Są pierwsze zarzuty dla oskarżonych o śmierć Eryka. 17-latek odpowie za zabójstwo
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, 16-letni Eryk z Zamościa został śmiertelnie pobity we wtorek 28 lutego w centrum miasta, gdy szedł w odwiedziny do babci. Był brutalnie bity na oczach kamer monitoringu.
Samo pobicie trwało kilka minut, a sprawcy po skatowaniu Eryka spokojnie oddalili się z miejsca zdarzenia. Z informacji ujawnionych później przez Polsat News wynika, że po karetkę miał zadzwonić w końcu przypadkowy świadek.
Prokuratura Okręgowa w Zamościu przesłuchiwała w czwartek zatrzymanych nastolatków: dwóch 16-latków, 16-letnią dziewczynę i 17-latka. Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że nastolatek zmarł w wyniku obrażeń okolicy głowy.
Nastolatek usłyszał zarzut zabójstwa
Jak przekazało RMF FM, zatrzymany 17-latek usłyszał w czwartek zarzut zabójstwa ws. śmiertelnego pobicia 16-letniego Eryka. Dzisiaj również do sądu trafi wniosek o tymczasowy areszt dla 17-latka. Grozi mu do 25 lat pozbawienia wolności.
Dwoje 16-latków usłyszeli natomiast zarzuty udziału w bójce. Skierowano w ich sprawie niosek o umieszczenie w schronisku dla nieletnich. Zatrzymana 16-letnia dziewczyna została zwolniona. Funkcjonariusze ustalają jej udział w zdarzeniu.
Z ustaleń RMF FM wynika, że biegły sądowy sprawdza zawartość telefonów komórkowych sprawców i ofiary.
Matka zabitego 16-latka z Zamościa zabrała głos
– Ja nie wierzyłam. Co mogłam poczuć? Jestem osobą, która wiele w życiu przeszła – powiedziała mama skatowanego w Zamościu Eryka w rozmowie z dziennikarką Polsat News.
Mama chłopaka nie kryje rozżalenia, że świadkowie pobicia pozostali bierni i tylko przyglądali się działaniom sprawców: zwłaszcza że wszystko działo się w centrum miasta, w ciągu dnia.
– Skoro jesteśmy społeczeństwem, ludźmi, którzy żyją obok siebie, to powinniśmy reagować, chociażby krzyczeć. Jeśli nie mogę odciągnąć napastnika, to powinnam krzyczeć "Ratunku! Pomocy!". A tutaj stoją w milczeniu bierni i przyglądają się. Ci ludzie tak samo są winni, że patrzyli – mówiła.
Kobieta podkreśliła, że chce mówić o swojej tragedii otwarcie, bo sytuacja może się powtórzyć. - Eryk był spokojnym dzieciakiem, to tak nie powinno być. Młody człowiek, który się nieźle uczył, spokojny, pomocny rodzinie, pisał muzykę, chodził na siłownię, chodził do babci, kochał zwierzaki... To nie może tak być – mówiła, dodając, że Eryk nie sygnalizował, by miał problemy z kolegami.
– Powinniśmy mówić, nagłaśniać, bo dzisiaj jest moje dziecko, jutro może być twoje, czyjeś inne czy ktoś starszy – powiedziała na koniec kobieta.