Nowe fakty ws. wypadku syna Sylwii Peretti. Ujawniono, jak szybko jechał Patryk P.

redakcja naTemat
22 lipca 2023, 10:21 • 1 minuta czytania
Prokuratura ujawniła kolejne szokujące informacje dotyczące wypadku, w którym zginął syn Sylwii Peretti. Kierowany przez Patryka P. samochód ostatnie 500 metrów pokonał w zaledwie... 12 sekund. Śledczy ujawnili też nowe informacje dotyczące roli, jaką w wypadku mógł odegrać pieszy.
Prokuratura ujawniła, z jaką prędkością jechał Patryk P. przed wypadkiem Fot. policja w Krakowie

Kraków. Nowe informacje ws. wypadku Patryka K.

Na jaw cały czas wychodzą nowe ustalenia śledczych dot. przebiegu wypadku w Krakowie, w którym zginęły cztery osoby, w tym syn znanej z "Królowych życia" celebrytki Sylwii Peretti. Zaledwie wczoraj wyszła na jaw informacja o tym, że znajdujący się pod wpływem alkoholu Patryk P. usiadł za kierownicą samochodu mniej więcej kilometr przed miejscem zdarzenia, zamieniając się z trzeźwym kierowcą.


Teraz szef badającej sprawę Prokuratury Okręgowej w Krakowie zdradził najnowsze informacje o prędkości, z jaką poruszało się żółte renault prowadzone przez Patryka P.

– Samochód pokonał ostanie 500 metrów dokładnie w 12 sekund. To się przekłada na kwestię przyspieszania, ewentualnego hamowania w ostatniej fazie. Przeliczenie tego – wstępne – wskazuje, że średnia prędkość na tym dystansie wynosiła 150 km na godz. – powiedział w rozmowie z Onetem prokurator Rafał Babiński.

Rola pieszego w wypadku syna Sylwii Peretti

Prokurator Babiński odniósł się też do informacji o roli, jaką w wypadku mógł odegrać pieszy, którego uchwyciły kamery monitoringu. Na nagraniu widać, jak przekracza on jezdnię w niedozwolonym miejscu – jednak na widok pędzącego auto cofa się, co prawdopodobnie ratuje jego życie.

Jedna z teorii dot. przyczyn wypadku głosiła, że widok przechodnia mógł być bezpośrednią przyczyną wypadku. – Po obejrzeniu zdjęć wydaje mi się, że kierowca, który prowadził samochód, zwyczajnie przestraszył się pieszego. Bardzo gwałtownie zareagował, czyli uderzył w hamulec – mówił Krzysztof Hołowczyc w rozmowie z Joanną Stawczyk z naTemat.pl

Szef krakowskiej Prokuratury Okręgowej zdradził jednak, że kierowca już wcześniej zaczął tracić panowanie nad autem. – Samochód był już w poślizgu na kilkadziesiąt metrów przed miejscem, w którym znajdował się pieszy. Pieszy stał w takim miejscu, że gdy samochód wpadał w poślizg, myślę, że nie był widoczny dla kierującego – powiedział.

Patryk P. prowadził samochód pod wpływem alkoholu

W piątek rano prokuratura oficjalnie potwierdziła, że na cztery ofiary wypadku w Krakowie, aż trzy z nich były pijane w chwili zdarzenia.

Według ustaleń biegłych Patryk P. miał we krwi 2,3 promila alkoholu, zaś w moczu – 2,6 promila. Dwóch z trzech pasażerów również znajdowało się pod wpływem alkoholu. Jeden z nich miał we krwi 1,3 promila, a w moczu - 1,6 promila. W drugiego badania wykazały 1,4 promila alkoholu we krwi i 1,2 w moczu

Trzeci pasażer samochodu był trzeźwy. Wstępne ustalenia wskazują, że to właśnie on prowadził wcześniej Renault Megane RS, natomiast oddał kierownicę Patrykowi P. na chwilę przed wypadkiem.