"Pielgrzymi będą widzieli betonowe hale". Czyli wojna o Lidla, jakiej jeszcze u nas nie było
O centrum dystrybucyjnym Lidla, które ma powstać pod Gietrzwałdem, zrobiło się głośno w styczniu tego roku. Wtedy Polska usłyszała o petycji, którą część mieszkańców uruchomiła w proteście przeciwko jego budowie. "Na naszych oczach dzieje się historia. Nasza piękna miejscowość z cudownym warmińskim klimatem, panującym tu spokojem oraz pięknym krajobrazem przestaje istnieć w tej formie" – apelowali.
Petycja przepadła, radni jednogłośnie ją odrzucili i 19 stycznia opowiedzieli się za inwestycją. Sam wójt Jan Kasprowicz cały czas walczy o nią jak lew. A rozmawiając z ludźmi, można odnieść wrażenie, jak bardzo wielu na nią czeka.
– Oczywiście, że jestem za Lidlem. Wszyscy narzekamy, że Stawiguda się pięknie rozwija, że są tam przedsiębiorstwa, firmy. A u nas nic. Jesteśmy biedną gminą, na skraju bankructwa. Mamy XXI wiek. Najwyższy czas to zmienić. W tym momencie chodzi o rozwój naszej gminy. Trzeba być realistą i chodzić bardziej nogami po ziemi, a nie wymyślać niestworzone historie o budowie Lidla – mówi Bernadeta Mielnik, sołtys Tomaryn, kilka minut drogi od Gietrzwałdu i miejsca przy drodze Ostróda-Olsztyn, gdzie ma powstać wielkie centrum dystrybucyjne. A dokładnie między Gietrzwałdem a Łajsami.
Magazyn ma stanąć na powierzchni 40 ha i dać pracę 250 osobom.
– Dużo ludzi naszej gminy bądź z gmin ościennych dostanie pracę. Dziś wiele osób dojeżdża do Olsztyna i do Ostródy. Czas, koszt dojazd, amortyzacja samochodu – wszyscy to liczą. Znam wiele osób z terenu gminy Gietrzwałd, które tylko czekają, żeby Lidl ruszył, że zmienią miejsce pracy bliżej domu – opowiada sołtys.
Ale nie wszyscy na to czekają. Ostatnio pojawiły się nawet doniesienia o tym, że w gminie zawiązał się komitet referendalny, który z powodu Lidla chce odwołania wójta.
W ogóle w gminie zaczął działać Komitet Obrony Gietrzwałdu, który straszy ludzi na Facebooku, co ma ich czekać. Na przykład, zamieszczając zdjęcia wielkich składowisk odpadów.
"Lidl nie kupi 40 hektarów gruntów, aby zasiać tam marchewkę... Nie dajcie się omamić", "Jaki los chcą nam zgotować szaleńcy zasiadający we władzach naszej gminy"– grzmi na FB.
– Ta wojna jest nieuzasadniona. Głosy o odwołaniu wójta również. Mieszkam na terenie gminy ponad 20 lat. Od ponad 10 lat jestem sołtysem wsi Tomaryny. Widzę, jakie są potrzeby ludzi. Słyszę, jak narzekają i co się dzieje na zebraniach gminnych czy na sesji Rady Gminy. O budowie Lidla słyszałam już kilka lat temu, nie było to żadną tajemnicą. Dlaczego wtedy wszyscy przeciwnicy tej inwestycji milczeli?– mówi Bernadeta Mielnik.
Wójt zaprzecza i informuje, że budowa składowiska odpadów nie jest i nie będzie realizowana na terenie całej gminy. Kilka dni temu napisał w komunikacie: "Podawanie nierzetelnych i nieprawdziwych informacji, nieodzwierciedlających stanu faktycznego jest nieuprawnione i szkodliwe, ponieważ ma na celu manipulację i wprowadzanie w błąd mieszkańców. Zachęcam osoby mające wątpliwości do bezpośredniego kontaktu z Urzędem Gminy".
– Ręce opadają. Szkoda zdrowia. Tu padały też argumenty, że i pielgrzymi do nas przyjeżdżają, i taka historia z Matką Boską jest z Gietrzwałdem związana – mówi jeden z mieszkańców.
Miejsce kultu Matki Boskiej
Gietrzwałd to nieduża wieś, siedziba gminy, która liczy ponad 6 tys. mieszkańców. I miejsce kultu Matki Boskiej, do którego ciągną pielgrzymi z Polski i nie tylko.
Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej informuje:
"Gietrzwałd stał się sławny dzięki Objawieniom Matki Bożej, które trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Głównymi wizjonerkami były: trzynastoletnia Justyna Szafryńska i dwunastoletnia Barbara Samulowska. Obie pochodziły z niezamożnych polskich rodzin. Matka Boża przemówiła do nich po polsku. (...) Na zapytanie dziewczynek: Kto Ty Jesteś? Odpowiedziała: "Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta." Na pytanie czego żądasz Matko Boża? padła odpowiedź: "Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec!".
To jedyne takie miejsce w Polsce, które Kościół katolicki uznał oficjalnie za miejsce objawień Matki Bożej.
Co budowa Lidla miałaby mieć z tym wspólnego?
Jeden z mieszkańców gminy tłumaczy: – Lidl będzie widoczny z punktu widokowego przy Drodze Krzyżowej, podczas gdy gmina szczyciła się we wszystkich filmikach i portalach, że jest pełna cudów, ma piękne widoki i piękne sanktuarium. A teraz z tego miejsca turyści i pielgrzymi będą widzieli betonowe hale. A jeśli zgodzimy się na postawienie jednej hali, to zaraz będzie i druga, i trzecia, i czwarta. I ten teren zaraz zamieni się w przemysłowe przedmieścia. Urokliwa miejscowość straci bezpowrotnie charakter, będzie wyglądała jak przedmieścia Warszawy.
Widzi jeszcze jeden związek, którym mocno zaskakuje: – Matka Boska objawiła się tu Polakom w czasie zaborów. Mówiła po polsku na ziemiach należących do Prus. Ludność na Warmii była katolicka, dużo było Polaków. Gdy Matka Boska zaczęła mówić po polsku, narodził się duch dążenia do niepodległości. Do Gietrzwałdu były pielgrzymki z terenów pod zaborami. W momencie, gdy niemiecka korporacja robi tu magazyny, wyobrażam sobie, co musi czuć część Polaków, katolików.
Nasza rozmówczyni, przeciwniczka lokalizacji Lidla w tym miejscu, ma pełną wizję, jak może być. Natężony ruch, zniszczenie krajobrazu, zabetonowanie ziemi rolnej, ścieki, które prędzej czy później będą spływały do rzeki Pasłęki i do jeziora Gilwa, gdzie kilometr od inwestycji jest obszar Natura 2000.
– Bilans zysków i strat nie był chyba do końca przemyślany. Do gminy Gietrzwałd będą też zwożone odpady, w tym niebezpieczne. To nie jest miejsce pod sanktuarium, żeby takie rzeczy tu powstawały – punktuje.
Zaskoczeni? Wątek pojawił się nawet podczas sesji Rady Gminy 19 stycznia, na którą przyszli przeciwnicy Lidla. – Budowę tego centrum nazwałbym sprawą narodową. Myślę, że nikt by się nie odważył budować takiej hali pod murami Wawelu, dlaczego ma więc być inaczej z sanktuarium Matki Boskiej? – argumentował jeden z nich.
Wójt tak odparł atak: – Uważam, że centrum dystrybucyjnie nie wpłynie negatywnie na sanktuarium, do którego przyjeżdżają osoby mające potrzeby duchowe i religijne. Wierni nie oczekują widoków pól uprawnych, tylko przyjeżdżają do Matki Boskiej. Rozmawiałem również z naszym proboszczem, który nie ma żadnych uwag co do inwestycji.
– Matka Boża nie jest zagrożona tą inwestycją – wtórował radny Andrzej Królikowski.
Pytam mieszkańców. Niektórzy niemal łapią się za głowę. – To jest żałosne. Dla mnie to katastrofa – mówi jeden z nich o argumentach przeciwników Lidla.
Ale słychać też, że od tamtej sesji argumentacja związana z sanktuarium przycichła. Teraz dominują śmieci.
– Były dziwne argumenty, że obraz gminy się zmieni, jak takie coś tu powstanie. Ktoś mówił, że nie będzie wieżyczki kościoła widział, jak będzie do Gietrzwałdu wjeżdżał od strony Łajs. Dla mnie to żaden argument. Bez przesady, przecież Lidl nie będzie żadnym wieżowcem. Ale teraz Komitet Obrony Gietrzwałdu bardziej kładzie nacisk na śmieci. Nie wiem, może przez to niektórzy bardziej się teraz zastanawiają? – komentuje jedna z mieszkanek.
Co myśli ona?
– Mam mieszane uczucia. Na początku bardzo się ucieszyłam, że będą nowe miejsca pracy, bo ludzie stąd wyjeżdżają, nie mają perspektyw. Że nareszcie w naszej gminie będzie się coś działo, że będzie lepiej, że może drogi będą zmuszeni nam zrobić. Byłam bardzo na tak. I jeszcze jestem na tak, ale z dozą niepewności. Wchodziła pani na stronę Komitetu Obrony Gietrzwałdu? – pyta.
– Oni bardzo straszą wysypiskiem śmieci. Czy będą tutaj przywozić śmieci i za chwilę je wywozić? Czy będą je tu zbierać? Myślę, że gdyby to były śmieci tylko z tego centrum, to może nikt nie miałby takich wątpliwości, ale jeśli będą zwożone? Nie chcielibyśmy, żeby tu powstało wielkie składowisko. Liczę na to, że Lidl to wyjaśni. Myślę, że trzeba poczekać – tak to widzi.
"Business Insider" zamieścił wyjaśnienie Lidla: "Dokładamy wszelkich starań, aby nasze działania miały pozytywny wpływ na otaczającą rzeczywistość. Chcielibyśmy podkreślić, że od samego początku prac nad każdą z naszych inwestycji analizujemy wszelkie warianty, które w największym stopniu są dopasowane do otoczenia i sąsiadującej z inwestycją natury".
Bernadeta Mielnik: – Są tacy, którzy już nie wiedzą, co myśleć. Ale jest dużo zwolenników Lidla, bo my chcemy się rozwijać. Chcemy, żeby nasza gmina nie była uboga. Lwia część ludzi, tak jak ja, wybrali tę gminę sami. Są ludzie, którzy są tu od pokoleń, oni też chcą, żeby ta gmina się rozwijała. Żeby to nie był taki zaścianek.
Kto tworzy Komitet Obrony Gietrzwałdu
Kto kryje się za Komitetem Obrony Gietrzwałdu? Kto w ogóle go tworzy? Można mieć wrażenie, że dla mieszkańców gminy to wielka niewiadoma. Od kilku osób słyszymy podobne reakcje. – Kompletnie nie znam tych osób, a w gminie Gietrzwałd znam bardzo dużo ludzi – mówi Bernadeta Mielnik.
Inna z mieszkanek gminy: – Nie wiemy, co to za ludzie. Ja nie wiem, kto jest w tym komitecie. Nie znamy tych ludzi.
W piątek próbowaliśmy się z nim skontaktować, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze pytania. Mimo wielu prób nie udało nam się także porozmawiać ani z wójtem, ani z przedstawicielem Rady Gminy.
"Niewielka grupa osób nie może uzurpować sobie do decydowania za większość, która chce rozwoju gminy. Na dodatek pierwsi posługują się manipulacją i grą na niskich instynktach, sugerując np., że do Gietrzwałdu przyjdzie "ten niedobry Niemiec" – powiedział wójt Jan Kasprowicz cytowany przez olsztyńską Wyborczą.
Przy okazji okazało się, że mieszkańców gminy czeka kolejne wyzwanie. W gminie zagotowało się też po ostatniej decyzji PKP o zamknięciu wszystkich przejazdów kolejowych na terenie gminy Gietrzwałd.
– Pociągi będą jeździć 200 km/h i według przepisów przejazdy muszą być zamknięte. Będą musiały być wybudowane nowe drogi i przejazdy, których w tej chwili nie ma. PKP stworzyło mapę, która pokazuje, jak oni widzą rozwiązanie problemu. Nowymi drogami poprzecinali ludziom gospodarstwa, w jednej wsi przecięli ludziom podwórko. Zamiast czasami jechać 1 km do pociągu, ludzie będą musieli jechać 6 albo 8 km – mówi sołtys.
Słychać oburzenie, że ogłosili to w piątek, a termin konsultacji z mieszkańcami był tylko do czwartku. Mieszkańcy zostali poinformowani przez internet. Nie do wszystkich informacja dotarła. – Bardzo dużo ludzi nie wie, co się dzieje. Zrobili te mapy bez konsultacji z mieszkańcami. Podzielili wsie, rodziny. Współżycie społeczne i pomoc sąsiedzka, które przez długie lata wypracowywaliśmy w każdej wsi, w tym momencie pada – mówi.
Ale to już zupełnie inna historia.
Czytaj także: https://natemat.pl/470867,prokuratura-bada-ich-uchwale-ws-religii-radni-z-czestochowy-reaguja