Wstępne wyniki badań toksykologicznych potwierdzają, że Patryk P. miał we krwi 2,3 promila alkoholu – podał w rozmowie z RMF FM Leszek Brzegowy z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Potwierdził tym samym wcześniejsze nieoficjalne doniesienia mediów.
Reklama.
Reklama.
Prokuratura potwierdza: Patryk P. był pod wpływem alkoholu
Według ustaleń biegłych Patryk P. miał we krwi 2,3 promila alkoholu, zaś w moczu – 2,6 promila. Dwóch z trzech pasażerów również znajdowało się pod wpływem alkoholu. Jeden z nich miał we krwi 1,3 promila, a w moczu - 1,6 promila. W drugiego badania wykazały 1,4 promila alkoholu we krwi i 1,2 w moczu
Trzeci pasażer samochodu był trzeźwy. Wstępne ustalenia wskazują, że to właśnie on prowadził wcześniej Renault Megane RS, natomiast oddał kierownicę Patrykowi P. na chwilę przed wypadkiem. Jako pierwszy informację o tym, że Patryk P. i dwaj pasażerowie prowadzonego przez niego samochodu byli pijani, podał w czwartek wieczorem "Fakt".
Do tragicznego doszło przed tygodniem, w nocy z 14 na 15 lipca w Krakowie. Na nagraniach z monitoringu widzimy, jak sportowe renault pędzi po ulicach miasta – według ustaleń śledczych, miało ono aż trzykrotnie przekroczyć dozwoloną prędkość. Nagle auto wpada w poślizg, zaczyna ścinać kolejne przeszkody, po czym dachuje, zatrzymując się dopiero na betonowym murze.
W wypadku zginęło czterech młodych mężczyzn w wieku od 20 do 24 lat, w tym Patryk P., syn znanej z "Królowych życia" celebrytki Sylwii Peretti. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci całej czwórki były wielonarządowe obrażenia ciała, głowy i kręgosłupa.
Poszukiwania świadka wypadku
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, nagrania z monitoringu miejskiego pokazują, że na chwilę przed tym, jak kierowca traci panowanie nad samochodem, na jezdni pojawia się pieszy, który przekracza ją w niedozwolonym miejscu. Widząc pędzące auto, mężczyzna cofa się jednak, co prawdopodobnie ratuje jego życie.
Przechodzień z nagrania poszukiwany jest przez policję i prokuraturę od kilku dni. Jego zeznania jako świadka mogą być kluczowe w ustaleniu przebiegu i przyczyn wypadku, przez co śledczy już wcześniej apelowali do niego o dobrowolne zgłoszenie się na komisariat. Niestety, bezskutecznie.
– Ten mężczyzna do tej pory nie zgłosił się na policję. Wciąż jest poszukiwany – przekazał w rozmowie z "Faktem" prok. Leszek Brzegowy z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
– Po obejrzeniu zdjęć wydaje mi się, że kierowca, który prowadził samochód, zwyczajnie przestraszył się pieszego. Bardzo gwałtownie zareagował, czyli uderzył w hamulec. Wtedy nastąpiła szybka utrata przyczepności. Przynajmniej tak to wyglądało, kiedy auto zaczęło sunąć bokiem. Wtedy jakakolwiek kontrola nad tym pojazdem już się skończyła – tak nagranie komentował Krzysztof Hołowczyc w rozmowie z Joanną Stawczyk z naTemat.pl.