"Matka katoliczka" o kulisach spotkania z abp. Jędraszewskim. Miało zaskakujący przebieg

Agata Sucharska
02 kwietnia 2023, 08:38 • 1 minuta czytania
Katarzyna Zarosa – autorka listu do abp. Marka Jędraszewskiego znana jako "matka katoliczka" została zaproszona na rozmowę z hierarchą. W wywiadzie dla Onetu zdradziła, jak wyglądał jej przebieg. Kobieta uważa, że powstanie listu, który był powodem ich spotkania, to niewygodna sytuacja dla kurii oraz arcybiskupa.
Matka katoliczka o spotkaniu z abp. Jędraszewskim. "Niewygodna sytuacja". Fot. MAREK LASYK/REPORTER

Katarzyna Zarosa w swoim liście do abp. Marka Jędraszewskiego odpowiedziała na jego list, w którym postawił m.in. tezę o tym, że niska dzietność w Polsce to wynik obecnej kultury i tego, jak w mediach przedstawiana jest wielodzietna rodzina.

Kobieta w odpowiedzi wystosowała list, w którym podkreśla, że rodzice obecnie zmagają się z wieloma problemami, na które Kościół katolicki nie reaguje w odpowiedni sposób. Zarzuca tej instytucji brak inkluzywności, chociaż kościół powinien być dla wszystkich.

"Nie do końca to przemyślałam"

W rozmowie z Onetem Zarosa zaznaczyła, że napisanie listu i późniejsze spotkanie z arcybiskupem nie było ustawką.

– Muszę przyznać, że nie do końca przemyślałam publikację mojego listu do metropolity krakowskiego. To było bardzo spontaniczne i emocjonalne, z serca. Myślę, że to też nie była wygodna sytuacja dla kurii i arcybiskupa, że ten list powstał. Bo pisałam o problemach, które dotykają ludzi w Kościele na co dzień, a o których trudno się słucha – powiedziała. – Bo to nie jest tak, że ludzie nie chcą mieć dzieci przez to, że w TVN-ie są negatywne komentarze na temat posiadania dzieci. Dzieci nie są już dziś naturalną konsekwencją małżeństwa, jak było to kiedyś, ale ich posiadanie to konsekwencja wielu czynników – uważa matka trójki dzieci. – Decydując się na potomstwo, ludzie kalkulują, czy mają odpowiednie warunki, czy ich stać. I owszem, kultura ma znaczenie, ale bardziej w sensie tego, jak dzieci w przestrzeni publicznej się odbiera. Czy jak jadę tramwajem i moje dziecko płacze, spotkam się ze zrozumieniem, czy usłyszę komentarze "po coś to dziecko miała, dla 500 plus chyba – dodała.

"Mamy inne punkty widzenia"

Matka katoliczka podkreśliła, że mimo braku zgody co do kilku kwestii, rozmowa z abp. Jędraszewskim przebiegła dobrze.

– Po spotkaniu z arcybiskupem mam jednak obraz człowieka, który potrafi rozmawiać i nie mówi do drugiego wyuczonymi formułkami czy filozoficznymi tezami. Rozmawialiśmy o swoich doświadczeniach, nie we wszystkim się zgadzaliśmy, ale czułam się trochę, jakbym rozmawiała z kimś z pokolenia mojego dziadka – zdradziła.

– Jest między nami różnica pokoleń, poglądów, wrażliwości. Mamy inne punkty siedzenia i inne punkty widzenia rzeczywistości. Ale mogłam tak jak z dziadkiem czy babcią usiąść do rozmowy, wysłuchać racji i otworzyć się na nie – podsumowała Zarosa.

"W kościele brakuje wrażliwości na człowieka"

Katarzyna Zarosa została również zapytana o to, co uważa o licznych wypowiedziach arcybiskupa, które dotyczą polityki np. o tej, dotyczącej lex Czarnek. Stwierdziła, że "nie słyszała tej wypowiedzi" i nie śledzi jego wszystkich przemówień.

Kobieta uważa, że "w Kościele brakuje wrażliwości na człowieka". – Rozumiem, że arcybiskup traktuje swoje listy pasterskie, jako narzędzie, którym może wpływać na rzeczywistość społeczno-polityczną. I nie chcę powiedzieć, że Kościół ma się nie mieszać do polityki, bo polityka rozumiana jako troska o dobro wspólne jest domeną Kościoła – dodała jednak.

Przypomnijmy, że wspomniana sytuacja, gdy hierarcha postanowił skomentować "Lex Czarnek" miała miejsce w Wigilię. Podczas pasterki celebrowanej w Krakowie na Wawelu w homilii duchowny skrytykował Andrzeja Dudę za weto dla ustawy "lex Czarnek".

– Nie wolno kierować się obawą przed niezadowoleniem czy też nawet protestami ze strony osób, które tej racjonalnej antropologii nie uznają – grzmiał z ambony na Wawelu. Duchowny ostrzegał przed "deprawowaniem czystych i niewinnych serc dzieci".