Nowe informacje ws. skatowanego 8-latka z Częstochowy. "Przelewał się przez ręce"
- Historia skatowanego ośmiolatka z Częstochowy wstrząsnęła Polską w ostatnich dniach
- Chłopiec walczy o życie w szpitalu. Na jaw wychodzą nowe fakty w tej sprawie, w tym m.in. dramatyczne relacje sąsiadów
Wstrząsające relacje sąsiadów rodziny B.
Dziennikarze portalu udali się na miejsce tragedii. Jeden z sąsiadów powiedział im, że nie ma nic negatywnego do powiedzenia na temat rodziny B.– Nie chodzili pijani, dzieci nie były zaniedbane – opowiadał.
I dalej relacjonował: – Jak przyleciał helikopter, to wynosili go na rękach, przelewał się przez ręce, nie ruszał się. Inny sąsiad opowiadał, że 8-latek uczęszczał do placówki dla dzieci o specjalnych potrzebach.
Onet ustalił też, że w sierpniu 2022 roku rodzina B. wyjechała z Częstochowy, a do miasta wrócili w marcu tego roku. Olga Dargiel, rzeczniczka MOPS w Częstochowie powiedziała portalowi, że ośrodek przekazał informacje o rodzinie w tym mieście, do którego się udała.
W Częstochowie nie wiedzą więc, co działo się z rodziną od sierpnia 2022 roku do końca lutego 2023 roku. Onet nieoficjalnie dowiedział się, że rodzina na kilka miesięcy przeniosła się do Olkusza, a więc opieką objął ich tamtejszy ośrodek pomocy społecznej (OPS). Ośrodek jednak nie udzielił informacji w tej sprawie.
Ojciec Kamila: Miał połamane nóżki, niosłem go na rękach do śmigłowca LPR
Cały czas trwa ustalanie, jak długo chłopiec był ofiarą przemocy ze strony opiekunów. Przypomnijmy: ośmioletni Kamil z Częstochowy został skatowany przez ojczyma. Jego matka wiedziała, a później wmawiała biologicznemu ojcu dziecka, że 8-latek poparzył się herbatą.
– Magda, matka Kamila, wmawiała mi, że Kamil poparzył się herbatką, którą na niego miał wylać nasz młodszy syn Fabian – opowiedział mężczyzna w rozmowie z "Faktem".
Jak dodał, chłopiec "przypominał jedną krwawą ranę". – Nożyczkami cięliśmy ubranie na nim, bo krew z ran poprzysychała. Miał połamane nóżki, niosłem go na rękach do śmigłowca LPR – opowiedział.
Kolejne jego słowa są jeszcze bardziej wstrząsające. – W tym czasie matka Kamila, szła ulicą z Dawidem (ojczymem ośmiolatka, który go skatował – red.). Trzymali się za ręce i cynicznie śmiali, gdy Kamila zabierał śmigłowiec – powiedział tabloidowi ojciec dziecka. To on wezwał pomoc i policję, bo chłopiec cierpiał w męczarniach sam.
Kamil walczy o życie. Opiekunowie są w areszcie
Kamil w ciężkim stanie trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Rzecznik szpitala, w którym obecnie jest chłopiec, potwierdził Onetowi, że dziecko zostało przywiezione do szpitala z więcej niż jednym złamaniem. Nie podał jednak szczegółów.
W środę po południu matka dziecka – 35-letnia Magdalena B. – oraz ojczym – 27-letni Dawid B. – zostali doprowadzeni do prokuratury. Oboje usłyszeli zarzuty, sąd przychylił się do wniosku o trzymiesięczny areszt dla podejrzanych.
Dawid B. oskarżony jest o próbę zabicia pasierba 29 marca, kiedy polewał chłopca wrzątkiem i umieszczał go na rozgrzanym piecu węglowym. Magdalenie B. śledczy zarzucają z kolei narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.