Gwiazda "Królowych życia" oddała psy do schroniska. Teraz się tłumaczy
O bohaterce "Królowych życia" zrobiło się głośno w połowie lipca 2023 roku. Schronisko dla zwierząt w Zawierciu opublikowało wówczas post z informacją, że kilka miesięcy temu trafiły do nich dwa owczarki niemieckie, należące do "Aleksandry Sz.".
Psy miały błąkać się po ulicach w Psarach. Wtedy był to już kolejny raz, gdy uciekły ze swojej posesji. Według schroniska właścicielka czworonogów zainteresowała się dopiero kilka dni po tym, jak post o psach znalazł się w sieci.
"Dnia 12.02.2023 r. zgłosiła się do nas właścicielka, twierdząc, że psy ponownie uciekły kilka dni temu. Poinformowała też, że psy notorycznie uciekają i chce je oddać, dlatego myśląc o dobru tych młodych psiaków, zaproponowaliśmy, że znajdziemy im odpowiednie domy, a wcześniej poddamy zabiegom kastracji i sterylizacji oraz szczepieniom na wściekliznę, których nie miały. Kierowaliśmy się dużym prawdopodobieństwem trafienia tych psów w niepowołane ręce, np. do pseudohodowli. Właścicielka nie poszukiwała psów, nie ogłosiła ich zaginięcia na swoich mediach społecznościowych ani na portalach typu Olx czy spotted" – czytamy.
Podano również, że pracownicy schroniska niemal od razu przystąpili do poszukiwań nowego domu dla owczarków. Finalnie znaleziono ich na początku marca.
"Pod postem o psiakach zgłosili się Państwo zainteresowani adopcją, a następnie skontaktowali się z nami. Zaprosiliśmy Panią Agnieszkę W. wraz z mężem na zapoznanie przedadopcyjne – cała procedura trwała około 2 tygodnie" – opisano.
Ze wpisu wynikało również, że gwiazda nie interesowała się losem swoich "pupili", a darowiznę wysłała dopiero po tym, jak została upomniana.
Uczestniczka programu "Królowe życie" odniosła się do afery z psami
Internauci szybko doszli do tego, kim była posiadaczka psów. Olę Szafrańską zalała fala niepochlebnych komentarzy. Tymczasem sama zainteresowana postanowiła opowiedzieć swoją wersję wydarzeń w rozmowie z "Faktem".
– Z uwagi na sympatię do zwierząt zajmowałam się nimi, najlepiej jak umiałam. Mąż też – przekonywała. Wyznała, że sprawa nie wyglądała już tak kolorowo, gdy została mamą: – Ale potem pojawiło się malutkie dziecko. Jak znalazłam psom nowy dom, moja córka miała 1,5 miesiąca, a ja byłam po cesarce.
Szafrańska przyznała, że owczarki trudno było okiełznać.
– Psy trafiły do schroniska, złapane przez hycli, ponieważ uciekły z posesji, kolejny raz z rzędu. Nasza działka ma 6000 m2, plus kawałek lasu. Psy podkopywały ogrodzenie, znajdowały sobie pole ucieczki, mimo naszych walk i starań. Układaliśmy je z behawiorystą, wychodziły na spacery i poświęcaliśmy im mnóstwo uwagi. Nie dało się nad nimi zapanować, a bynajmniej my sobie z nimi nie poradziliśmy – powiedziała i ujawniła, że zwierzęta trafiły do niej niedługo po tym, jak straciła ciążę.
Kilka tygodni później udało jej się jednak zajść w drugą. Opieka nad dzieckiem i dbanie o zwierzęta były dla niej trudne do pogodzenia. Ola zaprzeczyła opisowi sytuacji, które opublikowało schronisko.
– Pani ze schroniska zaoferowała pomoc w znalezieniu rodziny zastępczej oraz przeprowadzeniu procesu adopcyjnego. Wbrew temu, co mówi schronisko, to ja znalazłam nowych właścicieli, którzy już drugiego dnia byli gotowi na odbiór psów – zapewniła.
– Schronisko poinformowało, że nie może wydać psów nowym właścicielom, gdyż psy w takiej sytuacji muszą przejść kwarantannę plus wszelkie badania, kastrację, sterylizację. Oczywiście nie analizując tego, zgodziłam się, skoro takie były procedury – kontynuowała.
Zdaniem celebrytki to nie koniec kłamstw. – Schronisko skłamało, iż musieli mnie upominać o zapłatę. Na potwierdzenie nieprawdy załączam screen SMS z dnia 8.03 z numerem konta oraz screen z potwierdzeniem przelewu, wykonanego tego samego dnia – broniła się.
– To ja tego samego dnia podałam im personalia ludzi, którzy chcą zaadoptować moje psy. Byłam w stałym kontakcie z nowymi właścicielami, informowałam na bieżąco o postępach w sprawie. To schronisko stwierdziło, że dla dobra zwierząt lepiej, aby to już nowi właściciele odebrali psy, a oni zaoferowali, że dopełnią wszelkich formalności. Tak też się stało – wyjaśniła.
Szafrańska na koniec zaznaczyła, że dla niej i tak najważniejsze jest teraz to, iż "psy znalazły kochający dom". Ponoć "pozostaje w stałym kontakcie z ich nowymi właścicielami". Nie zamierza jednak odpuścić zarzutów schroniska. Sprawę przekazała swojemu prawnikowi.