Nagły zwrot w sprawie śmierci 21-latki z Poznania. Policjant złamał zawodową solidarność

Klaudia Łyszkowska
28 lutego 2023, 21:31 • 1 minuta czytania
Sąd w Poznaniu chciał zakończyć proces policjantów oskarżonych o niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień w sprawie śmierci 21-letniej Moniki z Poznania. Jeden z oskarżonych policjantów złamał właśnie "zawodową solidarność" i przerwał milczenie. Przyznał się do kłamania w notatkach.
Policjant przerwał milczenie w sprawie śmierci 21-latki z Poznania. Fot. NewsLubuski/East News

"Gazeta Wyborcza" przypomniała o tragicznych wydarzeniach z początku 2016 roku. 21-letnia Monika z Poznania szukała pomocy, bowiem jej partner groził jej, pobił, wykorzystał seksualnie, a następnie kazał wycofać zgłoszenie z policji. Mężczyzna był wówczas na warunkowym zwolnieniu i bał się, że ponownie trafi do więzienia.

Kobieta otrzymywała też SMS-y z groźbami. Mężczyzna stał pod jej domem i śledził ją. W marcu 2016 roku w Żernikach pod Poznaniem zasztyletował 21-letnią Monikę, a jej matkę poraził paralizatorem, po czym popełnił samobójstwo. 

Policjant przerywa milczenie

Miesiąc przed zbrodnią policjant Krzysztof W. z Poznania wszczął dochodzenie w sprawie zgłoszonych przez 21-latkę gróźb i naruszenia nietykalności. Po tym, jak kobieta została zabita, z aktami sprawy zapoznała się prokuratura. Wówczas zastano tam tylko cztery notatki urzędowe, z czego ostatnia została napisana dwa dni przed śmiercią 21-latki.  

Prokuratura uznała, że w notatkach udokumentowano "przeprowadzenie czynności, które faktycznie nie miały miejsca". Pod dokumentem podpisał się Krzysztof W. oraz jego przełożony Piotr R. Żaden z policjantów jednak nie przyznał się do winy. Proces w sprawie rozpoczął się w kwietniu 2018 roku

Po upływie 5 lat od procesu Krzysztof W. zmienił zdanie, co do składanych zeznań i przyznał się do sporządzenia nieprawdziwych notatek. Pisał w nich m.in., że przed śmiercią Moniki próbował zatrzymać jej byłego partnera, ale nie zastał go w domu. Teraz stwierdził, że tak naprawdę nigdy tam nie był.

"Kłamaliśmy w notatkach"

Zgodziłem się kłamać, bo przestraszyłem się konsekwencji, jakie mogą mnie czekać, jeśli nie napiszę tych notatek. A w tym czasie miałem małe dziecko. Bałem się, że jeśli stracę pracę, to nie poradzę sobie finansowo – tłumaczył.

Krzysztof W. przerzucał też winę na Piotra R. – Pamiętam, że tamtego dnia przyszedł do mnie po spotkaniu ze swoimi przełożonymi. Powiedział, że muszę napisać notatki, które będą mnie chroniły. Żeby nie było żadnych problemów. Nie chciałem kłamać. Na decyzję miałem tylko chwilę. – zeznawał. Jak dodał, Piotr R. miał zaproponować, by wspólnie napisali notatki.– Nie wiedziałem, co napisać, więc on dyktował treść, a ja zapisywałem na komputerze – mówił.