Wokalista zespołu Rammstein odrzuca wszystkie oskarżenia kobiet. Sprawa trafi do sądu?
Sprawa zaczęła się od publikacji młodej Irlandki po koncercie Tilla Lindemana. Shelby Lynn zarzuciła frontmanowi zespołu Rammstein podanie jej substancji odurzających oraz przemoc. Zdjęcia posiniaczonego ciała opublikowała na Twitterze.
"Te siniaki, w tym ślady palców, mogły wziąć się od silnego chwytu. Nie wiem nawet, kiedy dokładnie powstały, bo byłam zupełnie nieświadoma, pod wpływem czegoś" – opisała. Relacja szybko poniosła się po sieci.
Do zarzutów natychmiast odniósł się cały zespół. "W związku z krążącymi w mediach zarzutami w sprawie Wilna, możemy wykluczyć możliwość, że to, co jest zarzucane, miało miejsce w naszym środowisku" – napisali.
Ale afera przybierała coraz większe kręgi. Niemieckie media donosiły o kolejnych fankach grupy, które miały zostać "zwerbowane do uprawiania seksu z wokalistą".
Till Lindemann o oskarżeniach kobiet: "bez wyjątku nieprawdziwe"
Lindemann wraz z grupą muzyków przez kilka dni milczał, aż 8 czerwca portal dziennika "Welt" przekazał, że gwiazdor odrzucił wszystkie oskarżenia i określił je "bez wyjątku nieprawdziwymi".
Dowiedzieliśmy się też, że przedstawicielami muzyka zostali berlińscy prawnicy Simon Bergmann i Christian Schertz. Jak tłumaczyli, "przeciwko ich klientowi zostały postawione poważne zarzuty przez kilka kobiet w sieciach społecznościowych, zwłaszcza na Instagramie, Twitterze i YouTube".
"Wielokrotnie twierdzono, że kobiety na koncertach Rammstein były odurzane tabletkami gwałtu lub alkoholem, aby umożliwić naszemu klientowi wykonywanie na nich czynności seksualnych. Zarzuty te są bez wyjątku nieprawdziwe" – oświadczyli.
"W przypadku jakichkolwiek zarzutów tego rodzaju, podejmiemy natychmiastowe kroki prawne przeciwko osobom fizycznym" – zapowiedzieli.
Niemieckie media o domniemanym schemacie działania wokalisty Rammstein
Przypomnijmy, że na początku czerwca NDR i dziennik "Süddeutsche Zeitung" opublikowali obszerny raport z relacjami kilkunastu fanek, których doświadczenia pokrywały się z tymi, przedstawionymi przez Shelby Lynn.
Niemieccy dziennikarze ujawnili – powołując się na zeznania kobiet – jak miała działać ekipa Rammsteina. Do niektórych ponoć pisali na Instagramie, a do innych podchodzili na koncertach.
Część fanek miała zostać poproszona o przesłanie zdjęć przed imprezą, a pozostałym robiono fotografie lub nagrywano filmiki już na miejscu. Według relacji poszczególnym dziewczynom kazano się ubrać w określony sposób i wtedy podobno otrzymywały wstęp do tak zwanego "rzędu zerowego", który znajdował się tuż pod sceną.
Jedna z kobiet twierdzi, że została nawet poinformowana, iż "impreza jest tylko dla tych, które są zainteresowane uprawianiem seksu z Lindemannem, a 60-letni rockman "chce, aby wzięły w niej udział tylko bardzo młode kobiety".
Pojawiały się też wzmianki o tym, że "uczestniczki miały być częstowane alkoholem i narkotykami".
Dwie z nich (chciały pozostać anonimowe) opisały bezpośrednie spotkanie z Tillem Lindemannem. Pierwsza mówiła o "niezwykle bolesnym seks z gwiazdą". Jednocześnie przyznała, że "nie odważyła się powiedzieć mu o tym, że czuła się nieswojo, bo 'przecież to był Lindemann'". Dopiero po czasie zdała sobie sprawę, że była to "forma nadużycia władzy".
Druga relacjonowała, jak straciła przytomność w hotelowym pokoju podczas imprezy po głównym koncercie Tilla. Z jej słów wynika, że ocknęła się dopiero później, kiedy "on już na niej leżał".