Nowe informacje ws. pobicia Marcina Bosaka. Policja zatrzymała dwie osoby
- 21 kwietnia Marcin Bosak na Instagramie relacjonował, że "dostał solidne bęcki" od kierowcy i jego kolegów, gdy zwrócił uwagę, że omal nie potrącili jego syna. Sprawa trafiła na policję
- Z najnowszych informacji przekazanych przez służby stacji TVN wynika, że "zatrzymano w tej sprawie dwie osoby", a "materiały zostały przekazane do prokuratury"
W serwisie TVN pojawił się nowy komentarz policji ws. pobicia Marcina Bosaka. – Policjanci z Komendy Stołecznej Policji wspólnie z policjantami Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Ochota do sprawy zatrzymali dwie osoby. W dniu dzisiejszym materiały sprawy zostały przekazane do prokuratury – przekazała podkomisarz Małgorzata Wersocka z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Marcin Bosak dotkliwie pobity na ulicy
Przypomnijmy, że w piątek Bosak poinformował swoich fanów na Instagramie, że padł ofiarą brutalnego pobicia. Aktor miał zostać zaatakowany przez kierowcę jednej ze znanych, aplikacyjnych firm przewozowych. Jak sam przyznał, kierowca omal nie potrącił jego syna, a na protest artysty zareagował agresją. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawili się jego koledzy, którzy pomogli mu w bójce.
"Tak wyglądam. Będę miał takiego guziora. Właśnie przed chwilą jeden pan, kierowca (nazwa przewoźnika - red.), prawie rozjechał mojego młodszego syna. Jak zgłosiłem protest przeciwko temu postępowaniu, zaczęła się bijatyka" – oznajmił Marcin Bosak w relacji na swoim Instagramie.
Artysta przyznał, że był zaskoczony tym, gdy do mężczyzny dołączyli jego agresywni znajomi. – Nie wiadomo skąd znalazło się czterech czy pięciu jego kolegów i dostałem solidne bęcki – powiedział ewidentnie wstrząśnięty zajściem. Do pobicia miało dojść na warszawskiej Ochocie. Niedługo później Bosak dodał kolejne wideo, na którym wspomniał, że jest na policji i złożył zeznania.
Początkowo aktor oskarżał o ten czyn kierowcę Ubera. Zwróciliśmy się do firmy z prośbą o komentarz w tej sprawie. Okazało się, że to nie ich pracownik był zamieszany w to zdarzenie:
Firma Uber ma politykę zerowej tolerancji dla przemocy. Jakiekolwiek agresywne zachowanie, spowodowane przez kierowcę lub pasażera, jest nie do przyjęcia i traktujemy je niezwykle poważnie, włącznie z możliwością trwałego zablokowania dostępu do aplikacji dla potencjalnego sprawcy. Gdy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, natychmiast podjęliśmy czynności wyjaśniające oraz współpracę z Komendą Stołeczną Policji. Po dokładnej analizie udało się ustalić, że sytuacja miała miejsce poza platformą Uber. Sam Bosak po czasie przyznał się do pomyłki. Powołując się na świadka zdarzenia, dodał, że chodzi mu o kierowcę Bolta.
TVN skontaktował się z przewoźnikiem. W oświadczeniu firma napisała, że "zdarzenie nie powinno mieć miejsca". "Pragniemy jednak zaznaczyć, że nie możemy w tej sytuacji mówić o kierowcy lub kierowcach Bolta, ponieważ do momentu identyfikacji sprawców, nie można ustalić, iż była to osoba współpracująca z naszą platformą, ani czy w momencie zdarzenia kierowca wykonywał przejazd z naszą aplikacją" – czytamy.