Caroline Derpienski - od "ucz się i pracuj" do "fake it till you (don’t) make it"
Patrząc na jej konto na Instagramie, można pomyśleć, że o uwadze marzyła od zawsze. I zdaje się, że ciągle było jej mało. Przez lata pewnie uważnie obserwowała i wyciągała wnioski, by wreszcie stworzyć Caroline. Modelową celebrytkę - odrealnioną tak mentalnie, jak wizualnie, kontrowersyjną, irytującą i w gruncie rzeczy nieciekawą o tyle, że mocno dwuwymiarową.
Talentu: brak
Wymiar pierwszy: uroda. Drugi: pieniądze. "Nie mam żadnego talentu" - mówi sama o sobie. W Polsce budzi to oburzenie, choć akurat budzić winno poklask. Bo i czy nie jest to odwieczny komentarz, który legion anonimowych internautów zostawia pod poczytnymi newsami o znanych paniach w obcisłych sukienkach?
Ta pani komentarzy czytać nie musi - prawdopodobnie doskonale wie, co w nich znajdzie. Widać, że niektóre ją bolą. Jak te, że "wygląda jak facet". Gdy była jeszcze Karoliną - licealistką z Białegostoku startującą w konkursach piękności i pozującą do sesji lokalnych salonów sukien ślubnych - zapewne słyszała, że jest dziewczęca i delikatna.
Jak to możliwe, że kilka lat i kilkadziesiąt tysięcy włożonych w urodę później, spotyka się z takimi opiniami? Karolina byłaby pewnie wściekła, ale Caroline jest po amerykańsku wyluzowana, dlatego też dziennikarce jednego z portali powie, że wkrótce ma zamiar poddać się operacji "przyczepienia penisa", co jej zdaniem ma być zabawnym nawiązaniem do hejterskich komentarzy.
I swoją drogą zachowaniem dość znamiennym, bo i w świecie Caroline wszystko kręci się wokół Caroline, a ludzie doskonale zdają sobie sprawę, co się o niej mówi i pisze.
Mimo to, fakt, że Karolina źle znosi krytykę, dziwi. Przecież doskonale wie, że opowiadanie, ile pieniędzy "ma" na sobie pod postacią ciuchów czy chwalenie się związkiem z o kilkadziesiąt lat starszym (podobno) miliarderem sympatii jej raczej nie zaskarbi. Tyle że ta postać zdaje się być zlepiona z potrzeby podziwu i potrzeby bycia sławną. A gdy nie ma się żadnego talentu, faktycznie trudno pożenić te dwa wątki.
Choć kiedyś, jeszcze w Białymstoku, wydaje się, że Karolina jakiś talent ma. Jest córką nauczycielki, uczy się raczej dobrze i chce studiować architekturę. Poza tym chodzi do szkoły muzycznej, gdzie gra na fortepianie i trenuje taniec. Można powiedzieć - modelowa panienka z tzw. dobrego domu. I to domu niebiednego, niczego im raczej nie brakuje. Mama Karoliny jest kobietą elegancką, można nawet powiedzieć, że światową.
Kiedy "ucz się i pracuj, a dojdziesz do celu" ustępuje miejsca "fake it, till you make it", trudno dokładnie powiedzieć. Można jednak przypuszczać, że gdzieś na przecięciu Instagrama i okresu dojrzewania.
Ale może i "nie wszystek umrze". Koniec końców Caroline kilka lat po maturze zdanej rzekomo "najlepiej z całej szkoły" - czego jakoś nie odnotowali uczący w niej nauczyciele - zdecydowała się na studia - zaoczne zarządzanie na wyższej szkole "Vistula". Swoją drogą to dość osobliwy wybór uczelni jak na dziewczynę miliardera.
Że jej partner żadnym miliarderem nie jest, a Caroline ma w istocie mieszkać na przedmieściach Miami, wynika też ze wstępnych ustaleń dziennikarza Spider's Web Jakuba Wątora. Ten ostatni nie zdecydował się podjąć tematu kariery kontrowersyjnej celebrytki, by nie podbijać jej niezasłużonej popularności, ale podzielił się na Twitterze niepokojącymi wątkami w karierze Caroline, na które natrafił lub też zostały mu podesłane przez czytelników.
Karolina na świat przychodzi w 2000 roku i jest z pokolenia, które nie pamięta świata sprzed internetu. Ludzie w jej wieku dorastają obserwując potężne internetowe kariery - blogerki modowe i youtuberzy stają się pierwszymi polskimi influencerami. Pokazują dzieciakom świat, do którego te nie mają wejścia i rzeczy, których mieć nie mogą.
Być może Caroline twierdząca dziś, że inspiruje ludzi, by mieli lepsze życie i więcej zarabiali, naprawdę w to wierzy. Bo czy nie tak właśnie było w jej przypadku?
Tymczasem Karolina ma 16 lat. Jest ładna, ale teraz dochodzi coś jeszcze - wzrost. Nastolatka mierząca 178 cm słyszy już nieco inne komentarze - że powinna zostać modelką.
Białystok to nie Warszawa, ale Karolina próbuje - zgłosi się na konkurs organizowany w jednym z centrów handlowych, w którym dostanie nawet wyróżnienie, umawia się z półprofesjonalnymi fotografami na sesje zdjęciowe, chodzi na castingi.
W końcu dostaje pierwsze poważniejsze zlecenia - bierze udział w kampaniach lokalnych salonów z sukniami ślubnymi czy reklamuje polską markę lakierów do paznokci - reklama trafi nawet do prasy o zasięgu ogólnopolskim. Udaje się jej też wziąć udział w kilku pokazach. Ale wydaje się, że w międzyczasie bardziej niż modeling zaczyna ją interesować co innego - liczba followersów na Instagramie.
Ten ostatni rządzi się zaś swoimi prawami. Karolina ma jednak kilka rzeczy, które przydają się w budowaniu zasięgowego konta - dobre zdjęcia, zgrabną sylwetkę i ładną buzię. Do tego - światowe życie. Przynajmniej jak na nastolatkę z Białegostoku. Z czasem Karolina zaczyna też pojawiać się na różnej maści eventach - głównie w Warszawie.
Trudno przypuszczać, żeby organizatorzy pokazów mody czy koncertów byli szczególnie zainteresowani obecnością umiarkowanie znanej nastolatki, ale tego typu imprezy rządzą się swoimi prawami. Jednym z nich jest to, że sala nie może być pół pusta - to źle wygląda na zdjęciach.
W wielu przypadkach, żeby wejść na z pozoru VIP-owską imprezę, wystarczy napisać maila i poprosić o wpisanie na listę, co przy dodatkowym atucie, jakim jest w miarę rozpoznawalne konto na Instagramie, do trudnych to nie należy.
Jak Caroline trafiła w tym roku na czerwony dywan w Cannes? Być może w analogiczny sposób - można być najbardziej nieznaną influencerką w Polsce, ale 6 milionów obserwujących zrobi wrażenie na większości PR-owców. Zwłaszcza tych nieopierzonych.
Eventy mają jeszcze jeden, zasadniczy plus. Można tam spotkać gwiazdy. I to takie prawdziwe. Karolina zaś kocha ogrzewać się w ich świetle. Nie inaczej zresztą niż dziś, gdy na festiwalu filmowym w Cannes spotyka supermodelkę Irinę Shayk i robi sobie z nią selfie. Fotę podpisze, jak gdyby ona i Irina były nowymi najlepszymi przyjaciółkami.
Nie inaczej jest w 2019, gdy Karolina spotka w strefie VIP jakiegoś eventu rapera Quebonafide i jego dziewczynę - piosenkarkę Natalię Szroeder. Zdjęcie wygląda, jak gdyby para przyjaźniła się z nastolatką. Wydaje się zresztą, że aby zostać idolem Karoliny, trzeba być po prostu znanym, nieważne z czego.
Ona sama chyba nie ma wówczas jeszcze śmiałości (bezczelności?), by pisać o postaciach z pierwszych stron gazet jako o swoich przyjaciołach, ale na jej ówczesnych obserwujących te "kontakty" rzeczywiście muszą robić wrażenie.
Nie jest tajemnicą, że ludzie szczególną sympatią darzą tych celebrytów, z którymi łatwo mogą się utożsamić. A Karolina początkowo jest od swoich obserwatorów tylko trochę "lepsza" - trochę ładniejsza, niekoniecznie trochę bogatsza, ale z nieco ciekawszym życiem.
Karolina pracuje na to, aby dobić się do upragnionej sławy. Przykładowo: wysyła swoje zdjęcia na fanpage jednej z sieciówek, bo marka ma w zwyczaju publikować zdjęcia dziewczyn noszących jej ciuchy. Zgłasza się jako statystka do materiału robionego przez YouTubera Stuu, pojawia się też jako modelka w "Pytaniu na śniadanie", gdzie makijażystka będzie pokazywała na wciąż nieostrzykniętej jeszcze Karolinie jak optycznie powiększyć usta makijażem.
Poza tym Karolinę można usłyszeć w chórkach u Mateusza Magi - niegdysiejszego uczestnika programu "Top model", który przez moment usiłował zostać piosenkarzem. Zadaje się też z kontrowersyjnym YouTuberem Kruszwilem, z którego dziewczyną się wówczas przyjaźni. Gdy jako 19-latka będzie brała udział w konkursie miss zorganizowanym przez nieistniejący już warszawski klub (zajmie II miejsce), będzie mówiła nie tylko o planach zdawania na architekturę, ale i chwaliła się udziałem w teledysku Kruszwila "Kukurydza".
Co ciekawe, nastoletnia Karolina ewidentnie lubi serię programów o bogatych Polkach w Stanach - daleko w odmętach jej Instagrama wciąż można znaleźć zdjęcie, które zrobiła sobie z ekranem telewizora podczas oglądania show. Stosunek do wszelkiego typu "Żon…" zmieniał się u niej zresztą dość często.
Począwszy od podziwu aż po pogardę. Gdy jedna z Polek znanych widzom z programu nazwała Caroline oszustką, ta odpowiedziała wściekłością - wytknęła kobiecie wiek czy fakt, że jej partner nie jest nawet jej mężem. Dostało się nawet sztucznym piersiom. I jak to w retoryce Caroline - wszyscy, którzy mówią o niej źle, są zawistni i zazdrośni.
Prawdopodobnie to właśnie wtedy Karolina zaczyna podsyłać informacje o sobie samej do mediów. Początkowo skromnie - wyłącznie do tych lokalnych, podlaskich. Oto nasza własna białostoczanka bawiła się na imprezie w stolicy z gwiazdami takimi jak Margaret! Up-date’y z jej kariery te same lokalne media będą publikowały i tuż po jej wyjeździe z Polski - na długo zanim Caroline stanie się gwiazdą Pudelka.
Wśród lokalnej społeczności jej zagraniczna kariera już wtedy budzi zastrzeżenia - pod newsem o rzekomej sesji Caroline dla Victoria's Secret już dwa lata temu można przeczytać komentarze krajan w rodzaju "szkoda, że marka nie wie, że powstała taka sesja" czy "Kupiony reportaż o fejkowej sesji, z nieistniejącym fotografem, konto na Instagramie z kupionymi lajkami. Karolinka sobie świetną wizualizację zrobiła, zupełnie jak Jakubiak".
It girl
Liceum to mimo wszystko raczej trudny czas dla Karoliny. Mimo że jest szczupła, do wymiarów wybiegowych trochę jej brakuje. Zaczyna się więc odchudzać, co - jak sama będzie potem mówiła - przypłaci zaburzeniami odżywiania.
Ale jest coś jeszcze - Karolina nie jest lubiana w szkole. Delikatnie mówiąc. I choć ona sama będzie mówiła, że była tępiona za to, że się wyróżniała, dawni znajomi z klasy, z którymi rozmawiamy, wspominają to nieco inaczej. Owszem, była nielubiana, ale z zupełnie innych powodów.
Jej znajoma mówi nam, że nastoletnia Karolina miała traktować innych z pogardą i uważać się za gwiazdę wymagającą specjalnego traktowania. Słabo kontrolowaną złością reagowała podobno także wobec nauczycieli, gdy zdarzało się jej dostać złą ocenę.
Ze starszym mężczyzną wychowująca się bez ojca Karolina wiąże się jeszcze w liceum - jak mówią nam znajomi przyszłej celebrytki, chętnie chwaliła się wówczas prezentami czy kwiatami od partnera, z relacji innych uczniów wynika też, że dzwoniła do niego na przerwach i teatralnie rozmawiała - tak, by wszyscy słyszeli. I mimo że mężczyzna podobno jest Amerykaninem, kartkę walentynkową napisał do niej po polsku.
Daddy issues
Mężczyźni w życiu Caroline to w ogóle temat tyle ciekawy, co bodajże najbardziej tajemniczy. Czy facet, z którym była w liceum to ten sam, którego poznała, gdy pracowała jako modelka jeszcze w Polsce - nie wiadomo. Sama historia jest jednak co najmniej dziwna, co mogłoby świadczyć o jej prawdziwości. Bo i kto wymyślałby tak nieprzyjemną w zasadzie anegdotę, by opowiedzieć prasie?
Wedle relacji samej Caroline wielka miłość zaczęła się, gdy na backstage’u pokazu mody, w którym chodziła – spotkała tam starszego, pijanego mężczyznę. Przestraszyła się go, jako że na evencie nie było ochrony. Miała też od niego usłyszeć, że jest gruba, po czym wrócić do domu i przepłakać wieczór nad pizzą.
Kilka tygodni później ten sam facet zdobył jej numer, by ją przeprosić i wysłał jej prezent. Toksyczne? Zdaje się, że Caroline uważa tę historię raczej za romantyczną. Taki tam podryw w amerykańskim stylu.
W pewnym sensie podobna jest inna jej związkowa historia, za sprawą której po raz pierwszy wylądowała na portalach plotkarskich. Mniej więcej rok temu wrzuciła na swój Instagram relację, z której wynikało, że jest w przemocowym związku.
Po publikacji na Pudelku, wyraźnie przestraszona Caroline usiłowała wszystko odkręcić w dość kuriozalny sposób - powiedziała, że chciała w ten sposób zwrócić uwagę na problem przemocy domowej. I zapowiedziała założenie fundacji, która do dziś nie powstała.
Wspomniane relacje wydają się w tej jakże charakterystycznej dla Caroline sieci półprawd i mydlenia oczu dość wiarygodne. Oto załamana dziewczyna wrzuca pod wpływem emocji coś, czego szybko zaczyna się wstydzić i w podobnie desperackim stylu stara się wszystko odkręcić. Ciekawsze jest jednak to, co dzieje się potem. Portal plotkarski, który jako pierwszy pisze o wyznaniach Derpienski, a potem i o jej sprostowaniu dostaje maila od samej zainteresowanej. Wynika z niego, że relacja o przemocy była jednak prawdziwa.
"Czuję się straszliwie oszukana, wykorzystana. Nie mogę wrócić do normalnego funkcjonowania. Mam głęboką depresję. Naprawdę go kochałam nad życie. Myślałam, że to miłość do końca życia. Był dobrym aktorem. Jak mówiłam wcześniej, musiałam codziennie minimum trzy godziny sprzątać jego dom, myć i karmić jego mamę, całować mu stopy i gotować. Dawał mi tylko podróbki. Żadna z rzeczy, którą otrzymałam, nie była oryginalna. Pieniądze sama zarabiałam. Byłam jego podnóżkiem, na którym tylko się znęcał" - pisze Caroline.
To jednak nie koniec tej dramy, bowiem w następstwie portal kontaktuje się z ówczesnym partnerem Caroline (lub też to on kontaktuje się z portalem). Z relacji mężczyzny wynika coś zgoła innego - choćby to, że jego matką musiała zająć się tylko raz, nie była też samodzielna finansowo - wielokrotnie miała otrzymywać od niego przelewy.
Trudno powiedzieć, czy w tym wszystkim chodziło o jakiegoś rodzaju porachunki między kochankami, czy też może o zrobienie medialnego szumu. Biorąc jednak pod uwagę, że o tym, co działo się z Caroline przez kolejny rok, wiadomo niewiele, bardziej prawdopodobne wydaje się, że był to przypadkowy wyciek odrobiny prywaty. Bo paradoksalnie tej jest u Caroline bardzo mało.
Charakterystyczne są i jej bardzo gwałtowne, często zahaczające o wulgarność reakcje na krytykę. Jak choćby ostatnio w przypadku Jessiki Mercedes - z którą kiedyś, jeszcze jako licealistka, zrobiła sobie zdjęcie i pisała o niej per "ikona" i "wzór do naśladowania". Musiała być też z niego szczególnie dumna, bo i po jakimś czasie wstawiła je powtórnie, by przypomnieć obserwującym, kogo zna.
Ostatnio, już jako siostra-celebrytka Caroline zaczepiła Jessikę na Okęciu, skąd obie leciały do Cannes. Była blogerka wyraźnie speszona podkreśliła, że dopiero się poznały i uciekła. Kilka dni później zapytana o spotkanie z Caroline, roześmiała się, po czym powiedziała, że wszystkim dobrze życzy. Reakcja można powiedzieć całkiem sympatyczna. Tymczasem wściekła Caroline niewiele myśląc, pisze w komentarzu coś o tym, że "poniżono ją kontaktem z Jessiką" i że to blogerka sama do niej podeszła.
W tym, co mówi o ludziach Caroline, łatwo dostrzec też coś na kształt manii prześladowczej - koleżanki chcą skopiować jej styl, odbić faceta, dlatego woli nie przyjaźnić się z nikim. Najbliższym przyjacielem ma być obecnie jej partner. Którego swoją drogą miała chcieć jej odbić nawet jej własna matka. A przynajmniej tak utrzymuje, jak na kontrowersyjną celebrytkę przystało, Caroline.
Tyle że, jak mówi nam jedna z jej szkolnych koleżanek, to właśnie jej matka stała po jej stronie, gdy Karolina nie radziła sobie wśród rówieśników. Ponoć wypisywała maile do nauczycieli, zdarzyło się jej też podobno wezwać policję do szkoły na skargę córki.
Ofensywa
Desant na Polskę mieszkająca od kilku lat w Stanach Caroline zaczyna z nowym rokiem od wykupienia artykułu w polskim Forbesie. Można powiedzieć, że ambitnie, jak na dziewczynę, która wydaje się nie prowadzić żadnego biznesu - chyba że liczy się konto na Instagramie czy deklaracje, że już wkrótce zadebiutuje jako projektantka mody plażowej.
Tyle że jak wszystko w przypadku Caroline i ten krok jest grubymi nićmi szyty. I to raczej takimi grubości lin okrętowych - bo i gdyby ktoś jakimś cudem nie dostrzegł dopisku "artykuł sponsorowany", z pewnością zorientuje się, z czym ma do czynienia po samej treści.
Pytań sformułowanych w tak bałwochwalczym stylu nie sposób znaleźć dziś już nawet w ugłaskanych wywiadach w "Vivie". Przykładowo: "Gwiazda najlepszych pokazów mody, okładek magazynów w Stanach Zjednoczonych, liderka Instagrama i jednocześnie bizneswoman. Jesteś inspiracją dla milionów osób. Jak się z tym czujesz?"
Caroline oczywiście czuje się świetnie.
Wywiad jest jednak świetnym PR-owym posunięciem z innego powodu. Gdy nagle Caroline objawi się w Polsce jako najbardziej znana polska influencerka, której nikt nie zna, będzie pierwszym, na co trafią google'ujące ją osoby.
Znacznie ciekawsze od samej Caroline jest tu jednak to, jak potoczy się jej dalsza kariera influencerki. Bycie znanym w sieci rządzi się swoimi prawami - tu rozpoznawalność jest swego rodzaju perpetuum mobile - raz wprawiona w ruch napędza samą siebie. I to, że jej początki są, delikatnie mówiąc, szemrane ma drugorzędne znaczenie. Można być nawet znanym z fake'owych obserwujących - ci ostatni przyciągają tych prawdziwych.
Mimo wszystko, wbrew temu, co wydaje się Derpienski, przebić się przez pieczołowicie wygładzaną warstwę pozłotki jest w jej przypadku raczej łatwo.
Dostrzec kotłujące się w niej kompleksy, lęk, że wcale nie jest tak niezwykła, jak całe życie wmawiała sobie, że jest. Bo i po co ładnej, 22-letniej dziewczynie kolejne zabiegi medycyny estetycznej? Dlaczego mimo starannie zaplanowanych, zapozowanych i wystylizowanych zdjęć, na których ma przeważnie ciężki makijaż i tak czuje potrzebę retuszowania swojej twarzy do poziomu awatara wygenerowanego przez AI?
Albo historia z willą - którą Caroline wynajęła tylko po to, by zrobić wrażenie na aktorze Brianie Coxie, który kręcił z jej udziałem program o influencerach. Że dom, w którym przyjmuje prowadzącego nie należy do niej, wyszło zresztą prawdopodobnie przypadkiem - w materiale można zauważyć zakłopotanie Caroline, która jednak szybko odzyskuje wystudiowaną pewność siebie.
Karolinę wystającą spod maski Caroline najpełniej widać chyba jednak we fragmencie rozmowy na jednym z eventów, gdy mówi, że musi spać w drogiej pidżamie. W czymś tanim nie czułaby się Caroline, tylko - cytuję - "Karolem spod mostu". I to chyba myśli tak naprawdę Caroline z Miami o Karolinie z Białegostoku.
Czytaj także: https://natemat.pl/480056,nicola-peltz-i-brooklyn-beckham-kim-sa-nepo-babies