Ukochana Karasia opublikowała emocjonalny post. "Szczerość nie popłaca"

Joanna Stawczyk
01 sierpnia 2023, 21:49 • 1 minuta czytania
Robert Karaś, który ustanowił rekord świata w 10-krotnym Ironmanie, mierzy się obecnie z potężnym hejtem w sieci. Wszystko przez to, że test antydopingowy wykazał, że w jego krwi znajdowała się niedozwolona substancja. Sportowiec zgodził się nawet na rozmowę na Kanale Sportowym, by wyjaśnić całą sytuację. Wygląda na to, że wywiad "dolał oliwy do ognia". Teraz głos zabrała jego ukochana.
Włodarczyk broni Karasia w emocjonalnym wpisie. "Szczerość nie popłaca" Fot. Instagram.com / @agnieszkawlodarczykofficial; YouTube.com / @Kanał Sportowy

Włodarczyk broni Karasia w emocjonalnym wpisie. "Szczerość nie popłaca"

"Oświadczam, że nigdy nie stosowałem żadnej formy dopingu. (…) Przeanalizowałem całą sytuację z moim sztabem oraz lekarzami sportowymi. W styczniu leczyłem złamania ręki, żeber oraz stopy. Wtedy zostały mi podane leki, które zawierały w swoim składzie substancje znajdujące się na liście WADA" – zapewnił Robert Karaś w oświadczeniu wydanym 30 lipca.


Dzień później poddał się testowi wariografem, co udokumentował na Instagramie. Jednakże należy podkreślić, że takie testy nie są traktowane jako kluczowy dowód w sądzie, lecz raczej jako dowód poszlakowy. Istnieje bowiem możliwość manipulacji, a wyniki mogą być zakłócone przez różne czynniki.

31 lipca Karaś - ku zaskoczeniu wielu internautów - pojawił się w programie "Hejt Park" na Kanale Sportowym. Podczas wywiadu oznajmił, że niedozwolone środki znalazły się w jego organizmie podczas przygotowań do gali FAME MMA. Nie były to leki, ponieważ nie zapisał ich wykwalifikowany medyk, a pewien hobbysta, który został przedstawiony jako Michał Maciej.

– Wiedziałem, że to biorę. Nie zagłębiałem się, co to jest, miałem to w du**e. Zapytałem się, czy to jest legalne. Michał odpowiedział, że po 72 godzinach nie będzie tego w organizmie. Wiedziałem więc, że to coś nielegalnego. Zapytałem o to, czy będzie miało to jakiś wpływ na moje przygotowania. Odpowiedział: "Nie Robert, to tylko teraz, żeby Cię podleczyć". Miałem tego świadomość – powiedział w rozmowie z Tomaszem Smokowskim.

Pod dwugodzinnym filmikiem z rozmową pojawiła się masa nieprzyjemnych komentarzy pod adresem sportowca. "Wielki szacun dla pana prowadzącego Smoka za zachowanie spokoju i profesjonalizmu w trakcie tej trudnej rozmowy"; "Pan Karaś przed przyjściem do studia powinien nie tylko pójść na wariograf, ale też wziąć lekcje kultury osobistej"; "Co za rozczarowanie osobą Karasia! Brak słów" – pisali internauci.

We wtorek (1 sierpnia) na Instagramie odezwać postanowiła się życiowa partnerka Karasia i matka jego dziecka, Agnieszka Włodarczyk. Aktora podzieliła się swoimi przemyśleniami.

"To nie będzie post o przeszłości Roberta, bo wszystko powiedział zarówno w postach, jak i podczas dwugodzinnej rozmowy w Kanale Sportowym. To będzie o tym, jak szczerość nie popłaca, jak to każdy w tym kraju jest krystalicznie czysty, nigdy nie popełnił błędu i oczywiście nie zrobił nic głupiego. Jak hipokryzja króluje na Instagramie, i o tym, że jak mówisz prawdę, to robisz skandale. Jak żółć i zawiść to nasze cechy narodowe" – napisała na wstępie.

Aktorka wyraźnie zauważa, że jej ukochany na pewno wyciągnie wnioski z tego, co się wydarzyło. Niemniej jednak, jak podkreśla, było to pomyłką, a nie zbrodnią.

"Nie mówimy tu o wsiadaniu za kółko po pijaku… Mówimy o błędzie, lekkomyślności i naiwności. To nie jest zbrodnia. Wystarczy, że sam zainteresowany wyciągnął z tego naukę i poniesie konsekwencje adekwatne do sytuacji. Wystarczy, że sam się z tym źle czuje. Wróci do gry silniejszy i bogatszy o to doświadczenie" – zapewniła.

Włodarczyk zaapelowała do internautów o zaniechanie publikowania negatywnych i hejtujących wpisów. Warto zauważyć, że Karaś zablokował już na swoim koncie na Instagramie możliwość komentowania postów.

"Wszystkie wyzwiska będą blokowane i zgłaszane. I tak się zastanawiam, bo tym razem trafiło na mocnego zawodnika- co by było, gdyby sprawa dotyczyła dzieciaka, nastolatka czy kogoś, kto by tego nie dźwignął? Znamy takie przypadki. Dosyć hejtu" – podsumowała dosadnie.