A co, jeśli Tusk nie przyjdzie? Oto odpowiedzi na najważniejsze pytania ws. "lex Tusk" [FAQ]
Co to za ustawa i jaki cel ma komisja?
Podpisana już przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa ma, przynajmniej w teorii, wyjaśniać działalność osób, które sprawowały funkcje publiczne lub zasiadały na stanowiskach "kadry kierowniczej wyższego szczebla" i pod wpływem rosyjskim miały szkodzić interesom Polski.
W praktyce, jak wyjaśnia adwokatka Sylwia Gregorczyk-Abram z fundacji Wolne Sądy, komisja jest niekonstytucyjnym tworem, który będzie działał jak połączenie sądów, służb specjalnych i prokuratury. Jak wskazuje, dzięki przepisom ustawy, które są całkowicie niekonstytucyjne, osoba wezwana przez komisję nie ma realnych szans na obronę, za to będzie zmuszona np. złamać tajemnicę zawodową.
Faktycznie, jak czytamy w pierwszym punkcie art. 32, "osoby obowiązane do zachowania tajemnicy notarialnej, adwokackiej, radcy prawnego, lekarskiej lub dziennikarskiej mogą być przesłuchane co do faktów objętych tą tajemnicą".
Co prawda w punkcie jest adnotacja, że może mieć to miejsce "tylko wtedy, gdy jest to niezbędne do ochrony ważnych interesów Rzeczypospolitej Polskiej lub ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego", jednak o tym, czy taki interes zaistniał, będą decydowali członkowie komisji. A więc politycy.
Kto będzie zasiadał w komisji?
O składzie komisji mówi art. 9 ustawy. Wskazuje on, że "w skład Komisji wchodzi dziewięciu członków w randze sekretarza stanu, powoływanych i odwoływanych przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej". Jak czytamy, kandydatów zgłosić może każdy klub poselski, a o ich wyborze decyduje Sejm.
Biorąc pod uwagę, że większość sejmową ma dziś Zjednoczona Prawica, członkowie komisji prawdopodobnie będą wywodzili się właśnie z rządzącej koalicji.
Skąd nazwa "lex Tusk?"
Ustawa nosi nazwę "o komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce w latach 2007-2022". Opozycja dość szybko ochrzciła ją jednak mianem "lex Tusk", ponieważ zdaniem jej przedstawicieli, wycelowana jest ona bezpośrednio w lidera Platformy Obywatelskiej.
Jak tłumaczy adwokatka Sylwia Gregorczyk-Abram, ustawa może dotyczyć każdego, kto jest jakkolwiek zaangażowany publicznie.
– Z ustawy wynika wprost, że mowa o każdej osobie niewygodnej dla władzy, która jest zaangażowana społecznie i politycznie. "Tuskiem" w tym przypadku może być każdy z nas. Jest on jaskrawym przykładem, ale komisja może wziąć też pod lupę działalność stowarzyszeń i aktywistów, niezależnych sędziów, prokuratorów i dziennikarzy – wskazuje.
Jak dodaje prawniczka, ważne, żeby obywatel zrozumiał, że to nie jest ustawa wycelowana wyłącznie w Donalda Tuska. – Oczywiście on dla władzy jest najbardziej niewygodny przed wyborami, więc pewnie zostanie postawiony przez komisję na samym początku, ale to może dotyczyć każdego, kto nie jest przychylny przedstawicielom aktualnego rządu – wyjaśnia ekspertka.
Jakie uprawnienia ma komisja ds. badań wpływów rosyjskich
Uprawnienia komisji, które wskazuje ustawa, są bardzo szerokie. – Z ustawy wynika wprost, że pozwalają one osądzić bez udziału obrońcy i bez możliwości odwołania się. Prawo do zaskarżania orzeczenia jest złamane, prawo do niezawisłego sądu jest złamane tak samo jak zasada dotycząca tajemnic zawodowych, lekarskich czy innych, które do tej pory mogły zostać ujawnione tylko za zgodą sądu w ściśle określonych przypadkach – tłumaczy Sylwia Gregorczyk-Abram.
Czy decyzje komisji są ostateczne?
Artykuł 15 punkt 4 ustawy mówi wprost: "Decyzje administracyjne, postanowienia i uchwały Komisji są ostateczne." Oznacza to, że nie ma od nich ścieżki odwoławczej.
Co prawda o możliwości odwołania się od decyzji komisji mówił dzisiaj Andrzej Duda, który wskazał, że będzie możliwa ścieżka odwoławcza do sądu, dzięki czemu ustawa jest jego zdaniem konstytucyjna.
– Chcę bardzo mocno zaznaczyć, że ustawa nie przewiduje, aby werdykt komisji jako taki, eliminował z życia publicznego czy politycznego. Jest możliwość skorzystania z drogi sądowej. Zatem, aby można było ostatecznie rozstrzygnąć o kwestii odpowiedzialności, tutaj będzie wypowiadał się sąd i w moim przekonaniu to bardzo silna gwarancja konstytucyjna, co do możliwości odwołania się do dwuinstancyjnego, sądowego postępowania – podkreślił Duda. Trudno jednak określić, na jakiej podstawie ma się to odbywać.
Zdaniem prawniczki, nawet gdyby istniała możliwość odwołania się do sądu to w obliczu całkowitego przejęcia sądownictwa przez polityków nie będzie to żadną gwarancją.
– Nawet jak będzie możliwość odwołania, to można to uznać za fikcję, bo najpewniej odwołania takie będą trafiać do ściśle określonej grupy sędziów, lojalnych wobec władzy. Nie trzeba daleko szukać sędziów, którzy będą aprobowali działania komisji. Wszyscy widzieliśmy na przykładzie Izby Dyscyplinarnej, jak się tworzy sądy do tzw. zadań specjalnych. Nawet jeśli więc zostanie stworzona kontrola sądowa, to już się nauczyliśmy, że tworzenie wydmuszkowych sądów stało się standardem – komentuje ekspertka.
Uprawnienia komisji
Uprawnienia komisji są bardzo szerokie. Szczegółowo opisano je w rozdziale czwartym ustawy, ale najważniejszym z nich jest ten, że członkowie komisji mogą zażądać niemal wszystkich, również tajnych dokumentów od najważniejszych służb w kraju. Których?
W ustawie czytamy m.in., że to: Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Szef Agencji Wywiadu, Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Szef Służby Wywiadu Wojskowego, Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Prokurator Generalny, prokuratorzy, Prezes Najwyższej Izby Kontroli, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Ponadto wymienieni są prezesi sądów cywilnych i wojskowych, organy administracji rządowej i samorządu terytorialnego i podległe im jednostki oraz wiele innych, do których zawnioskuje o dokumenty przewodniczący komisji.
Wszyscy oni mają "zapewnić przewodniczącemu Komisji oraz wyznaczonym przez niego członkom Komisji dostęp do wszystkich – łącznie z materiałami archiwalnymi, zawierającymi informacje niejawne oraz tajemnicę przedsiębiorstwa – materiałów akt postępowań przygotowawczych i sądowych, informacji z działań operacyjnych, a także do innych dokumentów niezbędnych (...).
Do tego dochodzi wspomniane prawo do zwalniania z tajemnic zawodowych, w tym dziennikarzy, lekarzy i prawników.
Co, jeśli Donald Tusk (lub ktokolwiek inny) nie stawi się na wezwanie Komisji
W przypadku odpuszczenia sobie posiedzenia komisja ma możliwość, zgodnie z ustawą, nałożenia kary. Warto zaznaczyć, że kary są drakońskie, bo to do 20 000 zł, a w razie ponownego niezastosowania się do wezwania – grzywną do 50 000 zł.
Co więcej, jak czytamy w punkcie 1 art. 37 ustawy, "Komisja, wydając decyzję administracyjną (...) może zastosować (...) zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat. Taka decyzja, nawet jeśli możliwe jest od niej odwołanie się do sądu, jest miażdżąca politycznie.