeń wolności. Nawet zwykły człowiek nie potrafi tego zrozumieć. Ja na przykład nigdy nie byłam tak wolna, jak tutaj. Nie czuje się zamknięcia – mówi inna.